ePremier League, czyli na temat najpoważniejszego jak do tej pory romansu Fify z e‑sportem
Gracz A strzały celne: 30 gole: 0, Gracz B strzały celne: 1 gole: 1
Meczy kończących się podobnymi statystykami każdy fan Fify zapewne trochę w swoim życiu rozegrał. Od lat trwają spory czy to kwestia oskryptowania czy może wyjątkowo złośliwej momentami matematyki. Albo gole tracone z komputerem natychmiast po obraniu taktyki obronnej, przy zdobyciu korzystnego wyniku... Te oraz sporo innych rzeczy sprawiają, że wątpliwości związane z zamianą Fify w e-sport zdają się całkiem zasadne. Z drugiej strony jako człowiek który nie rozumie e-sportu, akurat w taką wersję bardzo chętnie bym pograł.
ePremier League to cyfrowy odpowiednik najlepszej - zdaniem wielu, ale akurat nie zdaniem autora wpisu - ligi świata. Każdy z 20 klubów Premier League będzie miał w grze swojego reprezentanta wyłonionego w sieciowych eliminacjach. Początkowo zostanie wybranych po kilku najlepiej grających poszczególnymi drużynami graczy, następnie zostanie po jednym dla każdej platformy. Finał zostanie rozegrany podczas specjalnego wydarzenia w Londynie, już w marcu.
Ciekawa inicjatywa, choć na razie ograniczona niestety do graczy mieszkających na wyspach. Wątpliwości może budzić też istniejące przecież w grze współczynniki określające siłę drużyny. Fani beniaminków będą mieć zapewne problem, żeby powalczyć w wielkim finale, choć kwalifikacje mogą okazać się dzięki niszowej ekipie łatwiejsze. Wierzę jednak w to, że EA ma wszystko przemyślane jak należy. Sukces inicjatywy może bowiem spowodować rozszerzenie inicjatywy na kolejne państwa.
A tymczasem ikonka Fify 19 rzuca mi się mocno w oczy przy dodawaniu obrazka do tego newsa...
Tak swoją drogą jeszcze taki drobny pudelek na sam koniec wpisu. Podobno Ronaldo znów narobił EA "mnóstwo smrodu". Najpierw miał zniknąć z okładki po tym jak wytransferował się do Juventusu. To jeszcze mu przebaczono, ale wysnute w jego kierunku ostatnio ostrzeżenie o gwałt... EA będzie wycinać Portugalczyka z materiałów promocyjnych. Tak przynajmniej napisali rano w Internecie...
Krzysztof Kempski