Dwadzieścia lat później, Battle.net przechodzi do historii
Jedne drzwi w historii Blizzarda się zatrzaskują, by otworzyć mogły się inne.
W Zamieci czuć wiatr zmian, który może trochę "łamać w kościach" starszych stażem graczy. Niedawno, po 23 latach pracy w Blizzardzie, przejście na emeryturę zapowiedział sam Chris Metzen, który stworzył przez ten czas światy Warcrafta, Diablo czy StarCrafta. Wyobraźcie sobie, o ile biedniejsze byłyby wasze growe doświadczenia, gdyby nie ich bohaterowie, złoczyńcy i setki, jeśli nie tysiące snutych w nich opowieści.
Ale to nie koniec zmian w Blizzardzie. Na emeryturę odchodzi również Battle.net. Nie jest tak źle, jak to brzmi, bo firma nie zamierza wcale tworzyć teraz gier tylko dla jednego gracza. Sieciowe usługi, dostarczane przez Battle.net nie znikną, ale sama nazwa zostanie zmieniona.
Z jednej strony - bzdurka. Ot, zmiana nazwy. Ale dla kogoś, kto widział początki szturmu gier na globalną pajęczynę, to mimo wszystko ciut więcej. To na Battle.net założyłem swoje pierwsze wirtualne alter ego, pierwszy raz umówiłem się na sesję w Diablo z nieznajomymi i dołączyłem do klanu. A potem musiałem tłumaczyć rodzicom czemu rachunek telefoniczny omal nie przyprawił ich o zawał. Ale tak, jak nie dzwonimy już na 0202122, by wejść do sieci, tak w XXI wieku Battle.net sprawia czasem Blizzardowi problemy.
Czasy się zmieniły. Sieciowa funkcjonalność gier jest standardem, więc Blizz nie potrzebuje już osobnego bytu.
Żegnaj i dzięki za wszystko!
Maciej Kowalik