Dwie ploteczki z obozu Ubisoftu. O Vaasie i Far Cry 6 oraz o powrocie Skull & Bones
Jeden domysł i jeden donos. Oba bardzo sympatyczne.
Ploteczka numer jeden krąży już po sieci od paru dni, ale podajmy ją dalej, bo jest fajna, ma jedną mocną podstawę - i jest fanserwisem na który czeka chyba każdy. Otóż syn głównego antybohatera z "Far Cry 6", czyli Diego Castillo, ma być młodym... Vaasem Montenegro, głównym antagonistą z "Far Cry 3".
Chcecie dowodu? Oto dowód. Albo raczej poszlaka.
Tak, obaj panowie mają identyczną szramę na prawej brwi. Jak się człowiek zacznie hipnotycznie wpatrywać w te dwa obrazki, to zaczyna się wydawać, że mają też podobnie ułożone nosy. Ale dość już tej amatorskiej zabawy w rysopisy - jest jeszcze jedna dobra rzecz.
Jak wychwycił serwis vg247, na Reddicie padła ciekawa kwestia w AMA przeprowadzonym z Michaelem Mando. Czyli Vaasem z "FC3" i Ignacio "Nacho" Vargą z "Zadzwoń do Saula":
"Ludzie wciąż widzę we mnie Vaasa i wciąż czuję potoki miłości wobec tej postaci - z czego bardzo się cieszę. Kto wie... może powrócę do tej roli niedługo? :p" - napisał Mando.
Ok, ok - to wciąż patykiem pisane. Ale przecież twórcy blockbusterów świetnie wiedzą, co to znaczy fanserwis. I że jeśli by wymienić jedną, jedyną postać z serii "Far Cry", którą większość pokochała, to będzie to oczywiście Vaas, a nie ktokolwiek inny.
Stracić taką szansę? I stracić szansę, by w grze pojawiła się uwielbiana dwójka aktorów z "Zadzwoń do Saula"? Bo przecież i Michael Mando (czyli Vaas), i Giancarlo Esposito (czyli Anton Castillo z "Far Cry 6") od lat zachwycają swoimi gangsterskimi rolami na planie spin-offu "Breaking Bad" (który ogląda się lepiej niż samo "BB", prawda Dominik, prawda Paweł?).
Paweł w newsie kilka dni temu napisał jednak, że teorii "zdają się przeczyć słuchawki, które Diego ma na uszach na samym początku zwiastuna". Ale czy na pewno? No bo tak - wg opisów samych twórców, Vaas urodził się w 1985 roku. Na trailerze "FC6" widać iPhone'owe słuchawki - te zaczęto produkować w 2016 roku, ale model telefonu (duży i płaski, nie mały i jak cegła) w tle zdradza, że to zdecydowanie coś wypuszczone po 2010 roku.
Również wg opisów Ubi, Vaas ginie w 2012 roku. I jest wtedy dorosłym facetem. Zatem od takiej strony teoria zaczyna się sypać...
... ale może Diego jest jego młodszym bratem? A może twórcy zrobią jakiegoś fikołka, żeby tylko nagiąć fakty i daty pod fanserwis? Ależ proszę bardzo, z chęcią zobaczę efekt końcowy.
Powrót Skull & Bones?
I czas na plotkę numer dwa - tym razem o pirackim "Skull & Bones". Jak donosi serwis VGC, gra cały czas jest w produkcji, ale jej charakter mocno się zmieni. Zapowiedziana w 2017 r. gra miała połączyć klasykę Ubisoftu - otwarty świat i kampanię dla jednego gracza - z sieciowym trybem PvP w formie maksymalnie 5 na 5 graczy.
Cały pomysł wywodzi się gdzieś od sukcesu, jakim był "Assassin's Creed IV: Black Flag" i jego fantastyczne bitwy morskie (historia alert: ale wcześniej mieliśmy też kilka wodnych misji w "Assassin's Creed III"). Wszyscy byli więc zachwyceni pomysłem, a Ubi pokazywało konkretne fragmenty rozgrywki na wideo i udostępniło grywalne demo dla prasy czy uczestników Gamescomu w 2018 roku. Ba, zapowiedziano nawet serial o tej samej nazwie co gra - z piratkami w roli głównej.
Od tej pory pojawiają się nowe deklaracje, ale - jak widać było po ostatnim pokazie Ubisoftu - "Skull & Bones" po raz kolejny zabrakło. VGC, powołując się na związane z Ubi źródła, donosi, że projekt ewoluuje w stronę "żywej gry". Zamiast sztywnej fabuły, będziemy mieli zmieniający się wokół świat pełen misji i wydarzeń.
Mało tego, na rozwój świata mają wpływać decyzje graczy. Czyżby ktoś pozazdrościł sukcesu "Sea of Thieves"? W styczniu Microsoft pochwalił się, że dobili do poziomu 10 milionów graczy - a początkowe reakcje wśród krytyków (np. moja) były raczej chłodne.
VGC donosi też, że "nowej" odsłonie "Skull & Bones" sama mechanika będzie stawiała bardziej na współpracę niż działania solo. Wychodzi więc na to, że nie dostaniemy, jak to się mówi w sieci, typowego "Ubi game". A powodem zmian miał być natłok gier "otwartoświatowych" i próba uderzenia do innego typu gracza. Politycznie słuszna decyzja. Ale i tak serce się kraje, jak człowiek widzi, co stracił.