EA Sports MMA, czyli rozrywka dla prawdziwych facetów
Nie ma zbyt wielu gier traktujących o mieszanych sztukach walki. Tak naprawdę obecna generacja konsol może mówić jedynie o serii UFC Undisputed. Obie wydane dotychczas odsłony to naprawdę świetne gry, ale brak konkurencji na każdym chyba poletku nie służy dobrze ani twórcom, ani graczom. Z ulgą przyjąłem więc informację, że Electronic Arts postanowiło dorzucić swoje trzy grosze do tej niezwykle popularnej ostatnimi czasy dyscypliny sportu. Z tym większą radością sięgnąłem po demo EA Sports MMA, które właśnie ukazało się na Xbox Live i PlayStation Network.
MMA to sport dla prawdziwych twardzieli, dlatego już na samym początku dema spodziewałem się ostrej, gitarowej muzyki, która świetnie wprowadzi w twarde zasady tej brutalnej bądź co bądź dyscypliny. Można lubić Linkin Park, lub omijać zespół szerokim łukiem, ale wykorzystany w demie utwór nie porywa. Wprowadzenie również nie rzuca na kolana, co zdecydowanie ochłodziło pierwsze emocje. Kiedy już przebrniecie przez pytania dotyczące konta EA oraz połączenia z siecią, zdecydujcie się na tryb MMA 101, który jest tak naprawdę krótkim samouczkiem. Sam udawałem twardziela i od razu uruchomiłem szybką walkę, wybierając zupełnie świadomie starcie zawodników wagi ciężkiej na średnim poziomie trudności. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przez pierwsze kilkanaście sekund czułem się jak dziecko we mgle, a niedługo potem leżałem na deskach, patrząc jak mój konsolowy przeciwnik podnosi rękę w zwycięskim geście.
Jeśli podobnie jak ja graliście wcześniej w którąś z odsłon UFC Undispited, będziecie musieli zapomnieć o wyćwiczonych ruchach, otworzyć umysł i przyjąć zupełnie inny sposób prowadzenia rozgrywki. EA Sports MMA przypomina w pewnym sensie inną sportową serię, Fight Night. Lewy analog służy do poruszania zawodnikiem, prawy natomiast przyda się do wyprowadzania ciosów pięściami i nogami. Krótki samouczek pokaże Wam ponadto jak bronić się przed atakiem mającym na celu sprowadzenie walki do parteru oraz jak w prosty sposób wejść lub wyjść z klinczu. Podstawy wystarczą do odparcia większości ataków, resztę niestety trzeba ogarnąć samemu. Przygotujcie się więc na przynajmniej kilka walk próbnych, podczas których przeklinać będziecie Petera Moora i całą ekipę tworzącą grę.
MMA Panowie, MMA System walki jest zdecydowanie prostszy od tego znanego z serii Undisputed - przede wszystkim nikt nie każe kręcić z zawrotną prędkością kółek analogiem. Wyjście z klinczu to prosta kombinacja, zmiana pozycji w parterze wymaga natomiast naciskania jednego klawisza. Ciosy wyprowadzają się praktycznie same, a najlepszym sposobem na obronę jest szybkie wduszanie jednego przycisku. Efekt takiego zabiegu nie jest zbyt satysfakcjonujący, ponieważ ciężko wyczuć postać i niejednokrotnie miałem wrażenie, że brakuje mi pełnej kontroli nad zawodnikiem. Walka z konsolą polegała przede wszystkim na kontrowaniu niezbyt skomplikowanych ataków w stójce oraz ciągłym, podkreślam ciągłym wychodzeniu z klinczu. Może chodzi o dostępne w demie postacie, ale ani razu nie udało mi się przeprowadzić emocjonującej wymiany ciosów w stójce. Wszystkie akcje przeciwnika miały na celu sprowadzenie mnie do parteru i nawet oponent walczący w stylu Muay Thai marzył wręcz, aby znaleźć się ze mną w pozycji leżącej. Dziwne, a także irytujące. Potencjał starć w stójce jest duży, a pokpiono temat koncertowo. Może przekonam się do tego systemu w pełnej wersji gry, ale póki co jestem odrobinę rozczarowany. Nie tego spodziewałem się po EA Sports MMA. Ładne opakowanie to nie wszystko Oprawa graficzna prezentuje się natomiast wręcz wzorowo. Postacie są świetnie animowane i patrzy się na nie zdecydowanie milej niż u konkurencji. Gry z logo EA Sports słyną z dobrej fizyki - nie inaczej jest i w przypadku MMA. Czasami w Undisputed czułem, że walczę ociężałym klockiem. Tu natomiast nawet zawodnik wagi ciężkiej rusza się dynamicznie, a każdy z wyprowadzonych ciosów wygląda urzekająco. Twarze postaci wykonano bez zarzutu, mięśnie wojowników prężą się jak trzeba, irytować może jedynie pojawiający się już na początku walki zbyt obfity pot. Ciała zawodników mogłyby ponadto obijać się odrobinę szybciej, bo póki co rozcięta brew pojawia się dopiero po kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu trafionych ciosach. Dźwiękowo jest bez zarzutu, choć towarzysząca grze muzyka nie porywa. Zdecydowanie bardziej podobało mi się ostre gitarowe granie w UFC Undispited 2009. Tu jest niestety zbyt miękko, miałko i neutralnie.
Nieźle, choć mogło być lepiej Demo EA Sports MMA nie rzuciło mnie na kolana. Po grze oczekiwałem znacznie więcej, nie mamy w końcu do czynienia z amatorami. Jednak pomimo dziwnego i zbyt prostego systemu sterowania, braku emocji w stójce i słabej muzyce, EA Sports nie ma się czego wstydzić. Choć jest praktycznie pewnym, że w tym roku MMA nie zabierze jeszcze korony UFC Undispited, to widać w grze potencjał i zadatki na nową, ciekawą serię sportową od EA. Czy faktycznie tak będzie, przekonamy się już 19 października, kiedy pełna wersja trafi na sklepowe półki.
Paweł Winiarski