Dwie ploteczki z obozu Ubisoftu. O Vaasie i Far Cry 6 oraz o powrocie Skull & Bones
Jeden domysł i jeden donos. Oba bardzo sympatyczne.
14.07.2020 | aktual.: 14.07.2020 12:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ploteczka numer jeden krąży już po sieci od paru dni, ale podajmy ją dalej, bo jest fajna, ma jedną mocną podstawę - i jest fanserwisem na który czeka chyba każdy. Otóż syn głównego antybohatera z "Far Cry 6", czyli Diego Castillo, ma być młodym... Vaasem Montenegro, głównym antagonistą z "Far Cry 3".
Chcecie dowodu? Oto dowód. Albo raczej poszlaka.
Tak, obaj panowie mają identyczną szramę na prawej brwi. Jak się człowiek zacznie hipnotycznie wpatrywać w te dwa obrazki, to zaczyna się wydawać, że mają też podobnie ułożone nosy. Ale dość już tej amatorskiej zabawy w rysopisy - jest jeszcze jedna dobra rzecz.
Jak wychwycił serwis vg247, na Reddicie padła ciekawa kwestia w AMA przeprowadzonym z Michaelem Mando. Czyli Vaasem z "FC3" i Ignacio "Nacho" Vargą z "Zadzwoń do Saula":
"Ludzie wciąż widzę we mnie Vaasa i wciąż czuję potoki miłości wobec tej postaci - z czego bardzo się cieszę. Kto wie... może powrócę do tej roli niedługo? :p" - napisał Mando.
Ok, ok - to wciąż patykiem pisane. Ale przecież twórcy blockbusterów świetnie wiedzą, co to znaczy fanserwis. I że jeśli by wymienić jedną, jedyną postać z serii "Far Cry", którą większość pokochała, to będzie to oczywiście Vaas, a nie ktokolwiek inny.
Stracić taką szansę? I stracić szansę, by w grze pojawiła się uwielbiana dwójka aktorów z "Zadzwoń do Saula"? Bo przecież i Michael Mando (czyli Vaas), i Giancarlo Esposito (czyli Anton Castillo z "Far Cry 6") od lat zachwycają swoimi gangsterskimi rolami na planie spin-offu "Breaking Bad" (który ogląda się lepiej niż samo "BB", prawda Dominik, prawda Paweł?).
Paweł w newsie kilka dni temu napisał jednak, że teorii "zdają się przeczyć słuchawki, które Diego ma na uszach na samym początku zwiastuna". Ale czy na pewno? No bo tak - wg opisów samych twórców, Vaas urodził się w 1985 roku. Na trailerze "FC6" widać iPhone'owe słuchawki - te zaczęto produkować w 2016 roku, ale model telefonu (duży i płaski, nie mały i jak cegła) w tle zdradza, że to zdecydowanie coś wypuszczone po 2010 roku.
Również wg opisów Ubi, Vaas ginie w 2012 roku. I jest wtedy dorosłym facetem. Zatem od takiej strony teoria zaczyna się sypać...
... ale może Diego jest jego młodszym bratem? A może twórcy zrobią jakiegoś fikołka, żeby tylko nagiąć fakty i daty pod fanserwis? Ależ proszę bardzo, z chęcią zobaczę efekt końcowy.
Powrót Skull & Bones?
I czas na plotkę numer dwa - tym razem o pirackim "Skull & Bones". Jak donosi serwis VGC, gra cały czas jest w produkcji, ale jej charakter mocno się zmieni. Zapowiedziana w 2017 r. gra miała połączyć klasykę Ubisoftu - otwarty świat i kampanię dla jednego gracza - z sieciowym trybem PvP w formie maksymalnie 5 na 5 graczy.
Cały pomysł wywodzi się gdzieś od sukcesu, jakim był "Assassin's Creed IV: Black Flag" i jego fantastyczne bitwy morskie (historia alert: ale wcześniej mieliśmy też kilka wodnych misji w "Assassin's Creed III"). Wszyscy byli więc zachwyceni pomysłem, a Ubi pokazywało konkretne fragmenty rozgrywki na wideo i udostępniło grywalne demo dla prasy czy uczestników Gamescomu w 2018 roku. Ba, zapowiedziano nawet serial o tej samej nazwie co gra - z piratkami w roli głównej.
Od tej pory pojawiają się nowe deklaracje, ale - jak widać było po ostatnim pokazie Ubisoftu - "Skull & Bones" po raz kolejny zabrakło. VGC, powołując się na związane z Ubi źródła, donosi, że projekt ewoluuje w stronę "żywej gry". Zamiast sztywnej fabuły, będziemy mieli zmieniający się wokół świat pełen misji i wydarzeń.
Mało tego, na rozwój świata mają wpływać decyzje graczy. Czyżby ktoś pozazdrościł sukcesu "Sea of Thieves"? W styczniu Microsoft pochwalił się, że dobili do poziomu 10 milionów graczy - a początkowe reakcje wśród krytyków (np. moja) były raczej chłodne.
VGC donosi też, że "nowej" odsłonie "Skull & Bones" sama mechanika będzie stawiała bardziej na współpracę niż działania solo. Wychodzi więc na to, że nie dostaniemy, jak to się mówi w sieci, typowego "Ubi game". A powodem zmian miał być natłok gier "otwartoświatowych" i próba uderzenia do innego typu gracza. Politycznie słuszna decyzja. Ale i tak serce się kraje, jak człowiek widzi, co stracił.