eSzperacz #7: Hexologic
Na chwilę możecie zapomnieć o sudoku.
Bo uroczy bąbel od polskiego zespołu MythicOwl bazuje właśnie na tych łamigłówkach i przez kilka dni był moim czołowym wyborem „pod krótką partyjkę”, obok nieśmiertelnego Picrossa. Właśnie - tylko kilka dni. Hexologic, choć szalenie kreatywny, ma przynajmniej o jakieś sto zagadek za mało, bym od zabawy odchodził w pełni usatysfakcjonowany, najedzony do syta. Ale to chyba dobrze dla samej marki, czyż nie? Lepiej pozytywnie zaskoczyć i pozostawić z delikatnym głodem, zapewnić sobie automatyczne kliknięcie w dniu premiery nieuchronnej kontynuacji niż, wiecie, spowodować serię wymownych ziewnięć.
Hexologic - Launch trailer
Niemniej „dopóki trwa” - jest naprawdę kreatywnie. Tradycyjną formułę wstrząśnięto czymś prostym, ale błyskotliwym. Zamiast kwadratów - sześciokąty. Zamiast pełnego spektrum cyfr, tylko trzy opcje wypełnień. Zamiast jednego zestawu zasad - tradycyjnie growe „przeszkadzajki”, wprowadzające coraz to większy mętlik wraz z radosnymi postępami. Materiały prasowe czarują wizją relaksującej oprawy audio-wizualnej, ale o wiele przyjemniej było mi kilka razy posłuchać czegoś z własnej biblioteki (obecnie: ścieżka dźwiękowa The Division i nowa Lykke Li) niż ambientowej oprawy Hexologic. Zdecydowanie ważniejsze były wyzwania umysłowe.
Poza kilkoma wyjątkami na ostatniej prostej - wyzwania dokładnie w sam raz, by nie rzucić konsolki z powrotem do plecaka, tylko wyczyścić planszę i spróbować od nowa, zamieniając wartości w dwóch pierwszych sześciokątach. Jeśli nigdy nie zmierzyliście się z żadnym sudoku, a tytuł Picross mówi Wam tyle, co treść zadań maturalnych z fizyki (kiedyś to naprawimy w eSzperaczu, spokojnie), jest to gra logiczna wymagająca takiego układania wartości w poszczególnych komórkach, by razem z pozostałymi w kolumnie oraz wierszu, do których należą, dawały wymaganą sumę. Bez strzelania, bez wybuchów, za to ze miłą satysfakcją, gdy dobrze wypełni się planszę złożoną z kilkudziesięciu sześciokątów.
I Hexologic całkowicie daje radę. Tylko jest odrobinę za krótki, żebym oszalał na jego punkcie (kończy tę sześciokątną przygodę gdzieś przy osiemdziesięciu poziomach), niemniej bez zastanowienia podrzuciłbym go każdemu wielbicielowi elektronicznej rozkminy. Autorom życzę zaś weny przy tworzeniu (o wiele większej?) "dwójeczki". Ach, tytuł dorwiecie też na Steamie i platformach mobilnych.