Podobno światowy kryzys na rynkach finansowych, który dotknął także branżę gier, minął. Ciemne chmury jednakże nie prysły, przynajmniej zdaniem Nikolaia Barysznikowa, szefa rosyjskiego giganta 1C.
W wywiadzie dla Games Industry Baryszinkow stwierdził, że obecnie rynek gier jest w takim stanie, że jest bardzo trudno zarobić nawet na dobrej grze:
Budżety marketingowe liczą dziesiątki milionów dolarów, konsumenci oczekują, że zapłacą 40-60 dolarów i dostaną niesamowite rzeczy. Setki godzin rozgrywki, dziesiątki tysięcy godzin filmików, super tryb dla wielu graczy, to i tamto. Gdybyśmy to zrobili, to budżet wyniósł 200 milionow dolarów. Jego zdaniem twórcy i wydawcy znajdują się w pułapce: jeżeli nie zamieszczą w grze trybu dla wielu graczy, konsumenci będą narzekać. A jeśli zamieszczą jakikolwiek, to prasa będzie z kolei narzekać, że nie ma jakiegoś innego składnika.
To co najbardziej zasmuca Baryshnikova jest to, że dzisiejszy rynek gier tak mocno zależy od promocji:
To strasznie smutne, że dzisiejszy rynek nie polega jedynie na grach - chodzi o pieniądze na marketing.. Jakoś produktu nie jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na decyzję konsumenta o zakupie. (...) To szaleństwo, ze musimy się ścigać nie na pomysły, grafikę czy opowieści, ale na to, ile pieniędzy wydajemy. Bardzo ponura to diagnoza i chyba coś w niej jest, niestety. W końcu gracze mają ograniczoną ilość czasu i uwagi, gry są drogie, więc nie chcą ryzykować swoich pieniędzy na tytuł, o którym nie słyszeli, że jest super. Choćby z dziesiątek reklam.
[via Games Industry]
Konrad Hildebrand