Dungeon Siege III - recenzja
Dungeon Siege III to przedsięwzięcie dość nietypowe - do stworzenia kolejnej części serii hack n' slashy zatrudniono bowiem specjalistów od pełnokrwistych RPG-ów. Czym zaowocowało to połączenie?
03.07.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:04
Niestety, średniakiem. Uwielbiam gry Obsidianu, głównie za niezłe fabuły, rozbudowane dialogi i wszystko to, co sprawia, że ich erpegi mają o wiele więcej punktów stycznych z klasykami z przełomu wieków, niż z nowoczesnymi "fabularnymi grami akcji". Niestety, przy trzecim Dungeon Siege'u Kalifornijczycy mieli zdecydowanie zniżkę formy, a narzucony schemat hack n' slasha wyraźnie im nie służy.
Fani pierwszej odsłony (bo mizerna "dwójka" raczej nie zaskarbiła sobie zbyt szerokiego grona miłośników) już po paru godzinach poczują wyraźną różnicę. Dynamiczna rąbanka z delikatną nutką taktyki ustąpiła miejsca hybrydzie HnS z RPG. Cech tego ostatniego gatunku jest tu całkiem sporo, najwięcej w serii - Obsidian wraz ze swoim doświadczeniem wniósł całą erpegową otoczkę (i zatrzęsienie klisz).
Festiwal klisz Opowieść wygląda bardzo sztampowo - znanemu fanom serii królestwu Ehb po śmierci władcy grozi wojna domowa i rozpad. Jedynie 10. Legion - niegdyś główna potęga militarna, obecnie ledwie cień dawnej świetności, i to cień oskarżony o królobójstwo - może zapobiec katastrofie. Oczywiście, zadanie naszego bohatera to odbudowanie Legionu i odzyskanie jego dobrego imienia. Fakt, historia z czasem nabiera tempa, ale fani dotychczasowych dokonań Kalifornijczyków raczej nie będą nią zachwyceni. Niemniej, pamiętajmy - DSIII nie jest pełnokrwistym RPG-iem, jakie zazwyczaj produkowało Obsidian, ale kolejną odsłoną serii hack n' slashy. I w tej roli pełna klisz fabuła sprawdza się całkiem nieźle.
W Dungeon Siege znalazło się sporo uproszczeń, co widać już od samego początku gry. Obsidian zrezygnował z czasochłonnego (lecz uwielbianego przez miłośników RPG) tworzenia postaci i dał graczom czwórkę gotowych bohaterów do wyboru. Mamy typowego wojownika, Lucasa, równie sztampowego maga, Reinharta oraz dwie nieco ciekawsze postaci - maniaczkę broni palnej, Katarinę, oraz Anjali, która łączy walkę bronią białą z magicznymi, ogniowymi mocami. Z tej czwórki najlepiej grało mi się Reinhartem i Anjali, bo radzą sobie na bliskim i dalekim dystansie, a walka nimi jest dość zróżnicowana i dynamiczna, zaś najsłabiej - Lucasem, ze względu na nie najlepsze rozwiązania koncepcyjne twórców.
Jak zapewne pamiętają weterani gatunku, w "jedynce" rozwijaliśmy postać poprzez wykorzystywanie danego rodzaju uzbrojenia (podobne rozwiązanie wykorzystano także w dwóch ostatnich odsłonach serii The Elder Scrolls). Tutaj sprawa wygląda inaczej - nasz bohater ma dziewięć umiejętności, odblokowywanych wraz z awansem na kolejne poziomy doświadczenia, w tym trzy defensywne i sześć ofensywnych. U Reinharta będą to kolejne czary, u Anjali choćby możliwość przywołania ognistego lisa, który wspomoże nas w walce, a u Lucasa zwiększenie zadawanych obrażeń. Ponadto mamy 10 "biegłości" zwiększających skuteczność głównych atutów.
Uproszczenie systemu rozwoju postaci pozwoliło na wyeliminowanie setek statystyk i zwiększenie ogólnej przejrzystości, niestety odebrało tym samym dowolność w kreowaniu herosa. Po prostu wraz z kolejnymi awansami wybieramy kolejne umiejętności i ich wspomagacze, realizując tym samym z góry narzucony schemat. O ile u Reinharta - z którego też, niestety, nie zrobimy maga nekromanty czy maga żywiołów, a tylko maga z sześcioma z góry narzuconymi zaklęciami ofensywnymi i trzema obronnymi - nie stanowi aż takiego problemu, o tyle walka Lucasem prędko staje się wyjątkowo nudna. Ograbiono również fanów kolekcjonowania mieczy i zbroi - bez względu na to, w jaki ekwipunek wyposażymy postać, jej wygląd nie zmieni się ani o jotę.
