Eagle Flight - recenzja. VR‑owego orła cień
Wirtualnej rzeczywistości brakuje core'owych gier? Brakuje, ale casualowe propozycje są coraz ciekawsze.
Premierowe gry dedykowane wirtualnej rzeczywistości w połączeniu z REZ-em czy zaktualizowanym pod PlayStation VR Bound sprawiają, że posiadacze gogli raczej nie mogą narzekać na małą liczbę VR-owych tytułów. Tym bardziej, że w tzw. okienku premierowym cały czas wychodzą nowe. Robinson: The Journey czy właśnie Eagle Flight, w którym miałem okazję sobie troszkę polatać, to kolejne propozycje dla fanów technologicznych nowinek.Ubisoft wskoczył na głęboką wodę i zabrał się za przygotowywanie gry o lataniu. Gry o lataniu w wirtualnej rzeczywistości, czyli jednej z bardziej, mówiąc kolokwialnie, „rzygotliwej” rzeczy, jaką można stworzyć. Pokazał to Adr1ft czy EVE: Valkyrie, przy których czułem spory dyskomfort. Do Eagle Flight podszedłem więc dosyć sceptycznie i dosyć szybko zmieniłem zdanie, bo Francuzom udało się znaleźć złoty środek.
Nie wiem czy to zasługa faktu, że orłem kierujemy ruchami głowy, a nie jak w innych grach analogiem (przy możliwości swobodnego rozglądania się ruchami głowy), czy to może dzięki widocznemu na ekranie dziobowi drapieżnika, co jest dobrym punktem odniesienia. W każdym razie fruwanie nad postapokaliptycznym Paryżem nawet w trakcie dłuższych posiedzeń nie przyprawia o mdłości i po prostu bawi. Powiązanie sterowanie z ruchami głowy sprawia, że nie zrobimy beczki ani śruby, ale coś za coś, to właśnie miedzy innymi dzięki temu ograniczeniu gra jest zdatna do użytku.Brak możliwości wykonywania wspomnianych wyżej lotniczych ewolucji nie oznacza, że jest nudno. Ptaszyskiem można znacznie przyspieszać i zwalniać, co w połączeniu z gwałtownym ruchem głowy szybko pozwala zmienić kierunek lotu. Generalnie sterowanie ogranicza się do tych dwóch przycisków na padzie i poruszania głową, dzięki czemu Eagle Flight sprawdzi się zarówno jako zabawka dla dzieci (sprawdzone, ciężko je odciągnąć od gogli) jak i dorosłych w wieku przedemerytalnym (również sprawdzone, choć ci szybciej odpuszczali).Ustaliliśmy już, że w Eagle Flight bardzo fajnie się fruwa. A co jeszcze można tutaj robić? No w sumie... nic. Jest to po prostu gra o fruwaniu. W trybie swobodnego lotu jak i w misjach, gdzie przeważnie trzeba zaliczyć w określonym czasie określoną liczbę lewitujących obręczy, coś znaleźć albo kogoś eskortować. Fikuśna architektura bajkowego, opuszczonego przez ludzi Paryża pozwala na przefrunięcie naprawdę fajnymi trasami, gdzie często wznosimy się w górę tylko po to, żeby zaraz pikować, przebić się przez ścianę wodospadu i zwiedzić na przykład jaskinię.Eagle Flight to kilka rodzajów fruwających aktywności na jakieś cztery godziny gry. O ile na początku jest banalnie prosto, tak z czasem coraz trudniej wykręcić najlepszy czas czy zdobyć wszystkie 3 gwiazdki w każdym wyścigu. Dodatkowym motywatorem szlifowania wyników są sieciowe listy wyników, klasyczne znajdźki, a jak już to wszystko się nam znudzi, to możemy włączyć tryb sieciowy. Skłamałbym pisząc, że w lobby zawsze jest pełno chętnych do zabawy, ale w pojedynkach 3 vs 3 tak naprawdę wystarczy raptem dwóch graczy.Każdy w przeciwnej drużynie, każdy musi przejąć leżącą gdzieś w uliczkach Paryża padlinę i odstawić do swojego gniazda. Brzmi banalnie, ale wciąga, zwłaszcza że tutaj można strzelać kulami (bąblami powietrza/kulami energetycznymi? Nie mam pojęcia) i zarówno strącać przeciwników jak i wytrącać im ze szponów zdobycz. Fajna, dynamiczna zabawa, w której naprawdę trzeba wykazać się refleksem i giętką szyją. Powolne, płynne ruchy w takt relaksującej ścieżki dźwiękowej z single’a w trybie multi się nie sprawdzą. Żeby w ogóle przeżyć, trzeba kluczyć między kamienicami, pod mostami i innymi niebezpieczeństwami.
Sandoksowe, ale proste, żeby nie powiedzieć toporne, wyciosane w silniku Unity miasto jest jednocześnie pełne kolorów i ciekawe. Gdyby bardziej przyjrzeć się otoczeniu to moglibyśmy znaleźć trochę kamienic zbudowanych według wzoru „Ctr + c”, „Ctr + v”, ale przeważnie nie ma na to czasu. A jak już jest, to lepiej popatrzeć na przedstawicieli lokalnej fauny, ze słoniami włącznie. No bo kto zabroni słoniom spacerować ulicami Paryża? Miasto urozmaicają prawdziwe atrakcje Paryża i szereg korytarzy (przez zniszczone budynki), przesmyków czy nawet tuneli metra. Grafika jako taka nie robi wrażenia, bardziej spawie wrażenie "telefonowej". Ratuje ją oświetlenie i dynamiczny cykl dobowy. Mała rzecz, a cieszy.Pełnoprawne pudełkowe wydanie Eagle Flight mniej zorientowanego gracza może trochę zmylić w kwestiach rozmachu. To kameralna produkcja, swego rodzaju eksperyment z formułą VR-owego lotu. Warto jednak podkreślić, że gra-eksperyment, a nie kilkuminutowe doświadczenie-eksperyment. Za całością stoi Ubisoft, więc przy zachowaniu tej kameralności mamy też bardzo porządny, polski dubbing, przemyślaną rozgrywkę czy w końcu trochę niższą niż za nowość AAA cenę (choć wciąż moim zdaniem za wysoką). Najważniejsze jednak, że Eagle Flight to w tej chwili najlepsze jak dotąd VR-owe latanie. Chyba nikt się tego nie spodziewał właśnie po tym niepozornym tytule.
Paweł Olszewski