eSzperacz #8: ICEY
Podążaj za strzałką.
Na Facebooku jest taka grupa, teoretycznie dla osób z branży okołogrowej, zrzeszająca niezdrowo podjaranych „świeżych” użytkowników Switcha. Wiecie, wystartowała w marcu zeszłego roku, wtedy wszyscy byliśmy żołtodziobami, a entuzjazmu w każdym z nas wystarczyłoby dla trzech Dominików Gąsek. A może nawet i czterech, jak o tym mocniej pomyśleć. Tam właśnie ktoś polecił rychły zakup ICEY, bo „to metagra z podwójnym lub nawet potrójnym dnem”. A mnie w takich sytuacjach więcej mówić nie trzeba, cały niezależny trend „meta” łykam bez popitki. ICEY wylądowało w niezdrowo pęczniejącej biblioteczce, a gdy Bartek akurat nie miał niczego do recenzji, czym mógłby pozbawić mnie kolejnego tygodnia, automatycznie poszło w ruch. Cztery godziny później w mojej głowie powstał zarys tego eSzperacza. (Owszem, niedługa pozycja)
ICEY Trailer
ICEY to dwuwymiarowy slasher. Blisko mu w stylu walki do DmC (z małym „m”) oraz Metal Gear Rising, chociaż anime-androido-ślicznotka z mieczem nie ma nawet 1/3 możliwości bohaterów tamtych pozycji. W prawo się biegnie i ciacha wszystkie napotkane roboty, od małych i powtarzających w kółko, do dużych z paskami energii na pół ekranu. Maks dwie godzinki, by stanąć blacha w blachę z Judaszem, czyli najgorszym ze wszystkich złych maszyn, który ma doprowadzić świat do ostatecznej ruiny. O ile wierzycie słowom zblazowanego narratora.
No właśnie, bo gość stanowczo za często nas upomina, by podążać za strzałkami. Jak gdyby wystarczyło go nie posłuchać w którymkolwiek momencie, by wyjść poza przewidziane granice świata przedstawionego. Złamać grę, doprowadzić do alternatywnego metazakończenia. Oczywiście - nic nie umknie jego uwadze, więc w pewnym momencie zabawa w nieposłuszeństwo zaczyna zamieniać się w dziwaczny dialog czynów milczącej protagonistki i boga-stwórcy, świadomego, że nie jesteśmy wymarzonymi przez niego graczami. A może to nie w fabule gry należałoby szukać prawdziwej fabuły? Może za kulisami jej produkcji kryje się ta rzeczywista intryga?
Takie pozycje są fantastyczne. O ile (ha!) powstają w naprawdę wizjonerskich ekipach. Umiejętne łamanie czwartej ściany wymaga nie lada wysiłku. Aktor głosowy, na którego barkach trzeba utrzymać wielowymiarowość takiego scenariusza, nie może na ten przykład brzmieć niczym byle początkujący gość w fachu, co dorabia sobie do czynszu. Kawałki dziwacznej układanki nie powinny czaić się kilka centymetrów obok „planowej” ścieżki. Nie twierdzę, że ICEY całkowicie zawodzi na tym polu (finał wątku z mailami jest wręcz super!), lecz jest trochę za grubo, bez odpowiedniego wyczucia ciosane, by dołączyć do Pony Island, Doki Doki czy Undertale. Ale akcję ma przyjemną i ogólnie to można.
Ach, znajdziecie ją również na pozostałych platformach, nawet mobilnych.