EA wyłączyło mikrotransakcje w Star Wars Battlefront 2. Tymczasowo
Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, że wydawca nie działa po omacku...
Dziś premiera. W obliczu dyskursu zdominowanego przez kiepskie praktyki biznesowe EA można było ten fakt przeoczyć. Już ścięcie kosztów odblokowania bohaterów aż o 75% było dowodem na to, że jakikolwiek balans systemu progresji to tylko mrzonki. Ale wydawca poszedł o krok dalej i na czas nieokreślony wyłączył w grze możliwość kupowania kryształów za prawdziwe pieniądze.
To słowa Oskara Gabrielson - dyrektora zarządzającego Dice. W komunikacie na blogu zapowiada, że jego studio skupi się teraz na zmianach i szlifowaniu systemu rozwoju w grze.
Tymczasowe wyłączenie mikrotransakcji w momencie premiery to ruch bez precedensu. Możemy się tylko domyślać, że EA widzi przed Battlefrontem 2 długą przyszłość i robi wszystko, by nie "spalić" gry już na starcie. Pierwsze dane o jej sprzedaży powinny być ciekawe. Ale też nie ma co przesadzać z pochwałami. Firma przecież sama wykopała pod sobą ten dół, a już od bety nie mogła mieć wątpliwości, że gracze nie przełkną łatwo tego systemu rozwoju. A przecież w Need for Speed: Payback jest on podobnie zepsuty, jednak o zmianach w tamtej grze nic nie słychać.
Być może do rozmowy włączył się tu Disney, któremu niekoniecznie musi się podobać takie traktowanie Gwiezdnych Wojen. Paul Tassi z Forbesa sugeruje to w żartobliwym ćwierknięciu.
Bo Gwiezdne wojny to olbrzymi biznes, a jeśli nad kłopotami gry pochyla się nawet CNN, to prezesom firm musi robić się ciepło. Bo to już nie tylko gracze narzekają innym graczom.
Dziwne, że EA nie bierze przykładu z Activision, które wycwaniło się w temacie mikropłatności. Przed premierą Call of Duty WW2 ich nie miało. I w sumie dalej nie ma, bo developer najpierw musi połatać wciąż sprawiającą w sieci problemy grę. Ale COD Points kupimy za prawdziwe pieniądze jak tylko się z nimi upora. Może we wtorek.
Maciej Kowalik