Dragon's Dogma: Dark Arisen - recenzja

Dragon's Dogma: Dark Arisen - recenzja

Dragon's Dogma: Dark Arisen - recenzja
marcindmjqtx
21.05.2013 08:54, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

Przyzwoity dodatek dystrybuowany w dziwny sposób. Świetny dla nowych graczy, nieco gorszy dla starych fanów.

Ocena: 4/5 - pozostaje taka sama, jak w przypadku Dragon's Dogma. Tu przeczytacie recenzję.

Usiądźcie to opowiem Wam historię o dwóch firmach na literę C. Obie te firmy postanowiły zrobić rozbudowane RPG akcji. Obydwie po mniej więcej roku stwierdziły, że ich RPG - jak to z grami wielkich rozmiarów bywa - ma trochę niedoróbek, a i chętnie dodaliby coś, co nie zmieściło się do wersji premierowej. Pierwsza firma nazywa się CD Projekt RED  i do gry Wiedźmin wydali Edycję Rozszerzoną w formie darmowego patcha lub - opcjonalnie - wersji pudełkowej. Druga firma nazywa się Capcom i do gry Dragon's Dogma zrobili Dark Arisen. Którego nie da się kupić osobno. Trzeba kupić całą grę jeszcze raz.

Ludzie narzekają na dodatki, które trzeba dokupić do Dark Souls czy do The Elder Scrolls V: Skyrim - ale by pobawić się Artorias of the Abyss czy Dragonborn nie trzeba kupować jeszcze raz całej gry. W przypadku Dragon's Dogma: Dark Arisen to jedyna opcja. Żeby jednak oddać Capcomowi sprawiedliwość - zakup Dark Arisen na PS3 lub X360 to wydatek rzędu 100 zł - mało, jak za nową grę, ale dużo jak za dodatek. Ludzie, którzy to zrobią i zaimportują do niej zapisane gry z wersji podstawowej dostaną 100000 Rift Crystals (waluty, za którą wynajmuje się towarzyszy od innych graczy oraz kupuje nowe przedmioty), nowy pancerz oraz nielimitowane kamienie do teleportacji. Nadal jednak uważam, że podejście Capcomu jest nie fair wobec graczy, którzy rok temu wsparli ich nową markę swoimi portfelami. Bez tego Dark Arisen pewnie by nie powstało.

Zwłaszcza, że Dark Arisen to całkiem solidny dodatek, który z grubsza można podzielić na dwie części. Pierwsza to ogólne poprawki do samej gry: jej zasad i mechaniki. Od razu zauważą to posiadacze Xboksa - w pudełku znajdą dwie płyty. Na pierwszej, wiadomo, gra i dodatek - na drugiej miła niespodzianka: poprawione tekstury w wysokiej rozdzielczości oraz język japoński dla tych, którzy chcą usłyszeć grę taką, jaką zaprojektowali ją twórcy. Oczywiście można włączyć angielskie napisy, wiem, że wiele osób lubi tak grać. Warto tez dodać, że w grze dostępne są też nowe tryby dodawane jako DLC do podstawki - Speedrun Mode i Hard Mode.

Pozostałe usprawnienia to głównie liczby - trzeba tu wierzyć twórcom na słowo. Dodano 25 nowych przeciwników albo inaczej pokolorowano starych. Dodano około setki przedmiotów, niektórym zmieniono statystyki. Ważną poprawką jest obniżenie cen Ferrystones, które pozwalają się przenosić do specjalnych Port Crystals, które można sobie porozstawiać w kilku miejscach świata gry. Dodano tez kilka stałych w największych miastach. Niestety nadal to jedyna forma szybkiej podróży. A że kryształy znajduje się mniej więcej w 2/3 gry, to wcześniej sobie pobiegacie.

Ważniejsze są nowe ulepszenia oraz umiejętności trzeciego poziomu, które pozwolą rozwijać bohaterów dalej. Są też nowe możliwości przy tworzeniu postaci, co jest o tyle ważne dla niektórych, że lubią mieć pięknego Pionka. Zadbano też o balans umiejętności towarzyszy, choć niestety nadal zdarza im się gubić w bitwie, nawet ze znanym wrogiem. Capcom zadbał tez o odzywki. Jak się okazuje, graczy irytowała zbytnia gadatliwość towarzyszy. W sumie zmian wydaje się być sporo, ale nie jest to nic, czego nie dałoby się zmieścić w jednym dużym patchu.

