E3: World of Warships - niezwykła dynamika starć na morzu
Szczerze? Nigdy nie ciągnęło mnie do sterowania okrętem. Wydawało mi się to nieskończenie nudne. Ale spojrzawszy na World of Warships musiałem nieco zrewidować swój pogląd.
21.06.2013 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Forma prezentacji: 20 minut pokazu nagranej rozgrywki
Idąc na prezentację "statków"* nie wiedziałem trochę, czego się spodziewać. Już World of Tanks wydawało mi się miejscami grą nieco zbyt statyczną i pozycyjną - to czego mogłem oczekiwać, po wielkich okrętach na morzu? Cóż, zaskoczyli mnie.
Zaprezentowano dwie potyczki okrętów 6 na 6- jedną na południowym Pacyfiku, drugą na północnym Atlantyku, niedaleko Orkad. Udział wzięły różne rodzaje jednostek - małe niszczyciele, wyposażone w torpedy, cięższe krążowniki, a także lotniskowce. Domyślnie oddziały mają być większe - 15 na 15 jednostek.
Struktura gry przypomina nieco World of Tanks - mamy klasy okrętów różniące się rozmiarem, szybkością i liczbą uzbrojenia. Docelowo należy spodziewać się 4 klas i 10 tierów - po 70 okrętów na nację. Na początek pojawią się dwie - USA i Japonia, potem należy oczywiście spodziewać się kolejnych: z Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Pierwsze zaskoczenie to liczba detali na okrętach - gdy na początku oba oddziały płynęły do strefy, której przejęcie było celem misji, kamera robiła najazdy na pokłady, nadbudówki, działa. Twórcy pochwalili się, że korzystali z projektów i schematów prawdziwych okrętów, także miłośnicy marynistyki będą mieli co porównywać i wytykać nieścisłości - ja się nie podejmuję. Ale nawet dla laika wyglądało to ładnie, w połączeniu z pełnymi zieleni wyspami i błękitną wodą - jaśniejszą tam, gdzie jest płytsza, co oczywiście ma znaczenie dla rozgrywki.
Zanim rozpoczęło się starcie z największych jednostek wyruszyły samoloty zwiadowcze, wyposażone w kamery. Pozwoliły na rozpoznanie pozycji przeciwnika i wkrótce potem oddanie pierwszych salw z największych okrętów, co pozwoliło ocenić odległość i kąt kolejnych strzałów. Wygląda na to, że kluczowa jest współpraca - sterujący małymi mają za zadanie zaatakować cięższe jednostki, wykorzystując przewagę, jaką są torpedy. Jednocześnie muszą pomóc osłonić własne jednostki, by te mogły zająć dogodną pozycję do strzału. Zupełnie inne zadanie dostają kapitanowie lotniskowców. Gra z ich perspektywy przypomina nieco RTS, ponieważ okręty te są powolne i niezbyt dobrze uzbrojone, ale polegają na samolotach, którymi można sterować niezależnie od głównej jednostki.
Podejrzewałem, że zobaczę kilkanaście minut spokojnego ostrzeliwania się z daleka i powolnych okrętów - a zobaczyłem całkiem dynamiczną rozgrywkę, z manewrami, unikami w ostatniej chwili i salwami, które ratują życie sojuszników. Na ekranie działo się mnóstwo - chwilami nawet za dużo, ale może to kwestia tego, że nie sterowałem żadną z jednostek. Pewnie, gdy już pozna się nieco język tego specyficznego pola walki, to takie widowiska zaczynają być bardziej czytelne. A może to kwestia formy prezentacji - starcie prezentowano na wielkim ekranie w kształcie półkuli, pod którym leżeli widzowie.
Znajdzie się grupa fanów, której nie urzekły czołgi, nie urzekły samoloty, a zakocha się w tych morskich kolosach.
Otwartej bety można się spodziewać w 2014 roku, na pecetach.
Paweł Kamiński
* W sumie też powinno być "okrętów", ale tak się akurat mówi o World of Warships.