Escalation - recenzja dodatku do Call of Duty: Black Ops
Escalation - drugi dodatek do Call of Duty: Black Ops - pojawił się niedawno na PS3, a miesiąc wcześniej na Xboksie 360. Za 1200 MSP lub 52 zł znów dostajemy cztery mapki i jedną przygodę z zombiakami w roli głównej. Nie wszyscy będą zadowoleni.
29.06.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:04
Rrreżyser na plaaaanie! Mówię tu na przykład o fanach klasycznej rozgrywki w trybie Zombies, na których w Escalation czeka nieco zmieniona formuła zabawy. I bynajmniej nie chodzi mi tu o fakt, że czwórka graczy ma możliwość wcielenia się w hollywoodzkie gwiazdy.
Recenzję pierwszego dodatku - First Strike - znajdziecie tu.
Sarah Michelle Gellar, Robert „Freddy Krueger” Englund, Michael Rooker i Danny Trejo zostali bowiem wybrani przez samego George'a Romero do nakręcenia kolejnego filmu z żywymi trupami. Szło nieźle do momentu, gdy na plan wkroczyły prawdziwe zombiaki i porwały reżysera. Wbrew temu, co możecie pomyśleć, Call of Dead nie polega na próbie odbicia Johna. Wprost przeciwnie - to właśnie przed nim trzeba przez cały czas uciekać.
Dzierżący w łapie wielki młot zombie-Romero ma tylko jeden cel - rozłupanie czaszek wszystkim graczom. Rzecz jasna na syberyjskiej mapie roi się też od zwykłych nieumarłych, ale to jego śmiech będzie mroził Wam krew, gdy nie będzie starczało punktów na odblokowanie kolejnej drogi ucieczki. A musicie wiedzieć, że obszar zabawy w zgniłego kotka i myszkę jest naprawdę olbrzymi. Bez dobrej komunikacji nietrudno o rozdzielenie się drużyny w jednym z wielu labiryntów.
Zabawa jest świetna - trup ściele się gęsto, bohaterowie prześcigają się w „jednozdaniowcach” (niestety, szybko zaczynają się powtarzać), a dzięki nowej broni możemy bawić się w zbawcę zombiaków i przemieniać ich znowu w ludzi. Rzeźnia cieszy jak zawsze - problem w tym, że z Romero na naszym tropie jest już mniej beztroska. Jeśli do tej pory odpalaliście tryb Zombies, żeby na spokojnie pogadać z kuplami, jednocześnie posyłając ponownie do grobu populację sporego miasta, to Call of Dead pewnie zmusi Was do większego skupienia na samej grze i współpracy. Nie mówię, że jest to złe - ot, lojalnie ostrzegam.
Muszę też ostrzec fanów Maczety czy Englunda. Owszem, w trakcie intro pierwszy z panów wywija dwoma ostrzami, a drugi radzi sobie z zombiakami za pomocą wideł, ale w trakcie gry każdy z bohaterów dysponuje już tylko standardowym wyposażeniem. Szkoda.
No ale Call of Dead to jeszcze nie wszystko. Nową przygodę uzupełnia jeszcze pakiet czterech map do standardowych trybów.
Convoy
Jeśli lubicie biegać z shotgunem/SMG i zgarniać fragi z najbliższej odległości, na pewno spodoba Wam się Convoy. Zwłaszcza w trybach skupiających się na zadaniach. Kamperzy też mają tu swoje miejsca, ale raczej tylko denerwują, niż wnoszą coś do rozgrywki. Główna akcja rozgrywa się zawsze w centrum mapy, gdzie liczy się szybkość, pewność siebie i dobry słuch, ponieważ delikatny dzwoneczek powiadamia wszystkich, gdy ktoś zbliży się do stacji benzynowej. Akcja nie jest aż tak szybka jak swego czasu na Vacant czy Trailer Park (bo i mapka jest większa), ale dużo jej nie brakuje.
Hotel
Sporo wpadania na siebie w zamkniętych korytarzach oferuje też Hotel. Jak łatwo się domyślić, akcja toczy się tu w hotelowym kompleksie, z dwoma budynkami po obu jego stronach. Budowa poziomu nie mogłaby być bardziej klasyczna, dlatego też rozgrywka wygląda podobnie, jak chociażby na Highrise w Modern Warfare 2. Nie posunę się do stwierdzenia, że jest zrzynka, ale tylko dlatego, że na mapce z gry Infinity Ward grało mi się dużo lepiej. Hotel to moim zdaniem najsłabszy element zestawu - mapka jakich wiele.
Zoo
Dużo ciekawsze jest Zoo. Zarówno wizualnie, jak i rozgrywkowo mapka przypomina z kolei najlepszą planszę z dodatku Insurgence do Modern Warfare 2 - Carnivale. Podobnie jak tamto wesołe miasteczko, także porzucone Zoo zachęca do eksperymentowania z różnymi rodzajami broni. To bardzo uniwersalna mapka, na której każdy będzie się dobrze bawił. Do tego całkiem rozbudowana, a kolejne ścieżki zauważamy dopiero w trakcie kolejnych rozgrywek. Jedna uwaga dla niedzielnych snajperów - jeśli celujesz do kogoś, leżąc wysoko na torach zdezelowanej kolejki, bądź pewien, że ktoś inny mierzy już do ciebie.
Stockpile
Świetna mapa do trybu Headquarters z akcją skupioną w samym centrum, w innych rodzajach zabawy już tak nie błyszczy. Rozgrywka sprowadza się w nich do standardowego uganiania się za przeciwnikami po kolejnych zabudowaniach i unikania otwartej przestrzeni. Zabudowa jest stosunkowo ciasna, więc snajperzy muszą poszukać sobie naprawdę dobrych pozycji, ale chyba lepiej jest po prostu zmienić zestaw uzbrojenia i dołączyć do harców. Tyle że od map, za które muszę zapłacić, oczekuję raczej nowych wrażeń, a nie tego samego, co oferują mi już plansze dostarczane razem z grą.
Za mało Ocenę Escalation Pack najlepiej rozbić na dwa elementy. Pierwszym z nich jest oczywiście Call of Dead - nowa przygoda do trybu Zombies. Treyarch pokazał, że zmiana reguł potrafi mocno ożywić rozgrywkę. Do tego mapka jest naprawdę wielka i nie skąpi sekretów, oferując mnóstwo zabawy.
Jeśli chodzi już o standardowe mapki, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za mało w nich świeżości i nowych pomysłów. Stockpile cierpi na brak jakiegokolwiek charakteru, Hotel powtarza po Highrise i tysiącu innych mapek do trybów Capture the Flag i nawet Zoo - moim zdaniem najciekawsza lokacja - wygląda, jakby autorzy trochę za długo grali w dodatek do Modern Warfare 2.
Activision, wyceniając dodatkowe mapy na poziomie 15 dolarów, wysoko ustawiło poprzeczkę jakości, którą powinny pokonać. Moim zdaniem Escalation najzwyczajniej w świecie się to nie udało.
Maciej Kowalik