eSzperacz #53: Mars: Chaos Menace
Jeśli to byłby ostatni Szperacz, kończyłby cykl z hukiem.
Wiecie już o mnie na pewno, że lubię wszystkie arcade’owe (czyt. bardzo stare) gatunki. Miłość do shoot’em upów wyrażałem przez ten rok istnienia sobotnich tekstów całkiem często (ostatnio przy okazji wyśmienitego Black Birda), wiadomo, że w każdy kolejny wskoczę chętnie jak świnka do basenu na śmiesznych filmikach z internetu. Wskoczyłem i teraz. Tylko że nie woda tam była, a fekalia w litrach. Mars: Chaos Menace to najgorsze „stateczki”, w jakie grałem w swym niekrótkim przecież życiu. I spokojnie mógłby powalczyć o miejsce pięćdziesiąte w niedawnym szperaczozestawieniu.
[TRAILER] Mars Chaos Menace | BadLand Publishing
Co nie działa? Wszystko. Przeciwnicy „naklejeni” na tła. Proporcje ekranu. Dynamika rozgrywki. Mechanika tarczy, bez której wymijanie pocisków byłoby zwyczajnie niemożliwe. Tempo poziomów. Zaskoczenia między kolejnymi szefami. Poziomy trudności samych bossów. System rozwijania naszego żołnierzyka. Klimat. Dźwięki. Oprawa wizualna. Muzyka. Poziom trudności Normal. Plansze „bonusowe” pomiędzy światami. Przemierzanie zielonej dżungli - na Marsie. Pływanie w oceanie z krwiożerczymi szczupakami - na Marsie. Włączenie Chaos Menace więcej niż raz. Zmusiłem się aż PIĘĆ razy. Nie wierzcie cichej sugestii własnego umysłu, że „później będzie lepiej” - nie będzie, do samego końca.
Po co to piszę? Ku przestrodze. Że nawet tak oklepany i wydawałoby się bezpieczny gatunek da się doszczętnie spartolić. Widząc go na promocji, lepiej zerknąć gdziekolwiek za poradą. Bo potem będą kłopoty. Mars ma nawet brzydką grafikę w switchowych kafelkach, którą najchętniej usunąłbym z biblioteki. To właśnie prawdziwy dramat.
Jeśli to byłby ostatni Szperacz, dopisałbym „zobaczyłem dno, moja misja jest zakończona”.
Mars: Chaos Menace unikajcie na PC, PS4, Xboksie One oraz Switchu