"Droga Szamana" Wasilija Machanienki – recenzja. Droga długa i wyboista, ale czasami dość oczywista

Machanienko to na pewno hard-core gamer.

"Droga Szamana" Wasilija Machanienki – recenzja. Droga długa i wyboista, ale czasami dość oczywista
Joanna Pamięta - Borkowska

Wasilij Machanienko jest wieloletnim graczem WoW i wielbicielem idei MMORPG – dzięki niech będą wszystkim cyfrowym bogom. Tylko osoba tak zafascynowana tym medium potrafiłaby z taką skrupulatnością i trafnością opisać fabularyzowany rozwój postaci od samego zera do, dosłownie, bohatera. Z uwzględnieniem takich chwytów jak wyróżnione w tekście okna z komunikatami oraz tabele ze statystykami. Przy czym nie mamy do czynienia z książką na licencji Blizzarda. Machanienko przedstawił własny wirtualny świat i wizję przyszłości, która jest spełnieniem marzeń niejednego fascynata gier – albo koszmarem jego rodziny.Dmitrij Machan to specjalista od zabezpieczeń, który został brzydko wrobiony i naraził rząd na gigantyczne koszty. Ponieważ nie jest w stanie się wypłacić, trafia na osiem lat do Barliony, wirtualnego świata, gigantycznego MMORPG, w którym praktycznie każdy mieszkaniec ma swoje konto, a rząd jest gwarantem stabilności waluty. Przestępcy stanowią w niej darmową siłę roboczą, pracując w kopalniach, z drobną szansą na wydostanie się do ogólnego świata gry. Machan, jak przystało na głównego bohatera, ląduje z deszczu pod rynnę. Nie dość, że został skazany za niewinność, to w dodatku zgodnie z zasadami obowiązującymi skazańców dostaje postać na zerowym poziomie i o losowej profesji. Trafia mu się Szaman, najmniej chętnie wybierana klasa, z której nabijają się inni gracze, ponieważ zamiast walczyć i rzucać fireballami, tańczy i śpiewa. Szybko jednak okazuje się, że ta niepopularna klasa ma pewną ciekawą cechę – jej przedstawiciele otrzymują unikalne zadania…I tak zaczyna się mozolne, ukazane dzień po dniu, pięcie się Machana w hierarchii kopalni, rozwijanie postaci i poznawanie nowych zasad przewidzianych specjalnie dla więźniów. Szaman jest zdeterminowany w jak najkrótszym czasie porzucić kilof i pasiak i wykorzystać wyrok do bogacenia się – ale na swoich warunkach. Jak można się domyśleć, programiści nie zamierzają mu tego ułatwić, NPC są negatywnie nastawieni do skazańca, zaś inni gracze to nie altruiści. Machan jednak to ekspert i długoletni gracz. A i sama Barliona to jednak tylko gra, zamieszkana przez SI, które po bliższym poznaniu okazują się być zaskakująco przewidywalne.Tym, co mi osobiście najbardziej przeszkadzało, było podejście głównego bohatera. Stoi ono bowiem w sprzeczności z tym, jak ja rozumiem obcowanie z wielkim wirtualnym światem. Otóż, Machan każdy krok ma dokładnie wyliczony. Z dokładnością do jednego procenta planuje sobie rozwój postaci, cały czas podglądając statystyki, czytając fora i poradniki (o ile ma do nich dostęp, bo jako więzień posiada ograniczone uprawnienia). Wszystko byłoby dobrze, bo jest to nieodłączny element MMORPG, ale brakuje mi pewnego zachwytu projektem. Brakuje zadumy nad pięknem otaczającego świata, ciekawości związanej z odkrywaniem nieznanych lokacji. Opisy są dość suche i pobieżne. Ale przede wszystkim, brakuje wczucia się w postać, bo nawet jeśli bohater zwraca się z szacunkiem do NPC, to jest to opatrzone komentarzem: „tak trzeba, bo inaczej NPC nic mi nie powie”. Machan jest zatem takim wyjadaczem, dla którego zadania mają wartość o tyle, o ile