eSzperacz #38: Lumines Remastered
„World of silence creepin' sightless time”.
Wiecie co? Myślałem, że po Tetris Effect oryginalne Lumines, nieważne jak ładnie prezentowałoby się na moim gigantycznym telewizorze, nie ma prawa na mnie już zadziałać. Byłem „tam”, przy starcie PSP, co prawda jako nastoletni smarkacz (nawet jeśli moim uczniom w tym samym wieku dziś trudno w to uwierzyć), ale dzieło Tetsuyi Mizuguchiego chwyciło mnie za gardło i nie odchodziło zbyt daleko przez cały okres życia przenośnej platformy Sony. Który u mnie trwał jeszcze w obecnej dekadzie. Remaster kupiłem, bo przecież wypada. A gdy włączyłem… No.
LUMINES REMASTERED Announcement Trailer - Nintendo Switch
Ktoś tam jeszcze w dzisiejszych czasach nie wie, czym Lumines w ogóle jest? To nie gra rytmiczna, podkreślmy, tylko „muzyczna” (traktująca muzykę jak budulec) logicznościówka w spadające klocki. Łączymy ze sobą jeden z dwóch kolorów w prostokąty, prostokąty wtedy znikają, czemu towarzyszą idealnie dopasowane do „rytmu” planszy sample w głośnikach, i trzeba głowę mieć na karku, by wytrzymać jak najdłużej. Czyli prawie godzinę, jeśli za punkt honoru postawić sobie „przejście” Lumines. W międzyczasie zmieniają się poziomy, gatunki muzyczne, gra zwalnia lub przyspiesza, po dwóch kwadransach trzymając nas zawsze na granicy wtopy i fuksa.
Remastered nie robi z materiałem źródłowym nic nad wyraz istotnego. Odkurza oprawę, wykorzystuje wibracje w kontrolerze, schludnie wygląda w nowej rozdzielczości. Jednak odpalając Switcha, na którym grę posiadam, bo „logiczne” i „przenośne” to synonimy, muszę sam siebie ganić, że mam coś do recenzji albo nie chcę iść spać za półtorej godziny - dlatego nie powinien klikać ikonki z Lumines. A jak czasem wygrywa ta słabsza wola, odlatuję w kosmos. Nic a nic nie zestarzało się to doświadczenie. Nie potrzebowałbym nawet tony dodatkowych wyzwań - obecnych, a jakże - aby bawić się wyśmienicie.
Lumines nie jest „zwykłą gierką”. Nie jest też taką elektroniczną medytacją, jak najnowsze dzieło nucącego Japończyka. Fajnie dryfuje sobie gdzieś pomiędzy. I bez różnicy, czy zainstalujecie je na Switchu, czy na pececie/PS4/Xboksie, zrobicie sobie bardzo fajną przysługę (czyt. zmarnujecie mnóstwo czasu z uśmiechem na ustach). To co, następne Lumines II Remastered? „Dwójki” nikt nie tykał od LAT.