Elektroniczne połamańce, liryczne ballady czy rockowy wykop? Wybieramy najlepszą ścieżkę dźwiękową roku
Powiedzenie mówi, że muzyka łagodzi obyczaje. Zanim więc zabierzemy się do przyglądania się minionym miesiącom pod bardziej wzbudzającymi kłótnie kątami, powspominajmy co nam w grach... grało.
W wewnętrznym głosowaniu wybraliśmy 10 gier, których muzyka będzie się nam kojarzyła z 2011 rokiem. Kilka typów pewnie Was zaskoczy, bo to jakość ścieżki dźwiękowej, a nie samej gry motywowała nas do wyboru tych konkretnych tytułów.
Western na ostro - „Call of Juarez: The Cartel”, autor: Paweł Błaszczak
Wszyscy wiemy, jakim zawodem okazała się sama gra. Ścieżka dźwiękowa była jej najjaśniejszym punktem i bez dwóch zdań zasługuje na wyróżnienie. Paweł Błaszczak już przy okazji poprzedniej części Call of Juarez pokazał, że do Dzikiego Zachodu pasuje nie tylko Ennio Morricone. Przeniesienie akcji „The Cartel” do współczesności pozwoliło jeszcze odważniej zmieszać standardy gatunku z gitarowymi riffami i dudniącą perkusją. W efekcie nad drapieżnymi, pełnymi energii kompozycjami unosi się wyraźny duch westernów, które znamy z dawnych lat. To prawdziwy współczesny Dziki Zachód.
Klasyka w nowym wydaniu - „Ace Combat: Assault Horizon”, autorzy: Namco Sound Team
Dwie rzeczy, za które uwielbiamy serię Ace Combat to widowiskowe pojedynki bohaterskich pilotów i niesamowite ścieżki dźwiękowe. W tym roku gra przeszła gruntowny lifting i to samo spotkało towarzyszącą walkom muzykę. Podniosłe, orkiestrowe aranżacje towarzyszące „Fires of Liberation” ustąpiły nieco miejsca nowocześniejszym kompozycjom. Wrażenie robi przekrój przez gatunki. Na ścieżce dźwiękowej znajdziemy rzewne zaśpiewy, popisy sekcji dętej, fragmenty wyjęte prosto z opery, czy heavymetalowe solówki. Lata się przy nich wybornie, ale i w oderwaniu od gry muzyka z „Assault Horizon” nie zawodzi.
Dźwięki Animusa - „Assassin's Creed: Revelations”, autorzy: Jesper Kyd, Lorne Balfe
Jesper Kyd to kompozytor, który jest z serią Assassin's Creed od samego początku. Jego muzyka ewoluowała bardzo podobnie jak kolejne gry, największy skok zaliczając pomiędzy pierwszą a drugą częścią. Jednak o ile „Revelations” jest w mniejszym lub większym stopniu pozbawioną błysku kopią „Brotherhood”, o tyle album z muzyką stanowi piękne podsumowanie dotychczasowej twórczości Duńczyka. Na trzech płytach znajdziecie tu nie tylko wszystkie charakterystyczne jej elementy, ale i wiele nowinek, które jednak ślicznie wpasowują się w klimat przygód przodków Desmonda. Nie jest to może muzyka, która obudzi Was lepiej niż poranna kawa, ale przynajmniej mi świetnie się przy niej pracuje, krząta po domu... po prostu spędza dzień, od czasu do czasu trafiając na fragment, który przypomina mi jakiś moment z gry.
Granie na emocjach - „Bastion”, autor: Darren Korb
„Bastion” jest grą piękną w każdym tego słowa znaczeniu, ale straciłby sporo swojego uroku, gdyby nie bajeczna ścieżka dźwiękowa. Chodzi zwłaszcza o kilka utworów, które tak bardzo kojarzą się z opowieścią, że na długo po napisaniu jej ostatniego rozdziału, nucimy je sobie zupełnie bezwiednie. Te melodie są nieodłączną częścią historii opowiadanej przez narratora, dlatego przed przesłuchaniem płyty naprawdę lepiej chociaż raz przejść grę, by nie okraść się z przyjemnego zaskoczenia. A potem słuchać, słuchać, słuchać na okrągło.
