E‑sport to dla Zbigniewa Bońka patologia. Ale myśli o zrobieniu e‑ligi
"Siedzieć godzinami i walić w joystick?"
Nihil novi. Wciąż jesteśmy w tym samym miejscu z e-sportem. Jeśli oczywiście nie liczyć kolejnych rekordów bitych w Polsce przez Intel Extreme Masters, rekordowych kwot zbieranych na DOTA 2 International czy takiej małej ligi koszykarskiej. Bo NBA tworzy własną e-ligę w NBA 2K. Ale wy to przecież wiecie.
Wiecie też, że wiele klubów piłkarskich otwiera e-sportowe sekcje. Ba, we Francji powstaje e-sportowy odpowiednik ich ekstraklasy. W Polsce gospodarzem turnieju w FIF-ę była całkiem niedawno Legia Warszawa. Której były właściciel - Bogusław Leśnodorski - zainwestował w e-sportową drużynę Ago Gaming. Boguś bez jaj.
Wy to wiecie, my to wiemy. O dziwo Zbigniew Boniek tego nie wie. Albo nie rozumie. Prezes PZPN lubi czasem wrzucić na Twittera dziwny wpis, a powyższy z pewnością można zaliczyć do tej kategorii. Gdy największe futbolowe marki zbroją się, biorąc na etat graczy, Boniek mówi o waleniu w joystick. Gdy jego kadrowicze w wywiadach mówią, że granie w FIF-ę ich relaksuje, on nazywa e-sport patologią.
I ja to rozumiem. Serio. Boniek jest człowiekiem z innej epoki. Stuknęła mu sześćdziesiątka, absolutnie nie musi rozumieć współczesnych trendów. On swoje sukcesy wybiegał, wciąż jest aktywny fizycznie i pewnie boi się, że e-sport przyklei ludzi do foteli. To pewnie odpowiednie miejsce na żart, że oni już są przyklejeni, bo oglądają jego ligę. Ale Ekstraklasa to raczej samobiczowanie.
Weźmy na wstrzymanie.
Bo to jest smutne. Człowiek odpowiadający za najpopularniejszy sport w Polsce nazywa e-sport patologią. Słowa mają swoją wagę, mnożoną przez stanowisko, które się piastuje. A skoro tak, to złapmy prezesa za poniższe słowa.
Od siebie dodam, że nie jest to pierwszy raz, gdy słyszę o tym pomyśle. Pomyśle, który jednak nigdy nie nabrał kształtu. Może rok z mundialem będzie odpowiedni dla tej patologii.
Maciej Kowalik