Driver - szału nie ma
Mieliśmy okazję pograć zarówno w tryb dla pojedynczego jak i dla wielu graczy w najnowszej samochodowej produkcji Ubisoftu.
16.06.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:57
Co to jest? Gra ma być jak stary Driver i najbardziej przypominać jego pierwszą część - najlepszą - jak dodaje prowadzący. Wracają starzy bohaterowie, rozgrywka stara się oddać klimat hollywoodzkich pościgów i filmów o samochodach.
W trakcie gry jeździmy po otwartym mieście przeskakując z samochodu do samochodu. Jak to możliwe? Tanner miał wypadek i jest w śpiączce, zaś sama akcja gry dzieje się wyłącznie w jego głowie. Stąd i magiczna umiejętność wyjścia z ciała i wskoczenia nie tylko do innego samochodu, ale i kierowcy.
W ten sposób możemy nie tylko prowadzić jego samochód, ale też poznać życie naszej ofiary i porozmawiać ze współpasażerem. Po co to? Proste - tak będzie rozwijać się fabuła. Robiąc "shifta" (tak nazywa się ten system) wykonujemy zadania różnych postaci, jak i rozwijamy wątek fabularny. W ogóle gra ma być mistyczna i swoją konstrukcją przypominać Lost. Mamy tylko cichą nadzieję że jej końcówka będzie nieco więcej tłumaczyć.
Za robienie tricków dostajemy punkty, za punkty rozwijamy postać. Pozwala nam to nabyć nowe umiejętności (np. rapid shift, czyli automatyczne przeskoczenie do najbliższego samochodu), jak również wzlecieć wyżej naszej "duszy" i zobaczyć większy obszar miasta. Dzięki temu możemy szybciej się przemieszczać i poznawać nowe rejony.
To przenoszenie się, to też jeden z głównych aspektów gry. Nie możemy używać go zawsze, trzeba poczekać, aż nasza moc się naładuje. Jego wykorzystanie daje też nam elementy taktyki do gry. Na przykład - ścigając samochód, możemy przeskoczyć do jadącej z naprzeciwka ciężarówki i spowodować czołowe zderzenie. Na pytanie - dlaczego nie możemy przeskoczyć do ciała uciekającego kierowcy, zatrzymać samochód, przeskoczyć z powrotem do ciała ścigającego go policjanta i w ten sposób złapać przestępcę nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Cóż... Za to możemy dostać specjalne zadania wymagające użycia tej umiejętności, jak na przykład spowodowanie by wyścig paru samochodów skończył się w ściśle określonej kolejności.
Nie, przechodni nie da się rozjeżdżać, choć można rozwalać wszystkie 120 licencjonowanych samochodów. Uszkodzenia mają wpływ na model jazdy, ale nie są tak spektakularne jak w Burnoucie.
Wrażenia
Gra nie jest szczególnie piękna i jak na dzisiejsze standardy wygląda przeciętnie. Jeździ się faktycznie jak w jedynce - długie poślizgi, dużo kręcenia kółkiem i gwałtownych skrętów. Rozgrywka jest dużo prostsza od pierwszego Drivera, jeździ się "miękko", ale trudno wypaść z trasy. Nie zauważyliśmy też wielkich różnic między Fiatem 500 a Dodgem Chargerem. Głównie skupiały się one na różnicy w przyspieszeniu. To niedobrze.
Sama rozgrywka w naszym przypadku polegała na ściganiu samochodu, który "ciągnął" za sobą sobą czerwone smugi światła, żebyśmy mogli go łatwiej znaleźć w gąszczu innych aut. Na moje pytanie, czy można to wyłączyć prezentujący grę pracownik Ubi ewidentnie się skonsternował - "po co?". Ano po to, żeby było trudniej, Driver to była trudna gra.
W multiplayerze pokazano nam tryb w którym trzeba ścigać auto "zbierając" jego smugi. Inni mają to samo zadanie. Ponieważ mogą się przenosić ("shift") to okazuje się, że... wolą robić tylko to, zamiast się ścigać, zresztą trudno się dziwić, bo często przenoszenie się do kolejnych samochodów jest po prostu dużo szybsze. Ja naiwny próbowałem więcej jechać niż skakać i przegrałem, Piotrek skupił się na rozwalaniu ściganego samochodu. Nie wiemy czy to fajne. Na pewno bardzo dodaje dynamiki wyścigom no i pozwala słabszym graczom wracać bez końca do rozgrywki. Demokracja.
Najlepsze
- Ulice San Francisco - czyli lokacja gry
- Prawdziwe auta
- filmowy styl rozgrywki
Najgorsze
- Model jazdy - no panowie, to trzeba dopracować
- Grafika - nie jest zła, po prostu brak jej stylu, którym charakteryzował się Driver 1
- Nieprzemyślana koncepcja - nie wiadomo, dlaczego za pomocą "shifta" nie mogę wcielić się w uciekającego przestępcę, duże pola do nadużyć podczas gry w sieci
Werdykt
Przeciętna gra, która nie budzi u nas większych emocji.
Piotr Gnyp, Radosław Zaleski