Sto lochów przeciętności Odniosłem też wrażenie - i chyba nie jestem w tym odosobniony - że rozwój bohatera słabo odzwierciedla się w rozgrywce. Oczywiście, zdobywamy nowe umiejętności i ekwipunek, ale niestety, nie niesie to za sobą wyczuwalnej zmiany w rozrywce. Na końcowych etapach nie czułem, że moja postać w trakcie całej gry przebyła drogę od zupełnego nowicjusza do najpotężniejszej postaci w krainie. Trudno wskazać, co konkretnie zawiniło; podejrzewam, że wszystko po trosze: od systemu rozwoju postaci, przez "przezroczystość" ekwipunku (oraz brak naprawdę potężnych i zróżnicowanych przedmiotów), po ubogą liczbę umiejętności.
Produkcje Obsidianu często mają sporo błędów i niedoróbek technicznych, ale na szczęście Dungeon Siege III wyłamuje się z tego trendu. Gra działa płynnie, postaci nie zaklinowują się w drzwiach, nie trzeba powtarzać zadania ze względu błąd w kodzie. Trudno też coś zarzucić mechanice gry - interfejs jest przejrzysty i łatwy w obsłudze i pozostaje takim do samego końca, nawet gdy musimy płynnie przełączać się między wszystkimi dziewięcioma zdolnościami. Oprawa graficzna prezentuje się już przeciętnie, choć trudno też nazwać ją brzydką - jest po prostu na tyle dobra, by nie razić, ale też na tyle średnia, by można było ją za coś chwalić.
Podobnie wygląda sprawa konstrukcji świata i projektów lokacji. Każdy z tych elementów został wykonany na tyle dobrze, by nie można go było zrugać, ale też trudno trafić na coś zapierającego dech w piersi. Dostaliśmy kawał niezgorszego rzemiosła, ale nic ponad to.
Errare necesse est Walki są dość dynamiczne i nieźle zbalansowane, choć początkowo mogą nużyć, głównie przez ubogą listę zdolności (te odblokujemy dopiero z czasem). Starcia, nawet te z bossami, nie sprawiają większych trudności, zwłaszcza że od pewnego momentu towarzyszy nam jedna, sterowana przez SI, postać (w co-opie - nawet trzy). W trybie dla pojedynczego gracza kandydatów na kompana mamy kilkoro, więc każdy będzie mógł dobrać go sobie tak, by uzupełniał się z profesją wiodącej postaci. Wprowadza to urozmaicenie do rozgrywki, choć - przynajmniej na średnim i łatwym poziomie trudności - równie dobrze poradzilibyśmy sobie sami.
Sztuczna inteligencja towarzysza sprawdza się całkiem dobrze, choć u przeciwników ma już kilka luk. Najważniejsza z nich to oskryptowany mechanizm ataku, który sprawia, że wrogowie nie zaatakują nas, dopóki nie przekroczymy pewnej niewidzialnej linii na planszy. Tak, można ich bezkarnie atakować z dystansu i nic nam nie zrobią. Druga sprawa - choć to już bardziej "wina" projektanta, nie programistów - za każdym razem, gdy wrócimy na dany obszar, będziemy musieli raz jeszcze rozprawić się z tymi samymi przeciwnikami.
W grze znalazł się również co-op, który mimo całkiem sprawnej obsługi (brak lagów), sprawuje się kiepsko ze względu na kilka błędów w projektowaniu. Przede wszystkim - nie liczcie, że w trybie współpracy ulepszycie swoją postać. Nie da się grać herosem z kampanii, poza tym nie zawsze będziemy mieli możliwość na wybranie takiej klasy, jaką zechcemy - w jednej rozgrywce nie może brać udziału dwóch magów, dwóch wojowników itp., więc profesja naszego awatara zależy od tego, co wybrał gospodarz. Jakby tego było mało, goście po zakończeniu rozgrywki tracą cały zdobyty ekwipunek. Można też grać maksymalnie we czwórkę, choć tutaj - ze względu na fakt, że kamera dla wszystkich ma to samo ustawienie i trzeba trzymać się blisko siebie - rozgrywka raczej frustruje, niż daje frajdę. Widać, że współpracę dodano tu na siłę, wątpię, by tryb ten przykuł kogoś na dłużej.
WERDYKT Dungeon Siege III jako hybryda siekanki i RPG-a sprawdza się średnio na obu polach. Jak na grę fabularną szablonowa opowieść i sztuczne dialogi wypadają zbyt przeciętnie, by zachwycić weteranów, z kolei przez luki w hack n' slashowej mechanice dzieło Obsidianu nie okaże się objawieniem dla wyposzczonych fanów Diablo. Mimo tych niedociągnięć i ogólnej przeciętności, w DSIII gra się całkiem przyjemnie. Nie jest to nic rewolucyjnego, ale jeśli lubicie produkcje, w które już graliście, to królestwo Ehb da Wam około dwudziestu godzin całkiem sympatycznej przygody.
Ocena 3/5 - Można (Ocenę 3 otrzymują gry średnie, którym nieco brakuje. Można zagrać w wolnej chwili, ale nic się nie stanie, jeśli się z tym poczeka)
Kamil Bogusiewicz
Deweloper: Obsidian Entertainment
Wydawca: Square Enix
Dystrybutor: Cenega
Data premiery: 17 czerwca
PEGI: 16
Grę do recenzji dostarczyła firma Cenega.
Nie zgadzasz się? Napisz swoją recenzję.