E3: Dziennik Podróżnika - OGROM
Jak to wszystko ogarnąć?
Po dniu konferencji, który, jak wiecie z poprzedniego odcinka, mocno mnie wkurzył, przyszedł czas na kolejny. Frustracja minęła, bo o ile wymienione grzechy ciągle są obecne, to jednak nie bolą aż tak bardzo. Atmosfera na poszczególnych stoiskach jest często nawet kameralna, więc warunki do grania - lepsze. A nadmierny przekaz marketingowy można olać i na spokojnie analizować sobie nowe gry.
Dziś zaś na wstępie powalił mnie ogrom tych targów, przyznaję. Zacznijmy od tego, że się zgubiłem (źle mnie skierowano! No dobra, ja się gubię na prostych ulicach, a co dopiero wśród tylu korytarzy) i na rejestrację trafiłem z lekkim opóźnieniem w stosunku do założeń (przed rozpoczęciem targów, więc nic nie straciłem na szczęście). Potem same hale - przytłaczają. Są przeogromne. Gier jest tu taka ilość, że tego się nie da wszystkiego zobaczyć. Dziś byłem na pokazach ponad dziesięciu różnych tytułów i szczerze nie wiem, kiedy o nich wszystkich zdążę napisać. O większości pewnie dopiero po targach. A tutaj przecież ich jest kilkanaście razy więcej. Zostały dwa dni. Mało. Ale dzięki temu przynajmniej czuje się podekscytowanie.
Nie byłbym sobą, gdybym trochę nie pomarudził, więc na koniec - pozwólcie. Obserwacja: czasami dziwię się podejściu niektórych dziennikarzy. Rozumiem, że gry są fajne i ekscytujące, ale okrzyki żywcem wyjęte z pojedynku bokserskiego, za każdym razem, gdy tylko podczas pokazu Skyrim uda się zabić wroga w wyjątkowo spektakularny sposób to chyba jednak przesada. Oklaskiwanie gry przed prezentacją, bo jest Bioshockiem to też lekkie nadużycie. Ja rozumiem, że mnóstwo osób się jara, ale czy nie powinniśmy, jako media, podchodzić do tego z założenia trochę bardziej sceptycznie? Nie mówię, żeby wszystko mieszać z błotem, ale trochę obiektywizmu nie zaszkodzi.
Choć w sumie to wyjątkowe sytuacje, więc może mówię o jednostkowych przypadkach. Niemniej, dziwi mnie to bardzo.
Jutro EA i parę innych mniejszych i większych rzeczy na liście. Dobranoc.
Tomasz Kutera
PS Na koniec bonus, czyli fotka z hostessami z DNF. Trochę wieś, zdaje sobie sprawę, ale nie mogłem się oprzeć: