E3: Graliśmy już na PlayStation 4 - w Knack, Driveclub, Hohokum i nie tylko
Nie mogliśmy sobie tego odmówić i już pierwszego dnia targów dorwaliśmy się do PlayStation 4 i tytułów Sony na tę platformę, które można było przetestować.
Kontroler Chciałbym napisać coś więcej o samej konsoli, ale ją samą można było co najwyżej pooglądać za szybą. W przypadku stoisk z grami była gdzieś sprytnie poukrywana - widocznie nie przygotowano jeszcze zbyt wielu pokazowych modeli. Dokładnie przebadałem natomiast kontroler. I nie mam najmniejszych zastrzeżeń.
Świetnie leży w w dłoni, jest trochę cięższy niż DualShock 3 i w dodatku pokryty matową gumą, przez co chwyt jest zdecydowanie pewniejszy. Robi też poważniejsze wrażenie niż poprzednik i nie wygląda już jak plastikowa zabawka - raczej jak naprawdę mocny gadżet. Nie miałem żadnych problemów z przyzwyczajeniem się do niego i z czystym sercem oświadczam - to udanie wykonany kawałek sprzętu. Czego w sumie można było się spodziewać.
Knack
Knack
Obchód gier Sony na PlayStation 4 zacząłem od trójwymiarowej platformówki od japońskiego studia tej firmy. Demo składało się z paru fragmentów kilku różnych poziomów, połączonych ze sobą w dość losowy sposób. O fabule nie dowiedziałem się niczego nowego, ale grania było dobrych 15-20 minut. Czyli, jak na warunki targowe, sporo.
Sony porównuje Knack z jednej strony do serii Crash Bandicoot, a z drugiej do God of War i nie sposób odmówić im racji. Z pierwszej gra bierze kreskówkową oprawę czy elementy zręcznościowe, w stylu choćby ślizgania się po lodowym podłożu połączonym z koniecznością unikania śnieżnych kul staczających się ze zbocza, na które akurat trzeba się wspiąć. Ot, platformówkowe standardy - ale bardzo porządnie wykonane.
Z God of War z kolei Knack bierze w pewnym sensie konstrukcje poziomów - każdy to seria korytarzy, które od czasu do czasu przedzielone są areną pełną wrogów.
Knack
Przy czym sama walka polega raczej na szybkim wciskaniu przycisków i używaniu niezwykle potężnych umiejętności specjalnych, niż jakiejkolwiek taktyce. Cóż, to w końcu gra raczej dla młodszych odbiorców. Poziom trudności nie jest przesadnie wygórowany.
Słyszałem na tych targach bardzo sceptyczne głosy w stosunku do Knack, ale trochę ich, przyznam, nie rozumiem. Gra jest szybka, kolorowa, zabawna i bezstresowa. Czego chcieć więcej? Kiedyś takie platformówki rządziły światem konsol, dziś praktycznie nie powstają. Miło, że chociaż jeden tego typu tytuł przywita nową generację.
Driveclub To dość zaskakujące, że na tych targach jest tak wiele nowych gier wyścigowych. Nie wiem, skąd się to bierze, ale łatwo się w tym wszystkim pogubić.
Driveclub
Tak czy inaczej, Driveclub to ta gra, w której gracze rywalizują ze sobą - zawsze! - w obrębie specjalnych klubów (zgodnie z tytułem). Te można w ramach trybu dla jednego gracza założyć wespół ze sztuczną inteligencją, ale docelowo jest to gra przeznaczona dla wielu osób. A po co te kluby w ogóle są?
Otóż: tu wyścigów nie rozgrywa się samemu. Wszystkie toczy się w trybie "drużynowym". I ważna jest kooperacja, bo liczy się nie tylko najlepszy czas, ale także mniejsze wyzwania umieszczone w trakcie trasy (np. najdłuższy drift na danym odcinku). Według twórców, dzięki klubom i takim dodatkom nie trzeba być wielkim mistrzem, by dobrze się bawić, wygrywać i czerpać radość z gry.
I jeśli myślicie sobie, że to rozwiązanie dobre dla bardziej okazjonalnych graczy (za których ktoś odwali całą "czarną robotę"), to macie w pewnym sensie rację. Autorzy nie kryją tego, że chcą trafić do szerokiego grona odbiorców i otwarcie przyznają, że nie chcą konkurować z Gran Turismo, czyli najbardziej "hardkorowym" zakątkiem tego światka. Określają się raczej jako pomost między tą serią a totalnie zręcznościową marką Need for Speed.
Na targach można było zagrać w Driveclub (na jednej trasie, asfalt, Szkocja, pięć minut) i choć nie jestem mistrzem wyścigów, to nie omieszkałem spróbować. Faktycznie, nie jest to trudna gra. Samochody mocno trzymają się nawierzchni (wręcz "kleją się" do drogi), nie da się ich zniszczyć, a po przywaleniu w bandę wykonują wdzięcznego bączka i zaraz są gotowe do dalszej jazdy. Ale poczucie prędkości było całkiem porządne. Na moje trochę brakuje temu tytułowi czegoś, co wyróżniłoby z tłumu, ale, kto wie, mogę się mylić.
Hohokum Podobno tylko sami twórcy gry wiedzą, co oznacza tytuł tej gry. Prawdopodobnie tylko oni wiedzą też, o co w niej tak naprawdę chodzi. Co nie jest z mojej strony przytykiem, ale wyrazem absolutnej fascynacji.
