[E3: 2012] Podobało Wam się Flower? Pokochacie The Unfinished Swan
Jest wiele złych rzeczy, które mógłbym wytknąć Sony. Ale jest też wiele dobrych: na przykład inwestowanie w niezależnych twórców i wydawanie ambitnych gier na PSN. The Unfinished Swan to najnowszy przykład. To będzie magiczna produkcja, uwierzcie mi.
07.06.2012 | aktual.: 07.01.2016 15:46
Mówiąc w dużym skrócie, jest to gra, w której gracz trafia do... obrazu. Cel: złapać łabędzia. Nie pytajcie mnie, o co tu chodzi, bo widziałem tylko fragment, ale jest to jedna z tych produkcji z bardzo baśniową, trochę niejasną i nie do końca oczywistą fabułą. Kojarzy mi się z opowiadaniami Neila Gaimana, przynajmniej po tym, co widziałem.
Wracając: tenże obraz jest jednak zupełnie biały. Jak ściana, puch, śnieg, mleko. Świat obserwuje się z perspektywy pierwszej osoby, a zadaniem gracza jest "plucie" kulkami czarnej farby (grałem przy pomocy Move'a, ale zwykły kontroler także będzie można wykorzystać) i odkrywanie kolejnych elementów otoczenia. I... to w zasadzie wszystko. Choć, by oddać sprawiedliwość, kolejne etapy nie będą już zupełnie białe. Widziałem taki, który wyglądał jak szkic, niektóre jego elementy trzeba było zamalować, by odkryć ukryte przejścia czy sekrety. Ogólnie poziomy będą cztery i każdy ma mieć trochę inną mechanikę.
Co w tym fajnego? Wszystko! To gra o eksploracji. Początkowo nie wiesz, w co trafiają kulki farby. To drzwi? Ściana? Posąg? Dopiero gdy zamalujesz większy fragment, zaczynasz rozumieć, gdzie się znajdujesz. Kolejne odkrywane elementy są jak części układanki, które powoli zaczynają składać się w całość. Wiecie jak to jest, gdy układacie puzzle i wreszcie zaczynacie widzieć, co przedstawiają, prawda? To identyczne uczucie. To też najlepsze, co mogą zaoferować gry wideo: nie toczą się tylko na ekranie, ale także - a może raczej przede wszystkim - w głowie gracza, w jego wyobraźni. Ponadto każda osoba przejdzie dany etap w inny sposób. Nie trzeba tu zamalowywać wszystkiego, więc niektórzy odkryją więcej, inni mniej. Ścieżki mogą być bardzo różne. Oczywiście: spodziewam się, że nie wszystkim The Unfinished Swan przypadnie do gustu. Nie ma tu jakichś specjalnie skomplikowanych zagadek, rozgrywka ogranicza się tylko do eksploracji. Z drugiej strony, przypomnę jeszcze raz Flower: tam też mechanika jest bardzo prosta, wręcz banalna. A przecież gra trafiła do serc całej rzeszy graczy.
Zobaczcie, czy redaktorom Gamespot podobał się TUS
Pewnie tak samo będzie z The Unfinished Swan. To podobnie ambientowa, relaksująca produkcja. Jest nawet czymś więcej, niż dzieło thatgamecompany, bo w zdecydowanie większym stopniu pobudza wyobraźnię. W ciągu kilkunastu minut, które z nią spędziłem, zdążyła kupić mnie w całości. Ujęła mnie swoją, hm, delikatnością. To gra, w której widzisz żabkę zrobioną z farby i myślisz "o, żabka!". A potem żabka wskakuje do rzeki, gdzie zjada ją smok. Myślisz "jejku, jejku smok" i postanawiasz, troszkę przestraszony, znaleźć inne przejście. Baśniowa, ujmująca, magiczna opowieść. A przynajmniej tak się zapowiada.
Tomasz Kutera