Dawngate zostało zapowiedziane w maju zeszłego roku. Od tego czasu cały czas było w fazie beta - przez 18 miesięcy, z czego 6 w otwartej. Jednak jak się okazuje, gra nie wzbudziła wystarczającego zainteresowania. Jak mówi Matt Bromberg, szef prac nad Dawngate:
Zbudowaliśmy Dawngate jako nie tylko klona istniejących MOBA, ale coś, co popchnęło gatunek naprzód na różne sposoby. (...) Choć przez okres bety gra się rozrosła, nie widzieliśmy postępów, które zakładaliśmy. Nie dała oczekiwanych wyników, ale do tego służą się betatesty - do uczenia się na błędach i poprawiania, a w końcu do podjęcia trudnej decyzji, o tym, gdzie dalej iść. Gra będzie działać jeszcze 90 dni, a wszyscy gracze dostaną zwrot pieniędzy, jakie zapłacili za mikrotransakcje w fazie bety. Większość osób otrzyma je już w ciągu najbliższych dziesięciu dni, chyba że firma będzie musiała się z kimś skontaktować w sprawie jego danych płatności. Miły gest.
Może się nie znam, ale gier, które popchnęły gatunek naprzód nie kasuje się jeszcze w fazie bety, prawda? Na pierwszy rzut oka ciężko było zauważyć różnice między takim League of Legends a Dawngate. Na drugi rzut oka i bliższe spojrzenie zdecydowała się tylko część graczy. Widać za mało. Dlatego większe szanse mają projekty, które mają różnice widoczne od razu, próbują skupić graczy, do których LoL czy Dota 2 nie przemówiły, a nie tylko tych, którzy się nimi znudzili i szukają czegoś nowego. O czym zresztą kiedyś pisałem.
Z nowych MOBA z klasycznym widokiem izometrycznym ogłoszone są jeszcze Arena of Fate od Crytek z ciekawym systemem punktowym wzorowanym na sporcie oraz Strife od S2 Games, twórców Heroes of Newerth.
Paweł Kamiński
