Dream Alone - recenzja. Kąpiąc się w smole i karaluchach
Trudno zdecydować, ile w tym perwersyjnej satysfakcji, a ile czystej odrazy.
Warsaw Games pożyczyło od Playdead przepis na miksturę leczącą głupią radość i zadowolenie z życia. Monochromatyczne Dream Alone to miejscami bardzo trudna gra platformowa, w której każda pomyłka, każdy źle postawiony krok to śmierć. Obwieszczają ją rozbryzgi krwi pojawiające się na ekranie i zduszony jęk głównego bohatera, Irry.
Platformy: PC, Switch (PS4 i XboX One w planach)
Producent: WarSaw Games
Wydawca: Fat Dog Games
Wersja PL: Tak (napisy)
Data premiery: 28.06.2018
Wymagania: Windows 7 – 10, Intel Core i3 2.0 GHz, 4 GB GeForce GTX 1050 Ti, 8 GB RAM
Grę do recenzji udostępnił wydawca. Obrazki pochodzą od redakcji. Graliśmy na PC.
Irra to chłopiec o wąskich dłoniach i włosach przygładzonych brylantyną, ale uwagę zwracają przede wszystkim lśniące, czarne oczy, w których kryje się strach. I uczucie to będzie mu towarzyszyło od samego początku, od rodzinnej wioski, w której wszyscy zapadli na tajemniczą śpiączkę przez wszystkie krainy, które przemierza w poszukiwaniu Lady Death. W jego małej główce pojawiła się naiwna myśl, że tylko dama w czerni potrafi uleczyć tajemniczą chorobę.Irra nie umie walczyć, a tylko skakać i wspinać się po drabinach. Z czasem dostaje moce, które wprowadzają do rozgrywki pewne urozmaicenie: przechodzimy do alternatywnego świata skąpanego w sepii, tworzymy swój klon, który potrafi przytrzymać dźwignię, a po zjedzeniu fluorescencyjnych grzybów na parę chwil wokół Irry pojawia się świetlista łuna, które pomoże nam w bardziej mrocznych lokacjach. Uruchamianie tej ostatniej zdolności nie jest konieczne - jest nawet achievement na Steamie za przejście całej gry bez świetlika.Przejście do świata zmarłych powoduje, że całe otoczenie przyjmuje barwę sepii, zaś w tle widoczne są sylwetki zmarłych i torturowanych ludzi. Niektóre ściany znikają, pojawiają się nowe półki - zupełnie jak w Legacy of Kain: Soul Reaver, kiedy Raziel przechodził do świata duchów. Jest to bardzo fajny i klimatyczny efekt, problem polega na tym, że mroczne dekoracje w tle zmieniają się tylko w dwóch pierwszych lokacjach - w lesie i na bagnach. Z tych zresztą lokacji pochodzą zrzuty ekrany i fragmenty rozgrywki, które najczęściej można znaleźć w sieci - wielce obiecujące, mało powtarzalne, z ciekawą muzyką, odgłosem deszczu i innymi bajerami.Ale już jaskinia, warsztat i miasto mało się zmieniają po przejściu do świata zmarłych. Są to zresztą lokacje najsłabsze pod względem graficznym - nudne, do bólu monotonne. Odniosłam wrażenie, że twórcom zabrakło na nie funduszy, dlatego niektóre poziomy są rozciągnięte w sztuczny sposób. Czasami Irra idzie przez długie sekundy korytarzem i nic się nie dzieje. Zauważalna jest też powtarzalność dekoracji w tle. Przy okazji jeden fragment w mieście jest absurdalnie trudny z powodu sporej odległości między checkpointami - wynosi ona 10 minut, a zawiera kilkunastu przeciwników i drugie tyle pułapek, czyli prawie 30 szans na nagłą śmierć, która cofa nas do początku etapu. Żeby było jeszcze mniej przyjemnie, niektóre skoki należy wykonać z chirurgiczną precyzją - wręcz zsuwając się w stronę ostrzy i w ostatniej chwili skacząc.Dopiero dwie ostatnie lokacje - pole bitwy oraz zamek - wracają do starannej stylistyki znanej z początku gry. Wciąż jednak las i bagna są najlepiej opracowane.
