Dr. Mario World w ruchu
Nie pokazujcie tego mojej mamie!
Do tej pory wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy, znaczy - że mobilny Dr. Mario powstaje. Teraz sobie obejrzałem dodatkowo wystarczająco wiele rozgrywki, by wyciągnąć wniosek z leada (ten o mojej mamce. Mamo, jeśli to czytasz, przestań w tym momencie!) i docenić ogólne założenie Worlda. Fajna gierka mobilna z klockami, która ma szansę chwycić w środowisku, a przez to - stać się maszynkę do zarabiania mamony. Mapka świata, na jakiej regularnie pojawiać się będą kolejne światy, już przypomina standardowe match-three z ośmioma setkami poziomów, tylko czyhające na kolejnego „wieloryba”.
Welcome to Dr. Mario World
Ale podstawy zdają się być przyjemne. Wyzwania ułożone są jak małe zagadki logiczne, kultowa melodyjka wkręca się w mózg z mocą setek wierteł górniczych, jest kilka postaci do wybrania (oho, czyli w następnym Smashu pojawi się Dr. Peach… Albo Dr. Yoshi!), każda ze specjalną umiejętnością na podorędziu. Z kolei system „gwiazdkowania” wszystkich wyzwań stanie się koszmarem perfekcjonistów. Słowem - Dr. Mario idealnie pasuje w roli przenośnego pożeracza czasu. Jestem do niego o wiele pozytywniej nastawiony niż pokazanego niedawno Mario Karta.
Premiera 10 lipca. A skoro zacząłem już trzeci "akapit", to napiszę, że tak naprawdę-naprawdę chciałbym na swoim telefonie dwuwymiarowej Zeldy.