Dyskoteka dla robotów - „Portal 2”, autor: Aperture Science Psychoacoustics Laboratory
Jeśli chcecie wkurzyć sąsiadów, to właśnie na ścieżce dźwiękowej z „Portal 2” znajdziecie kilka utworów, które gwarantują odpowiedni efekt. Na trzech płytach Valve upchnęło potężnie zróżnicowaną bibliotekę elektronicznych dźwięków. Od takich, które delikatnie wyciągną nas z łóżka jako poranny budzik, po kompozycje połamane tak perfidnie, że sprawiają wrażenie składanych przez niemającą słuchu maszynę losującą. Ale nawet te pozorne tortury dla uszu mają w sobie magię GlaDOS, Wheatleya i kompleksu naukowego Aperture Science, gdzie przecież też ciągle ktoś chciał nas skrzywdzić, a mimo to bawiliśmy się świetnie.
Kroniki Dragonborna - „Skyrim”, autor: Jeremy Soule
Wiecie, że ścieżka dźwiękowa „Skyrim” to nie tylko motyw przewodni wyśpiewywany wieczorem w barach? Jeremy Soule zapełnił swoimi kompozycjami aż cztery płyty CD i choć „Dragobnorn” z pewnością jest utworem, który najłatwiej zapada w pamięć, to czym byłyby wędrówki po Tamriel bez delikatnych, snujących się gdzieś w tle melodii? Muzyka to istotna część stworzonego przez Bethesdę świata - ostrzega przed niebezpieczeństwem zanim sami je zobaczymy, daje znać, że zagrożenie minęło, a każdy, kto powie, że nie czuje przypływu mocy, gdy chór oznajmia nauczenie się kolejnego Okrzyku, skłamie.
Lament przyszłości - „Deus Ex: Bunt ludzkości”, autor: Michael McCann
Michael McCann zagrał bezpiecznie, nie siląc się na reinterpretację standardów muzyki, opisującej mało kolorowe wizje przyszłości. Spoglądając w jarzące się bursztynem okna siedzib korporacji rządzących światem spodziewamy się właśnie takich, posępnych i przejmujących utworów. Nie ma nic złego w nie wyważaniu otwartych drzwi. Zwłaszcza, że ostatnio jakby mniej cyberpunkowych klimatów zarówno w grach jak i w kinie, więc o żadnym przesycie i potrzebie zmian nie ma mowy.
Baw się razem z nami - „Rayman Origins”, autorzy: Christophe Heral i Billy Martin
Równie rozbrykana jak sama gra, ścieżka dźwiękowa z „Raymana” trafiła do zestawienia za łatwość, z jaką wywołuje uśmiech na twarzy. Nie można zachować powagi, słysząc wokalne popisy Lumków i innych stworzeń, zamieszkujących stworzoną przez Michela Ancela krainę. Wrzućcie płytkę do odtwarzacza, a po chwili świat wyda się dużo bardziej zabawny. Efektów ubocznych nie stwierdzono.
Tak brzmi zemsta - „SOCOM 4: Polskie siły specjalne”, autor: Bear McCreary
Bear McCreary nie robi kiepskich rzeczy, choć gry, nad którymi pracuje powinien dobierać ostrożniej (pamiętacie „Dark Void”?). Na szczęście na ścieżce dźwiękowej „SOCOM 4” słychać dokładnie to, czego oczekujemy od tego kompozytora. Jeśli McCreary'emu zabrakłoby kiedyś pieniędzy, spokojnie mógłby sprzedać te utwory jako nigdy niewydany album z „Battlestar Galactica”. Nikt by się nie zorientował, bo choć słychać tu więcej egzotycznych brzmień Bliskiego Wschodu, to i tak tempo napędzają głównie marsze z wybijanym przez perkusję rytmem i gitarowymi wtrąceniami.
Prosto z rynsztoka Los Angeles - „L.A. Noire”, autor: Andrew Hale, Simon Hale
Gra, w której jedna ofiara trafia się raz na dwie godziny to dziś rzadkość. Przed autorami ścieżki dźwiękowej do „L.A. Noire” stało więc nie lada wyzwanie: spotęgować istotę tego faktu i nadać szczególne znaczenie morderstwu. Jaka w tym rola muzyki, zapytacie? Ogromna. Ścieżka dźwiękowa była przytłaczająca, ciężka i momentami wręcz minimalistyczna, oparta głównie na fortepianie i trąbce. Nadawała specyficzny ton i idealnie odzwierciedlała samopoczucie głównego bohatera, narażonego na obcowanie z nierzadko okrutnymi widokami. Od ledwie słyszalnych uderzeń w klawisze fortepianu, które towarzyszyły oględzinom miejsc zbrodni, aż po charakterystyczny dla epoki wachlarz melodii jazzowych. Na dokładkę mamy utwór kończący grę, z rewelacyjnym wokalem Claudii Brücken, który nie pozwalał na odejście od telewizora przed jego końcem. To wyjątkowa ścieżka z wyjątkowej gry.
Ostateczny głos należy do was!