eSzperacz #16: Overcooked 2
"GDZIE SĄ TALERZE?!"
Własne zasady złamałem, żeby ten tekst trafił tutaj już dzisiaj. Znaczy - umieściłem w cyklu „dwójkę”, nie rozprawiając się wcześniej z pierwowzorem. I nawet nie jestem przekonany, czy powinienem później nadrabiać tę achronologiczną zaległość. Bo wbrew temu, co chcieliby deweloperzy (Ghost Town), Overcooked 2 nie zasługuje na cyfrę w tytule. Kojarzycie dyskusję o tym, jak często „dwójki” rzeczywiście są kontynuacjami z krwi i kości, a jak często wersjami „jeden kropka dwa/pięć/siedemdziesiąt pięć”? To Overcooked 2 z całą pewnością należy do drugiej kategorii. O ile przynajmniej zamierzacie pichcić (a także kłócić się i przepraszać) z tymi samymi realnymi osobami obok, co wcześniej.
Overcooked 2 - Announcement Trailer - Nintendo E3 2018
Bo „rozszerzenie” oferuje tryb sieciowy. Komunikacja? Za pomocą skrótowych gestów-sygnałów typu „tnę”, „myję naczynia” lub „biorę dziś na żądanie” (ostatniego nie ma, rzecz jasna, ale przy Overcooked często chciałoby się mieć taką opcję). Odpadam. Ale nie musiałem się tym przejmować, bo moja partnerka to już weteran marki. Ruszyliśmy zatem wspólnie w podróż po świecie niebezpiecznie znajomych doznań dla podniebienia, by raz jeszcze wyciągnąć wszędzie „trzy gwiazdki”. I wyprać trochę brudów z przeszłości w międzyczasie. I wspiąć na szczyt własnych umiejętności. Nie, pod względem poziomu trudności też niewiele się zmieniło.
Jedyną gameplayową nowiną jest umiejętność rzucania surowym składnikami. Pokrój cebulę i rzuć nią na drugi koniec planszy. Jak będziesz miał szczęście, to wpadnie od razu do gara lub rąk współpracownika. Są sytuacje, w których można tym uratować drużynie skórę. A jeszcze częściej wprowadza dodatkowy chaos, bo szamka lata we wszystkich kierunkach, wala się pod nogami lub spada w przepaści. Cała reszta… to Overcooked, po prostu. Bodaj jedno z najfajniejszych wieloosobowych doświadczeń, jakie można przeprowadzić na własnej kanapie. Czy gdziekolwiek indziej - myśmy „jedynkę” kończyli w schronisku na Szrenicy. Hasztag „switchowcy zrozumio”.
Pomysłowość twórców co prawda zna granice, a obok motywów całkiem świeżych - gotowanie na płynących po rzece tratwach wymaga od nas ryzykownego rzucania, a automatyczna taśma przebiegająca dookoła kuchni zmusza do cyklicznych rundek po wszystkich stanowiskach - nie zabraknie wielu kalek z poprzedniej odsłony. Bardziej lub mniej kreatywnych. Powróci też większość znanych potraw. Jeśli komuś to nie przeszkadza, bo po prostu chce zaszaleć ze znajomymi, to wiadomo - w ten sposób marka może rozrastać się jeszcze wielokrotnie. Ja też bawiłem się bardzo dobrze. Niemniej - gdyby to była pełnoprawna recenzja, bez większej świeżości nie potrafiłbym bez wyrzutów sumienia napisać, że „warto”. Chyba że w oryginał nie graliście w ogóle.
Zielonym w temacie pragnę uzmysłowić największą wadę Overcooked (obu wersji) - singiel. Granie samemu. Jest możliwe, lecz nie ma w zasadzie niczego wspólnego z prawdziwym charakterem zabawy. Trzeba przeskakiwać z jednej postaci w drugą i być absolutnym specem multitaskingu. Ale przede wszystkim - na nikogo się nie krzyczy.
W Overcooked 2 zagracie również na pozostałych platformach. Do czego również można zachęcić