Dziś dzień sądu ostatecznego - Hasta La Vista, Baby!
Spójrz w górę. Co widzisz? Piękny, słoneczny dzień - chmury leniwie suną po niebie? Gdyby uwierzyć filmowcom, dziś nad głowami powinny nam fruwać pociski uzbrojone w głowice nuklearne.
21.04.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:45
Koniec świata, dzień sądu, apokalipsa. Temat idealny do wykorzystania w filmie science-fiction. Sięgano po niego nie raz i nie dwa, ale nas interesuje to, co przedstawiono w kultowym Terminatorze. To właśnie w nim, sztuczna inteligencja nazwana Skynet przejmuje kontrolę nad amerykańskim arsenałem atomowym. Chwilę później dochodzi do wniosku, że ludzkość stanowi dla niej zagrożenie i rozpoczyna konflikt nuklearny.
J-Day Oryginalny Terminator, który powstał w 1984 roku zakładał, że wojna rozpocznie się 4 sierpnia 1997 roku. Kolejne części serii, z różnych powodów zmieniały tę datę (między innymi na rok 2005). Najbardziej aktualną wprowadził serial Sarah Connor Chronicles. To właśnie w nim Skynet zyskuje świadomość 19 kwietnia 2011 roku o godzinie 20:11. Następnego dnia steruje już najgroźniejszą bronią, jaką stworzył człowiek. Dokładnie 21 kwietnia 2011 w powietrze wzbijają się amerykańskie pociski z głowicami nuklearnymi. Zanim spadną na Rosję, nasz wschodni sąsiad odpowiada równie druzgoczącym atakiem. Tak zaczyna się Judgement Day - Dzień Sądu Ostatecznego - kiedy to praktycznie w jednej chwili giną trzy miliardy osób. Wydarzenie to doczekało się nawet własnej strony fanowskiej na Facebooku, którą polubić może każdy internauta.
Oczywiście są to fikcyjne wydarzenia. W rzeczywistości nic nam nie grozi. A może jednak? Ludzie już teraz - najczęściej w USA - konstruują maszyny, które same patrolują granice, latają po niebie i pływają po morzach. Skonstruowaliśmy też, lub jesteśmy bliscy skonstruowania, maszyn które posługują się nożem lepiej niż człowiek, czy takich, które są nas w stanie odnaleźć po wykryciu naszego oddechu przez litą ścianę. Oto część tych maszyn.
ZOBACZ TEŻ: HAL i inni 10 najważniejszych złych komputerów
Roboty-szpiedzy i pierwsi elektroniczni mordercy W świecie rodem z filmowego Terminatora, ludzi wyszukiwałyby specjalnie w tym celu skonstruowane maszyny. Na przykład taki Hexacopter Phoenix 40-A. To latające cacko potrafi "zeskanować" wybrany wielopiętrowy budynek, a następnie stworzyć jego mapę i przesłać ją w dowolne miejsce. Jakby tego było mało, Phoenix może przez betonową ścianę wykryć oddychającego lub poruszającego się człowieka. Jeśli natomiast nie będzie gdzieś mógł dotrzeć, to zastąpi go szpiegowski, latający koliber. Waży on zaledwie 19 gramów i ma skrzydła o rozpiętości 16 centymetrów. Dzięki niezwykle dużej zwrotności, teoretycznie może wlecieć nawet do szybów wentylacyjnych. Wciąż jest to zbyt duża maszyna? To co powiesz na "robota-karalucha"? Nigdzie się nie ukryjemy...
Kiedy już „jednostka organiczna” zostanie zlokalizowana, w jej kierunku ruszą kolejne roboty. W terenie górzystym mogą to być maszyny wzorowane na dzikich kotach. Gepard CHEETAH to czworonóg z elastycznym kręgosłupem, który ma biegać szybciej od jakiegokolwiek człowieka. Wystarczy go tylko wyposażyć w ostre pazury lub jakąkolwiek broń palną i pierwszą maszynę do zabijania mamy gotową. A co z ludźmi, którzy ukryją się w miastach? Ich wytropić może humanoidalny ATLAS. Maszyna ta nie tylko porusza się jak człowiek, ale potrafi też położyć się na ziemi i się czołgać.
Nie ukryjemy się nawet na stepie czy pustyni. Tu dopaść mogą nas maszyny takie jak MDARS. Wystarczy je odrobinę usprawnić, choć już teraz same omijają przeszkody, patrolując obszar o powierzchni 3,5 tys. kilometrów kwadratowych. Maszyna ta posiada tak sprawnie pracujące czujniki, że potrafi nawet wykryć uszkodzony zamek. A gdyby ją wyposażyć w broń palną? Niektóre roboty nie potrzebują zresztą broni palnej. HAMDAS-R to zawodowy nożownik. Teraz wykorzystuje się go do cięcia szynki. Robi to dwa razy szybciej niż człowiek. Łatwo sobie jednak wyobrazić połączenie HAMDASa z robotem CHEETAH czy ATLASem. A różnica między cięciem szynki, a "jednostek organicznych" w zasadzie jest żadna...
ZOBACZ TEŻ: Top 7 fikcyjnych urządzeń zagłady
Pod ziemią, na wodzie i w powietrzu Osoby, które przeżyją Dzień Sądu Ostatecznego muszą mieć oczy dookoła głowy. Nawet to nie sprawi jednak, że będą w stanie wypatrzyć maszyny zakopane pod ziemią. Już teraz dysponujemy prototypem platformy bojowej, która potrafi się ukryć tam, gdzie człowiek jej nie zobaczy. A co z morzami? I tu wkrótce nie będziemy już mogli czuć się bezpiecznie. Amerykańska DARPA pracuje nad projektem ACTUV. To bezzałogowa jednostka morska, która służyć ma do wykrywania i niszczenia okrętów podwodnych. Osoby, które oglądały ostatnią część filmowego Terminatora, wiedzą jak bardzo przydatną maszyną może być takie cacko. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by Skynet (lub inna sztuczna inteligencja) zbudował kolejne wersje takiego okrętu, które będą w stanie niszczyć jednostki nawodne.
Obecnie najbardziej popularne są jednak latające bezzałogowce. I choć wciąż najczęściej używane są te, które wykonują misje zwiadowcze, to już nie raz i nie dwa słyszeliśmy o osiągnięciach uzbrojonych Predatorów czy Reaperów. Nie dość, że potrafią utrzymywać się w powietrzu przez kilkanaście godzin, to jeszcze atakują z zabójczą precyzją.
Ale, ale, są one przecież sterowane przez człowieka, powiecie. Tak, to prawda, ale już teraz pracujemy nad technologiami, które pozwolą im chociażby przewidywać posunięcia "białkowców". Do pełnej swobody działania czy nawet myślenia wciąż prowadzi daleka droga, ale przecież rozwijamy technologie w zastraszającym tempie. I choć dzisiaj wciąż możemy się czuć bezpieczni - roboty nie są dla nas żadnym zagrożeniem - to nie wiadomo, czy to samo będziemy mogli w niedalekiej przyszłości.
Trochę ponad sto lat temu wyśmiewano pomysły niejakiego Verne'a, który opowiadał o podwodnych podróżach i okręcie zwanym Nautiliusem. Pięćdziesiąt lat temu jedynie na kartach powieści fantastyczno-naukowych mogliśmy poczytać o Internecie - wynalazku, bez którego obecnie nie wyobrażamy sobie życia. Dziś śmiejemy się z wizji filmowców, Terminatora i Dnia Sądu Ostatecznego. Czy słusznie?
Krzysztof Pielesiek