Drodzy twórcy, dajcie mi przeżyć koniec świata
Patrząc na zarośnięte i opuszczone przez cywilizację miasto ze zwiastunu The Last of Us, nie mogłem ukryć zawodu: znowu przychodzimy spóźnieni na przyjecie? Już po końcu świata?
12.12.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:43
To oczywiście wszystko spekulacje, ale o ile pierwsze materiały promujące nową grę studia Naughty Dog pozwalały przypuszczać, że jej akcja toczyć się będzie podczas wybuchu zarazy, tak opublikowany w weekend zwiastun każe zmienić podejście. Pokazano zarośnięte, opuszczone miasto, po którym wędruje para bohaterów: dorosły mężczyzna i nastolatka. Ta druga nie pamięta już, jak wyglądał świat przed epidemią zabójczego grzyba.
Nie chcę tu nic rozstrzygać, The Last of Us może być świetną grą, ale póki co jestem zawiedziony, że będzie kolejną produkcją rozgrywającą się już po końcu świata, a nie w jego trakcie.
Przesyt postapokalipsą Mad Max, Fallout, Droga, Waterworld, Enslaved, to wszystko opowieści postapokaliptyczne. Jakieś straszne wydarzenie, wojna, kataklizm, plama na słońcu, sprawiło, że świat się skończył, a cała przyjemność dla odbiorcy polega na doszukiwaniu się w tej krańcowej wizji elementów swojego obecnego życia. Kapsle używane jako waluta, kredki, które trzeba wyciągać z dna oceanu. Nie chcemy aby nasza cywilizacja się skończyła, ale lubimy się straszyć, co by było gdyby.
Tak popularne obecnie gry o zombie także wpadają do postapokaliptycznego wora. Zazwyczaj stawiają gracza w sytuacji, gdy nieumarli zdobyli już przewagę. W Dead Island czy Left 4 Dead żywych trzeba znaleźć, najczęściej uratować, aby następnie z piskiem opon odjechać w stronę następnej lokacji. Nie ma zbyt wielu gier poświęconym zombie, które opowiadałyby o rozprzestrzenianiu się zarazy, polowaniu na pierwszych zarażonych, ustawianiu sanitarnych kordonów.
Dead Rising i Dead Island jasno sygnalizują, że jeszcze nie cały świat został opanowany przez zombie, ale w ramach wyznaczonej przez twórców przestrzeni do zabawy, żywe trupy są gatunkiem dominującym. W Atom Zombie Smasher gracz przeprowadza ewakuacje ocalałych z zarażonych miast. Gra jest ciekawa, emocjonująca, ale nie ma takiego narracyjnego potencjału jak produkcje z innych gatunków.
Gra apokaliptyczna? Skoro w przypadku postapokalipsy jest już dawno po zabawie, to czym miałaby się charakteryzować gra rozgrywająca się w trakcie końca świata? I co to właściwie znaczy?
Można żartować, że skoro w Uncharted 3 umieszczono gazetę krzyczącą nagłówkiem o morderczym grzybie, to mamy tu do czynienia właśnie z tym momentem w historii. Ale w przygodach Nathana Drake'a chodzi o odwiedzanie egzotycznych lokacji, a nie walkę z rozprzestrzeniającą się epidemią.
Powieść P.D. James p.t. "Ludzkie dzieci”, a także jej filmowa adaptacja, opowiadają o sytuacji, którą chciałbym przeżyć w grze. Koniec świata jest bliski. Kobiety przestały rodzić dzieci, ludzie nie widzą dla siebie przyszłości, więzi społeczne zaczynają słabnąć, anarchia wkracza na ulice. To potencjalne tło dla wielu ekscytujących historii!
Obrona przed szabrownikami. Szukanie zarażonych na wybrane przez twórców choróbsko. Panika na ulicach. Bezradność w obliczu nieuchronnego końca świata. Problemem pozostaje odpowiedź na pytanie "do czego tu strzelać?” i "komu tu obcinać głowę?”, bo przecież nie cywilom, ale jestem pewien, że coś można wymyślić. Zwłaszcza jeśli wpadło się na pomysł, aby Ziemią rządzili mutanci z grzybami zamiast głów.
Jedną rzeczą jest więc przedstawienie tego rodzaju schyłkowej wizji, drugą sprawienie, aby to na oczach gracza świat zmieniał się i cóż, kończył. Ba, można byłoby się nawet pokusić o obciążenie go odpowiedzialnością za apokalipsę. Jak choćby w inFamous 2, który niestety skończył się, zanim gracz był w stanie do końca poznać skutki niektórych swoich wyborów.
Tak też, drodzy twórcy, tak jak lubię różne serwowane przez Was wizje końca ludzkości, tak chciałbym przeżyć przygodę, w której to na moich oczach świat by walił się w gruzy. Tak dla odmiany.
Konrad Hildebrand