European Battle.net Invitational - Blizzard przyjechał do Warszawy i zrobił sobie turniej
Jedna sala kinowa, dwie gry, kilkunastu zawodników i tysiące widzów. Pierwszy oficjalny turniej Blizzarda w Polsce.
08.08.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:44
Wiadomość o tym, że Blizzard wybrał Warszawę na miejsce europejskich eliminacji do oficjalnego turnieju Battle.net Invitational spadła jak grom z jasnego nieba raptem niecałe dwa miesiące temu. Byłem zaskoczony. Jak to, Blizzard, oficjalny turniej i tak bez długiej kampanii promocyjnej? Najwidoczniej był w tym jakiś zamysł, bo gdyby impreza była mocniej rozreklamowana, to warszawskie Złote Tarasy mogłyby eksplodować.
Sala nr 1 w Multikinie na ulicy Złotej jest w stanie pomieścić prawie 800 osób. Jeśli wierzyć szacunkom organizatorów, przez cały weekend przetoczyło się przez nią kilka tysięcy ludzi. Oglądać można było ośmiu zawodników StarCraft 2 oraz osiem trzyosobowych drużyn z World of Warcraft. Druga gra wyraźnie była jedynie dodatkiem - głównym daniem były walki Zergów, Terran i Protossów.
Impreza rozpoczeła się od zgrzytu. Decyzja Blizzarda o wyłączeniu możliwości grania za pośrednictwem sieci LAN spowodowała, że wszystkie gry muszą toczyć się na oficjalnych serwerach firmy. Serwarach, z którymi organizatorzy weekendowego turnieju nie byli w stanie połączyć się przez kilka godzin, w wyniku czego rozgrywki zaczęły się ze znaczącym opóźnieniem.
Gdy już jednak wystartowały było tak jak być powinno na sportowej imprezie: wielki ekran, podniosła muzyka, pohukująca publiczność, transparenty, komentatorzy, oklaski i wiwaty. Były też zupełnie niepotrzebne wywiady z nazbyt uprzejmymi sportowcami, którzy zazwyczaj chcieli wygrać i życzyli wszystkiego dobrego swoim przeciwnikom, był ścisk i kolejki, a w wypełnionej setkami kibiców sali zdecydowanie brakowało świeżego powietrza.
Poziom samych meczy to już bardzo indywidualna sprawa. Pomimo, że Blizzard zaprosił naprawdę utalentowanych zawodników, mimo, że byli wśród nich dwaj Polacy (Tomasz "Tarson" Boroń i Artur "Nerchio" Bloch) to nie czułem aż takiej gęsiej skórki jak podczas zeszłorocznego Gamescomu, kiedy to Tarson walczył z Idrą. Po kilku godzinach miałem trochę dosyć tych sportowych emocji, więc ulotniłem się aby wrócić do domu... i oglądać mecze dalej, już za pośrednictwem internetu.
European Battle.net Invitational było imprezą promocyjną, prestiżową, choć bywają turnieje o większej puli nagród. Polacy nie dostali się do finałowej fazy turnieju, która będzie miała miejsce na Blizzconie, oficjalnym konwencie dla fanów firmy, ale Blizzard przekonał się jednak na własne oczy, że w Polsce jest cała masa ludzi chcących oglądać tworzone przez nich e-sporty. Trudno powiedzieć, ile zwyczajowej kurtuazji było w hasłach o "najlepszej publiczności wszech czasów”, ale nie da się ukryć, że masa ludzi świetnie bawiła się oglądając "wybuchające piksele”.
Czego chcieć więcej poza powtórką?
Właśnie, skoro jesteśmy przy powtórkach - jeżeli przegapiliście weekendowe mecze, możecie je oglądać na stronach Blizzarda.
Do ilustracji tekstu wykorzystałem zdjęcia wykonane przez organizatorów.
Konrad Hildebrand