Ej, a graliście... w Call of Duty?

Ej, a graliście... w Call of Duty?

Ej, a graliście... w Call of Duty?
Paweł Olszewski
19.01.2016 11:11, aktualizacja: 24.01.2016 13:34

Albo nie miałem sprzętu... Pamięć taka niejasna. Ogrywałem za to konsolowe odpowiedniki dwóch pierwszych części na zasłużonej PS2: The Finest Hour oraz Big Red One (łypiąc z zazdrością na pojawiające się w okolicy Xboxy 360). Tak, niewiele osób o nich pamięta, a dla mnie były jedynymi drugowojennymi strzelankami poza Medal of Honor i Brothers In Arms. Mało tego, były świetne. Big Red One długo uważałem za najwybitniejsze osiągnięcie w tym podgatunku.

Latek minęło już prawie trzynaście i pod łysiejącym czerepem powstał kolejny szalony projekt. Bo ja generalnie jestem dość wąski w FPP, całkiem dawno temu dałem sobie spokój z gonieniem za trendami, a Activision do spółki z marką Call of Duty służyły mi wyłącznie w recenzjach za metafory wyzysku, rokrocznego cyklu produkcji, niewolnictwa i żądzy kasy. A że tylko krowa zdania nie zmienia, postanowiłem dać sobie szansę.

Obraz

Wykupiłem na aukcjach większość odsłon CoD-a (wciąż pozostały mi przenośne odszczepy, ale to temat na następny maraton) z ambitnym planem przejścia wszystkich chronologicznie. Jestem naznaczony konsolami, więc tam gdzie mogłem nieco ściemnić (druga odsłona numerowana), zrobiłem to. Pierwowzór należało dokupić sobie na PC, jednak fizyczny stan wystawianych w Sieci kopii błagał tylko o litościwe dobicie młotkiem. Musiałem zatem ruszyć w miasto. Tak, pod względem gier jestem na tyle pedantyczny, że w środku zimy wyszedłem na zwiady za grą wartą dwie dyszki.

SMS od kumpla - jest na Rynku w Empiku, widział przy okazji. Podziękowałem duchom Wrocławia, że nasze miasto przechowuje takie eksponaty. Po dwóch godzinach byłem z powrotem w mieszkaniu z brakującym ogniwem małej kolekcji. Nieładne pudełko, typowe „best of”, ale przynajmniej oryginał i nówka. Ściągam folię, płytka do laptopa, instaluję i nareszcie gram?

Bynajmniej. Przypomniał mi się od razu temat, który poruszył niedawno nasz poprzedni rednacz na spotkaniu autorskim, inwigilowany przez uniwersyteckich speców od gier. Pecetowa archeologia jest dużo trudniejsza niż ta konsolowa. Po próbie włączenia gry dostałem wyłącznie chłodne powiadomienie, że sobie nie pogram. Bo Windows 8.1, czyli za dużo za nowy.

Obraz

I nie wystarczyło uruchomienie aplikacji w trybie zgodności ze starszym systemem. Twardy orzech do zgryzienia musiał przeczekać Sylwestra i ciężkie dni następne, bym w końcu uległ namowom znajomych. Bo przecież, by swoją oryginalną, starą grę z PC uruchomić, wystarczy swoją oryginalną, starą grę scrackować. Eureka.

Bawiłem się średnio, ale niczego innego się nie spodziewałem po trzynastoletnim opóźnieniu. Pierwsze Call of Duty dużo zrobiło dla gatunku, a zmiany te z dzisiejszego punktu widzenia wydają się po prostu czymś normalnym. W starych Medal of Honor śmigaliśmy samotnym wilkiem, któremu wybicie całego batalionu Niemiaszków przychodziło z łatwością. To dopiero od CoD-a zrozumieliśmy, że w historii nie było czegoś takiego, jak jednoosobowa wojna, a bez dziesiątek padających przy nas żołnierzy nie ma mowy o jakiejkolwiek imersji. No i pięknie zapożyczony z „Wroga u bram” początek kampanii rosyjskiej, przepłynięcie Wołgi przed odbiciem Stalingradu - klasyka (choć ośmielę się stwierdzić, że The Finest Hour zrobiło to lepiej).

Call of Duty Finest Hour - Mission 1

Wiem, że w dalszej części swojego maratonu czekają mnie rzeczy lepsze, „jedynkę” nadrobiłem z poczucia obowiązku.

Nie o to chodzi jednak w tej opowiastce. Chodzi o to, że musiałem spiracić grę. Pomijając kwestie moralne, krwawiące sumienie i tym podobne - to po prostu dziwne. Poczytałem sobie z ciekawości fora. Ludzie, którzy kupują Call of Duty na Steamie, za dużo wyższą cenę nota bene (20 euro, gdy to piszę), mają dokładnie ten sam problem. Wydawało mi się, że ta platforma jest uniwersalna, a stare gry można nań brać w ciemno. Jeżeli człowiek czegoś się uczy w swoim życiu, to na pewno nieufności.

I to nie jest tak, że psioczę sobie na PC, by za chwilę gloryfikować konsole. Bo wychodzi na to samo koniec końców - chcesz zagrać w grę sprzed półtorej dekady, musisz zaopatrzyć się w stary sprzęt. Lub - w tym wypadku - wrócić na Windowsa XP. Co akurat nie byłoby takie złe moim zdaniem. To raczej ostrzeżenie dla wszystkich, którym w najbliższym czasie zechciałoby się przeżyć podobny powrót do przeszłości.

Adam Piechota

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)