Z grafiką mam problem. Z jednej strony, jest bardzo konsekwentna, mroczna, kojarzy mi się ze starym filmem, w którym kadry co chwilę przeskakują, a niektóre są zabrudzone. Jeśli dodać do tego monotonną, niepokojącą ścieżkę dźwiękową, całość jest równie pociągająca co włochata noga pająka. A że nie mam arachnofobii, nie odrzuca mnie to.Ale ten sam filtr, który postarza grę, w wielu miejscach powoduje ból oczu. Jest tak ciemno, że odruchowo zaciskałam powieki, by lepiej widzieć. Za dnia prawie nie dało się grać, chyba że przy zasłoniętych oknach. W lokacji takiej jak jaskinia nawet świetlik niewiele dawał. A ponieważ w ustawieniach gry nie ma regulacji jasności, w końcu weszłam do ustawień monitora i dałam jasność na maksa (co potem zaowocowało paru sekundowym oślepieniem). Dopiero wtedy gra stała się przejrzysta, ale nie straciła przy tym na klimacie.Również efekt rozbryzgującej się po każdym zgonie krwi jest po prostu męczący. Po paru minutach wyłączyłam go. Interesująco za to wypadają przerywniki filmowe, które stanowią trawestację znanych baśni (m.in. o Jasiu i Małgosi) i czynią z nich opowieści grozy. Nie zabrakło też nawiązań do Beowulfa czy Draculi. Pod koniec kilku lokacji pojawiają się też bossowie nawiązujący do danej opowieści, jednak nie stanowią oni większego wyzwania - wszystko sprowadza się do sprytnego ominięcia ich. Motywy z baśni i legend, zapowiadane w filmach, mogłyby być zatem nieco bardziej rozwinięte.Dream Alone to side scroller z okazjonalnym biegiem na czas. Wszystko sprowadza się do idealnego wyczucia odpowiedniego momentu skoku oraz, przeważnie, zapamiętania, gdzie znajduje się pułapka (niektóre są nieźle schowane i po prostu ich nie widać). Wrogów albo przeskakujemy, albo omijamy po uprzednim zapamiętaniu trasy ich przemarszu. Checkpointy rozłożone są średnio co dwie minuty, chociaż zdarzają się wyjątki, jak wspomniany już etap w mieście.Jeśli zatem ktoś jest cierpliwy, w większości przypadków poświęci na jeden poziom około pół godziny. Problem polega jednak na tym, że czasami nie wiadomo, co zrobić. Nie ma mapy, a w paru momentach bardzo by się to przydało. W jednym miejscu okazuje się, że trzeba skoczyć w przepaść, co przecież do tej pory zawsze kończyło się zgonem. Nie zawsze też jasne jest, co dokładnie uruchamiają wszystkie te dźwignie, na które trafia Irra.W grze jest też sporo lokacji, w których chłopiec ląduje w martwym punkcie. Wystarczy w nieodpowiednim miejscu wyjść ze strefy cienia, albo skoczyć na półkę i wtedy wszelkie ruchy są zablokowane. A ponieważ nie ma klawisza natychmiastowej śmierci, pozostaje nam wyjść do menu i zacząć poziom od początku.
Wiem, nie lubimy pisania, że jakiś tytuł ciężko jest ocenić. Mam być stanowcza i pewna swych odczuć. Ale jak tu wystawić 2,5, podczas gdy przejście niektórych trudnych fragmentów powodowało u mnie taki nastrój, że czułam się królową świata? W piątek po przeszło 5 godzinach prób przeszłam jeden koszmarny 10 minutowy fragment. Zaraz potem wyłączyłam komputer i pobiegłam na egzamin na drugi stopień tai chi. Cały stres w związku z nim znikł, ponieważ byłam pełna euforii i przekonana, że skoro udało mi się zaliczyć ten jeden etap Dream Alone, to naprawdę nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Jest to pewna wartość tej produkcji, której nie posiadało kilka ostatnich tytułów, które ograłam. Prawdą jest, że współczesne gry, zwłaszcza te z wyższej półki, nie są trudne.Jeśli ktoś jest zatem hardkorowym graczem, dla którego częste zgony i odległe checkpointy nie są wadą, a wręcz przeciwnie, dodatkową zachętą, niech dopisze do oceny pół punktu. Mam jednak wrażenie, że lepiej by grze wyszło, gdyby poziom trudności podbić za pomocą ciekawszych zagadek środowiskowych, które wymuszałyby lepszą kombinację zdolności Irry.I jak to z tą kąpielą w smole? Chora satysfakcja pozostała, ale nie jest to doświadczenie, które chciałabym powtórzyć.