E3: Fallout 4 będzie musiał się postarać. Mad Max mocnym kandydatem do miana "najlepszej gry postapokaliptycznej"
Jasne, Fallout jest RPG-iem (a przynajmniej mam nadzieję, że czwarta część nadal będzie...), a Mad Max grą akcji, ale jednak obie serie dzieją się w dość zbliżonych pod pewnymi względami światach. A pustkowia wykreowane przez Avalanche Studios zapierają dech w piersiach.
Duże jest piękne Forma prezentacji: 20-minutowy pokaz z komentarzem twórców.
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłem na prezentacji pustkowia, brzmiała: „Tak to powinno wyglądać w Fallout 3!". Jestem ogromnym fanem dwóch pierwszych części tej serii i nigdy nie zaakceptowałem do końca tego, jak bardzo zmniejszono i zmieniono je w „trójce". Wtedy wydawało się, że wprowadzenie 3D i innego sposobu prezentacji wymusza takie rozwiązania. W końcu nie da się stworzyć tak ogromnego świata, jak w F1 czy F2, który byłby przy okazji trójwymiarowy i pełny atrakcji, prawda?
Cóż, może i faktycznie wtedy się nie dało. Ale czasy się zmieniły, co Mad Max dość dobitnie mi uzmysłowił. Gdy na prezentacji pokazano mapę świata, oniemiałem, widząc jaki obszar obejmuje, jak drobniutkim punkcikiem na niej jest postać gracza. A potem okazało się, że patrzę zaledwie na jeden z kilku regionów dostępnych w grze i całość jest... jeszcze jakieś 4-5 razy większa. Avalanche Studios słynie z ogromnych otwartych światów, więc w zasadzie można się było tego spodziewać, ale i tak szczęka uderzyła mi o podłogę.
Do tego całość w akcji wygląda fe-no-me-nal-nie. Wierzcie bądź nie, ale tym razem udostępnione przez twórców obrazki nie są specjalnie „podkoloryzowane". Chyba zwyczajnie nie muszą - to naprawdę tak wygląda. Nowa generacja pełną gębą.
Motyw drogi Ale nextgenowość Mad Maksa to nie tylko poziom grafiki. Na prezentacji zaprezentowano, jak działa zawieszenie samochodowe i jak wygląda jazda po skałach czy bezdrożach. I skoro nawet to robi wrażenie (bo robi!), to boję się myśleć, jakie jeszcze asy w rękawie mają twórcy. Postapokalipsa prawdopodobnie jeszcze nigdy nie była tak realistyczna.
Zostawiając technikalia: Mad Max, choć bazuje na filmach z tym bohaterem, nie jest oparty na żadnym z nich, nie wyłączając tego, który właśnie powstaje. To zupełnie osobna historia. Tytułowy bohater łączy w niej siły z pewnym niezwykle uzdolnionym mechanikiem. Razem zamierzają zbudować najwspanialszy samochód, jaki kiedykolwiek przemierzał pustkowia. Nieskromnie nazywają go Magnum Opus.
Mad Max
Auta będą pełniły ważną funkcję dla rozgrywki. Przydadzą się oczywiście do przemierzania świata, ale twórcy bardzo duży nacisk kładą także na walkę za ich pomocą. Wygląda to naprawdę obiecująco, choć oczywiście dużo zależy od sterowania, którego ze względu na formę pokazu nie miałem okazji sprawdzić. Widać jednak, że autorom gry nie brakuje pomysłów. Największe wrażenie zrobił na mnie harpun, z którego można strzelać podczas jazdy. Dzięki niemu mamy możliwość, na przykład, oderwać koło przeciwnikowi. Albo wyrwać mu drzwi, by potem zastrzelić kierowcę shotgunem. Miód.
BatMax Mniej porywająco wygląda natomiast walka wręcz. Na pierwszy rzut oka widać, że wzorowana jest na serii Batman: Arkham... (w której grze teraz nie jest?), ale jak dotąd niczym nie imponuje. Animacje miejscami są do poprawki, praca kamery tym bardziej. Ale do premiery jeszcze dużo czasu, więc na razie nie ma sensu się tym zbytnio przejmować.
Mad Max
Twórcy obiecują także, że rozbudowany ma być aspekt skradankowy Mad Maksa, ale na pokazie nie zaprezentowano takich rozwiązań.
W przypadku tak ogromnej gry zaledwie 20-minutowy pokaz to praktycznie nic. Nie popadam więc jeszcze w euforię, ale mimo wszystko dopisuję Mad Maksa do listy najbardziej oczekiwanych gier. Avalanche Studios to uznany producent, a to, co widziałem, napawa mnie optymizmem.
Tomasz Kutera