Hohokum
Każdy etap to dwuwymiarowa zagadka logiczna, którą rozwiązuje się przy pomocy kolorowego plemnika (OK, oficjalnie to wąż, niech już będzie...) poruszającego się swobodniej po całej jego przestrzeni. Gra nigdy nie podaje żadnych reguł obowiązujących na danym poziomie, a te nie zawsze będą stałe. Zabawa polega na odkrywaniu ich, chłonięciu dziwacznego, kolorowego otoczenia (inspiracje? Monty Python), słuchaniu zmieniającej się dynamicznie, świetnej muzyki i relaksowaniu się.
Ja relaksowałem się na przykład w świecie różnokolorowych listków, gdzie zza krzaczków wyskakiwały przypominające pingwiny stworki, które ujeżdżały węża. Ale widziałem też innego gracza, który zwiedzał etap wyglądający jak zbiór podwodnych bąbli w pastelowych kolorach. Takie rzeczy.
Trochę Botanicula, trochę wąż na Nokię 3310, trochę Flower, trochę Sound Shapes. W moim przypadku - miłość od pierwszego wejrzenia.
Aha - warto pamiętać, że gra wyjdzie także na PS3 i Vitę.
Infamous: Second Son Akurat w ten tytuł nie dało się zagrać. Ale obejrzeliśmy 10-minutową prezentację w wykonaniu jednego z twórców.
Infamous: Second Son
Akcja gry dzieje się w tym samym świecie, co poprzednie z serii, siedem lat po wydarzeniach z Infamous 2. Coraz większej liczbie ludzi uaktywnia się gen odpowiedzialny za supermoce. Delsin Rowe jest jednym z nich, ale... wcale go to nie cieszy. Świat gry nie jest przyjaznym miejscem dla ludzi z supermocami. Specjalna rządowa jednostka Department of Unified Protection (DUP?) miała zadbać o ochronę ludzi przed superludźmi, jednak od jakiegoś czasu przekracza swoje uprawnienia. Nieustannie tropi nadnaturalnych, robiąc testy ludziom i zamykając tych, których uda się jej schwytać.
Podoba mi się, że twórcy wprowadzają do superbohaterskiej nawalanki delikatny wątek emocjonalny - bohater ma brata, porządnego obywatela, oficera policji, który wyraźnie jest rozdarty. Nie wie, czy chce chronić brata przed DUP, czy najchętniej nawrzeszczałby na niego i zamknął gdzieś na dobre. Emocje widać w scenkach przerywnikowych - zwłaszcza dzięki animacjom twarzy. Tu widać następną generację.
Na początku moce bohatera nie wyglądają imponująco - może manipulować dymem i zmieniać się w niego. Posyłać w stronę wrogów smugi rozgrzanego pyłu, unikać kul, przenikać przez przeciwników i znienacka pojawiać się za nimi. Jednak z czasem spotka innych superludzi i w niewiadomy na razie sposób („taką ma moc”) przejmie ich umiejętności, zwiększając swój potencjał. Już jako człowiek-dym ma spory. Może demolować niektóre struktury - te zbudowane przez DUP, by utrzymać porządek w mieście i tropić superludzi, ale jak mówią twórcy, mechanika zniszczeń nie poszła tak daleko, byśmy mogli zrównać budynek z ziemią.
Widziałem tylko fragment futurystycznego Seattle - miał ostre detale, ładne kolory, dało się zobaczyć sławną Space Needle, ale czy był jakoś niesłychanie "nextgenowy"? Nie powiedziałbym... Ale z ocenami wstrzymam się do porządniejszej prezentacji.
Playroom Jeśli brakuje Wam gier rodzinnych na PS4, to na E3 Sony nie daje o nich zapomnieć. Prezentowane jest demo technologiczne o nazwie Playroom, które za pomocą kamerki i padów od nowej konsoli przenosi kanapę, graczy i całe otoczenie do świata gry. Japońska firma pokazuje, że nie zapomniała o EyeToyu, Move i Wonderbooku i cały czas udanie rozwija się w tym kierunku.
Za bardzo nie ma o czym mówić, bo choć można pograć, to mamy do czynienia tylko z demem, nie czymś, co zostanie wydane jako gra. Można więc przyzwać małe potworki i "wrzucić je" do realnego świata na ekranie telewizora, a potem bawić się z nimi i nawet je kopać. Można - to zupełna nowość - narysować dowolny kształt na ekranie tabletu i jednym ruchem wrzucić go tymże stworkom do zabawy. I tak dalej, i tym podobne. Nie ma tu rewolucyjnych pomysłów, ale trzeba przyznać, że sama jakość wykonania zrobiła na mnie niezłe wrażenie. Zwłaszcza obraz z kamerki był w wyjątkowo dobrej jakości.
Tomasz Kutera
PS Ostatnią grą na PS4 tworzoną przez Sony był Killzone: Shadow Fall, w którego można było nawet zagrać. Niestety, kolejki na E3 są długie - ta była wyjątkowo potężna. Postaramy się jednak do Killzone'a dobić i powrócimy do tematu.
Sony PlayStation 4 500GB
- Typ: Stacjonarna
- Pamięć wbudowana: 500 GB