Ej, a graliście w... Thomas Was Alone?
Zżyliście się kiedyś z figurami geometrycznymi? Nie? Czyli nie graliście w Thomas Was Alone.
09.11.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:36
"Thomas był sam. Wow. Dziwna pierwsza myśl"
Tymi słowami zaczyna się Thomas Was Alone. I to ostatni raz, gdy Tomek jest sam. Raz, że niebawem do czerwonego prostokąta (bo tak, nasz pełnokrwisty bohater nie ma ani rączek, ani nóżek - ma za to cztery kąty) dołączą pozostali znajomi prosto z podręcznika do matematyki. Dwa, że już zawsze będzie miał mnie i masę pozostałych graczy, których rozkochał na zabój.
Choć tak na dobrą sprawę rozkochał nas ktoś inny. Pod grą podpisuje się przede wszystkim Mike Bithell. To jemu należy się największy props, szacun czy co też tam dzisiejsza młodzież przyznaje sobie nawzajem. To Bithell stworzył niepozorne arcydzieło z prostego pomysłu. Co do tego nie ma wątpliwości. W drodze od spartańskiej flashowej platformówki do opowieści o przyjaźni i istocie człowieczeństwa pomogło mu jednak kilka osób.
Thomas Was Alone
Po pierwsze, bawiący się wczesną wersją Thomas Was Alone gracze. To oni poczuli dziwną do wyjaśnienia więź z kanciastymi bohaterami. To dzięki nim Bithell skupił się wlaśnie na rozwijaniu postaci. Postawił na szczęście na prostotę. Po eksperymentach z przypominającymi obywateli South Parku ludkami wrócił do podstawowych założeń. Do kształtów i kolorów.
Po drugie, kolega po fachu, który widząc prototypy gry, rzucił: - Weź dorzuć jakiś emo tytuł, to ludzie zaczną szukać nieobecnej głębi.
Nie miał pojęcia, że ta głębia wkrótce się w Thomas Was Alone pojawi. Nie wzięła się jednak znikąd.
Po trzecie - najważniejsze - Danny Wallace. Panie i Panowie, oto narrator i dusza Thomas Was Alone.
Narrator i dusza słusznie nagrodzony nagrodą BAFTA.
Ale żeby nie było, że tylko artyzm i egzystencjalne pierdu-pierdu. Thomas Was Alone to przede wszystkim świetna platformówka. Idealny balans główkowania z testem małpich palców. Fenomenalna mechanika. Inteligentne zagadki. Świeże pomysły. Podręcznikowe budowanie coraz wyższego poziomu trudności. Niepowtarzalny (choć często po premierze kopiowany) styl. To Thomas Was Alone w największym skrócie.
A miszmasz ten posypano jeszcze cudną ścieżką dźwiękową. O, z takimi perełkami.
Spokojnie, Tomasz - już nigdy nie będziesz sam. Mimo że nie masz strun głosowych, zadałeś pytania, od których odbił się David Cage i cała plejada grafomanów chcących grami odpowiedzieć na wielkie pytanie o życie, wszechświat i całą resztę. Ten mały glitch w systemie zmienił wszystko. Zagrajcie, a nigdy nie spojrzycie na kwadrat w ten sam sposób.
Piotr Bajda
"Ej, a graliście w..." to cykl, w którym będziemy blogować o grach, o których chcemy Wam coś opowiedzieć. Mogą być stare, mogą być nowe, mogą być świetne, a mogą okazywać się też crapami. Grunt, że zmusiły nas do podzielenia się z Wami historyjką.
A może i Was zachęcą do podobnych opowiastek? Śmiało. Ślijcie je na kontakt@polygamia.pl Może trafią na stronę.