I jeszcze coś. Coś, co nie daje mi spokoju. Dlaczego dodano japoński, by zbliżyć grę do oryginału, a usunięto z menu głównego fantastyczny utwór „Into the free - Dangan”

Wyspa mrocznych dusz Najważniejszym elementem rozszerzonej edycji jest nowe miejsce do zwiedzania, wyspa Bitterback. Zrobiono ją porządnie, ale dość oldschoolowo. Co mam na myśli?

Wstęp na wyspę mamy właściwie od początku, bowiem możliwość taka pojawia się w rodzinnej wiosce bohatera. Wystarczy zawitać nocą na molo, by porozmawiać z tajemniczą niewiastą. Jednak ruszanie tam na początku przygody to bardzo kiepski pomysł - jak to niegdyś w grach bywało, dodatek jest dla tych, co już zmęczyli podstawkę i mają 60 poziom albo wyższy. Innym będzie zwyczajnie za trudno. Ale jeśli ktoś wbił 120, to raczej się nie pobawi.

Czuć niestety, że to dodatek zrobiony już po premierze gry - jest wyjątkowo kiepsko osadzony w niej fabularnie. Właściwie to w ogóle nie jest. Poza tym, w przeciwieństwie do otwartego świata Gransys, wyspa Bitterback to zamknięty, liniowy loch, zrobiony z podobnych do siebie komnat. I wypełniony głównie przeróbkami przeciwników z podstawki. Cyklop doczekał się opancerzonej wersji, pojawiły się większe wilki, czy szkielety. Wspomniałem wcześniej o 25 nowych typach przeciwników, ale to liczba marketingowa - grając w dodatek prawie tego nie czułem. Wiadomo, że największe wrażenie zrobiła na mnie olbrzymia Śmierć z kosą, ale poza tym.

Ciężko mi nawet zdradzić za dużo, bowiem wszystkie większe atrakcje lochów twórcy pokazali na zwiastunach. Miałem rację, przewidując po jednym z nich, że mocno inspirowali się Dark Souls. Powiecie to samo, gdy pokręcicie się ciemnymi korytarzami, zetrzecie z wielkim szkieletem, otoczonym grupą małych albo pobiegacie po wąskich kładkach, z których magowie próbują was strącić swoimi kulami ognia. W przeciwieństwie do świata Gransys, który potrafi być piękny i pogodny, wyspa jest mroczna i kompletnie na serio. Dodatkowo czająca się na gracza demoniczna Śmierć ma wywołać uczucie ciągłego niepokoju o życie - przyznaję, to się grze udaje, bowiem przeciwnik ten jest mocny okrutnie i spotkanie ze Śmiercią oznacza zwykle śmierć. Także inni bossowie potrafią pojawić się znienacka, nawet gdy toczymy już jakąś walkę. Nie mogłem nie odnieść wrażenia, że panowie z Capcom robili ten dodatek z myślą „Dowalmy jak najwięcej, nikt nie będzie się skarżył, że jest za łatwo”.

Pamiętam, jak do Baldur's Gate dodali w Opowieściach z Wybrzeża Mieczy dodatkową lokację, wieżę Durlaga, najeżoną wrogami, zagadkami i przedmiotami. Wyspa Bitterback zrobiona jest wedle tych samych reguł, ale nijak nie zapada w pamięć. Gdyby nie była położona na osobnej wyspie, to można by nawet nie zauważyć, że jest jakimś wyjątkowym lochem. Jest dobrą propozycją dla tych, którzy od fabularnych zawiłości gry wolą czystą walkę - podsuwa jedną okazję do niej po drugiej.

Werdykt Dragon's Dogma: Dark Arisen to dziwny pomysł. Dla nowych graczy to na pewno gratka, bowiem w nie tak wysokiej cenie dostaną poprawioną i wydłużoną grę. Jeśli nie graliście, to się nie wahajcie, ocena z zeszłego rok pozostaje w mocy - mocne 4/5, bardzo dobry action RPG.

Dla doświadczonych Dark Arisen to po prostu jeszcze jeden loch i trochę możliwości przedłużenia rozgrywki i dopieszczania swoich bohaterów. Nic, bez czego nie można by żyć, zwłaszcza że Capcom każe jeszcze raz kupić tę samą grę. Poczekałbym na jakąś dużą obniżkę ceny i wtedy kupiłbym ten dodatek tak, jak należy - w cenie dodatku.

Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).

Paweł Kamiński

Data premiery: 23.04.2013 Deweloper: Capcom Wydawca: Capcom Dystrybutor: Cenega PEGI: 18

Dragon's Dogma: Dark Arisen (PS3)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)