oferują ciekawe przedmioty i dużo punktów doświadczenia. Ale sama historia zdaje się go nie interesować.Muszę jednak oddać mu sprawiedliwość. Perspektywa grania na pewno zmienia się w momencie, gdy ma ono charakter kary. Przedstawione w pierwszym tomie więzienie nigdy nie miało być ciekawym miejscem pełnym intrygujących postaci. Inaczej cóż to by była za kara?Nie zmienia to faktu, że pierwszy tom miejscami mnie nużył, zaś najlepsze jego elementy związane były z ciekawą mechaniką rozwijania klasy. Widać, że Machanienko sporo czasu spędził nad zastanawianiem się, jak wiarygodnie przedstawić naukę umiejętności, które we współczesnych nam MMORPG pokazana jest dość pobieżnie (lista dań powiększa się za sprawą czytania książek lub rozmowy z trenerem). Albo kwestia odkrywania nowych recept związanych z rzemiosłem. W świecie, w którym wszystko odbywa się w głowie gracza, trzeba to jakoś wiarygodnie przedstawić. Samo wybieranie przepisu z menu i aktywowanie go byłoby niezadowalające. Okazuje się, że nie wystarczy zgromadzić przedmioty i składniki. Gracz musi wyobrazić sobie rezultat i skoncentrować się, trzymając w dłoni składniki, a wtedy przedmiot pojawi się w jego dłoniach. Z tym że sam proces może trwać nawet kilka dni, w ciągu których człowiek znajduje się w stanie bliskim letargowi.Jednak walka i poszczególne zadania są taką standardową MMORPG-ową papką. Kopalnia, do której zostaje zesłany Machan, przypomina instancję stworzona przez programistę, który nie słyszał o czymś takim jak spójna historia czy ciekawi NPC. Na szczęście, jak wspomniałam, ma to swoje wytłumaczenie.Tym bardziej że sytuacja zmienia się w drugim tomie. Tam w końcu Machan trafia do ogólnego świata gry. Jest ciekawiej, świat jest o wiele lepiej opisany, zaś historia przestała przypominać nużące podążanie od zadania do zadania. Klasa Szamana nie przestaje zadziwiać swoją wyjątkowością, ale też więcej jest mechanik związanych z subtelnymi przeczuciami. Następuje pogłębienie rysów Szamana, odwołanie do jego uczuć. To, co jest właściwe do zrobienia w danym zadaniu, nie zostało przedstawione w postaci lśniącego wykrzyknika. Gracz musi zdać się na swoją intuicję. W końcu w świecie wykreowanym przez Machanienkę ludzie są w pełni zanurzeni w grze – przebywają w kapsułach sensorycznych, które dostarczają im wszystkich bodźców, włącznie z tymi najtrudniejszymi do określenia.Jest zatem spora szansa, że z tomu na tom będzie coraz lepiej. Machan powoli rozwija skrzydła, a Barliona pokazuje swoje niezwykłe oblicze. Dla gracza „Droga Szamana” stanowi ciekawą odpowiedź na pytanie, jak przedstawić sam proces grania w formie powieści. I mimo że fabularnie mogłoby być lepiej, to zadania – zwłaszcza te przedstawione w drugim tomie – w każdym MMO wyróżniałyby się pod względem jakości.Pod koniec przydałby się tylko słowniczek z pojęciami, ponieważ tak jak gracze nie powinni mieć problemu z terminami, tak osoba nieobeznana może czuć się nieco zagubiona. A szkoda, bo książki te mogą stanowić niezłą zachętę do zanurzenia się w świecie MMO. Wprawdzie Barliona oferuje doznania niedostępne współczesnym produkcjom, ale już sama mechanika i założenia świata są znajome.

Przy okazji ogłoszę, że jeszcze dziś wystartuje u nas konkurs, w którym będzie można wygrać jeden z dwunastu zestawów obu tomów. 

Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzjeksiążkirecenzja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.