Donkey Kong Country Returns - recenzja
Sympatyczny goryl długo kazał nam na siebie czekać, ale informacje o jego powrocie wszyscy przyjęliśmy z ogromnym uśmiechem na twarzach. Bo któż nie zna choć jednych przygód małpy? Posiadacze SNES-a zakochali się w nowatorskiej na swe czasy platformówce i choć kolejne odsłony, w tym trójwymiarowe, nie zawsze rzucały na kolana, to seria po dziś dzień jest uwielbiana. Donkey Kong Country Returns to hołd dla starej szkoły, a jednocześnie tytuł, który pokazuje, jak łączyć klasykę z nowoczesnością.
17.12.2010 | aktual.: 30.12.2015 14:05
Do dżungli zawitała grupa hipnotyzerów Tiki Tak Tribe, która swoją siłą zaczarowała zwierzęta, a na domiar złego ukradziono banany. Donkey Kong nie może na to pozwolić i najpierw pięściami spacyfikował nieszczęśnika, który próbował go zahipnotyzować, a następnie wyruszył w poszukiwaniu ulubionych owoców. Choć droga do celu będzie usłana raczej kłodami niż różami, nie przeszkodzi to sympatycznej małpie w finalnym zwycięstwie. Nie ma co się oszukiwać - fabuła nie jest mocną stroną gry. Biec będziemy prawie zawsze w prawo, kończąc rozbiciem dużej beczki, a w konsekwencji zaliczeniem etapu. Orientację w terenie umożliwią trójwymiarowe mapy, a wyznaczone przez los ścieżki poprowadzą nas do kolejnych miejscówek. Najnowsza przygoda Donkey Konga to klasyk w najczystszej postaci i jeśli graliście w którąkolwiek z dwuwymiarowych odsłon serii, to od pierwszych minut zabawy, poczujecie się jak w domu. Nie spodziewajcie się odkrywczych rozwiązań i innowacyjnych pomysłów. Donkey Kong Country Returns to nowoczesna definicja płaskiej platformówki i choć może Wam się to wydać pomysł nudny i sztampowy, to okazuje się on jedną z najmocniejszych cech gry.
Małpi gaj Małpa to zwierzę zwinne, choć może niezbyt rozgarnięte. Bez wątpienia umie skakać, co wykorzystuje na każdym kroku. Twórcy Donkey Kong Country Returns postanowili ponadto nauczyć bohatera łapania się za umieszczone w określonych fragmentach plansz połacie trawy, co pozwala dostać się do miejsc na pierwszy rzut oka niedostępnych. Goryl potrafi zbić wroga, wskakując mu na głowę, uderzając pięściami w ziemię lub turlając się wprost na niego. Sposób walki nie może być przypadkowy, bo konkretni przeciwnicy reagują na konkretne ataki, warto więc zapamiętać kogo i jak należy tłuc. W pewnym momencie zabawy bohater będzie mógł dmuchać, a ta umiejętność na pewno przyda się zarówno w walce, jak i pokonywaniu przeszkód. Samotność to nic przyjemnego, dlatego w grze pojawiają się również Diddy (w jednoosobowej zabawie sterowany przez konsolę, w kooperacji postać grywalna), czyli mała małpka, która jeździ na grzbiecie Donkey Konga. Znajdziecie ją w rozmieszczonych tu i ówdzie beczkach, a jej towarzystwo umożliwia wydłużony skok, który okaże się często niezbędny do zebrania wszystkich bananów lub liter napisu KONG. W grze napotkacie również nosorożca o imieniu Rambi, który stanie się Waszym środkiem transportu i taranem kładących wrogów jak źdźbła trawy. Doprawdy, doborowa to ekipa.
Nie ma lekko Donkey Kong Country Returns trudno zaliczyć do gier łatwych. Z jednej strony dojście do końca etapu często jest banalnie proste, z drugiej natomiast zebranie wszystkich bananów, literek napisu KONG, czy puzzli często graniczy z cudem. Oczywiście im dalej, tym trudniej, przez co już po pierwszej godzinie zabawy napotkacie na kilka poważnych wyzwań. W dobie gier, które często przechodzą się same, to wielki plus, bo dzięki temu tytuł starczy na wiele godzin - jeśli oczywiście odważycie się spróbować zaliczyć go w stu procentach. A jeśli podołacie wyzwaniu, to następne w kolejce czeka bicie rekordów czasu przejścia poszczególnych etapów. Jest więcej niż pewne, że przynajmniej kilka razy będziecie chcieli rzucić kontrolerem o ścianę. Na szczęście, jak to w grach na Wii ostatnimi czasy bywa, twórcy zaimplementowali również mechanizm autopilota, który pojawi się po zaliczeniu większej liczbie zgonów. Dzięki niemu nie powinniście zaciąć się w żadnym momencie. Wielu pomysł potępi, ale miło, że ktoś dał nam taką możliwość. Sterować Donkey Kongiem można na kilka sposobów, przy czym ja osobiście polecam zestaw Wii Remote i Nunchuk. Gałka służy do poruszania postacią, wykorzystywane są też czujniki ruchu. Machnięcie pilotem sprawi, że małpa zacznie się turlać, a naprzemienne podnoszenie i opuszczanie obu kontrolerów rozpocznie uderzanie pięściami w ziemię. Sterowanie działa wyśmienicie i trudno się do czegoś przyczepić.
Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda W grze natrafimy na różne atrakcje, a wraz ze wzrostem poziomu trudności przeszkody będą coraz poważniejsze. Przygotujcie się więc na standardowe skakanie z platformy na platformę, walki z przeciwnikami, rzucanie beczkami, elementy wspinaczkowe, przeskakiwanie pomiędzy ruszającymi się przeszkodami, uciekający grunt pod nogami, czy przejażdżkę na wagonikach w kopalni. Choć Donkey Kong Country Returns nie poraża różnorodnością jak chociażby seria Super Mario Galaxy, to nie powinniście nudzić się przed ekranem. Wszystko skonstruowano tak, aby monotonia nie wkradła się do gry nawet na chwilę. Scenerie zmieniają się odpowiednio często, dzięki czemu nawet z pozoru podobne do siebie wyglądem miejscówki, nie nużą. Co jakiś czas natraficie na urozmaicenie w postaci walki z szefem. Na każdego z nich musicie znaleźć odpowiedni sposób, a następnie stosować go konsekwentnie, aż przeciwnik opadnie z sił. Zabawa jest przednia, choć czasami starcia nie należą do najłatwiejszych - warto więc uzbroić się w cierpliwość.
Dwa i pół de Już pierwszy Donkey Kong zachwycał grafiką, więc po najnowszej odsłonie nie spodziewałem się niczego rozczarowującego. Co do zasady pomysł jest podobny do tego zastosowanego w New Super Mario Bros. Wii, czyli klasycznego przedstawienia akcji w dwóch wymiarach, przy zastosowaniu najnowszych technologii i rozbudowanych, trójwymiarowych modeli (ostatnio modnie jest nazywać to 2,5D). Oprawa graficzna prezentuje się wybornie. Dopracowano zarówno modele postaci, jak również wielowymiarowe tła. Wszędzie coś się dzieje i nawet w z pozoru nieciekawych momentach, coś gdzieś porusza się nieśmiało. Nad animacją głównego bohatera mocno się pochylono, a efekt jest niesamowity. Małpa porusza się tak finezyjnie, że patrzenie na nią to czysta przyjemność. Gra działa niezwykle płynnie i co najważniejsze - zupełnie nie widać, że Wii nie wyświetla obrazu w HD. Powiem więcej, Donkey Kong Country Returns może w kwestii wykonania stawać w szranki z niejedną pozycją dla 360 czy PS3 i nie mówię tu o tytułach z półki arcade. Oprawa dźwiękowa prezentuje się bardzo dobrze i to zarówno w kwestii odgłosów postaci, otoczenia, jak i ścieżki dźwiękowej. Wszystko jest na swoim miejscu i stanowi spójną koncepcję.
Werdykt Koniec roku należy do Donkey Kong Country Returns - nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Bohaterska małpa zjadła na śniadanie tak Sonica, jak i Myszkę Mickey. Śmiem powiedzieć, że w tegorocznym zestawieniu Donkey Kong przegrał jedynie z genialnym Super Mario Glaxy 2, choć to przecież zupełnie inne gry. Mamy tu przykład świetnego mariażu klasyki z nowoczesnością oraz kolejny przykład na to, że siła gry nie leży wcale w przełomowych rozwiązaniach - czy to dotyczących rozgrywki, czy wykonania. Nie potrzeba innowacyjnych patentów, aby zainteresować gracza, bo liczy się przede wszystkim pomysł i stylowe wykonanie. A tego Donkey Kong Country Returns nie brakuje i uwierzcie mi, gra się w to naprawdę przednio. Do Choinki zostało jeszcze kilka dni, więc jest szansa na napisanie listu do Świętego Mikołaja. Koniecznie wciśnijcie na listę życzeń Donkey Kong Country Returns, bo to jedna z tych gier, dla których warto mieć w domu Wii. Banany będą zdecydowanie moim ulubionym owocem tej zimy.
Paweł Winiarski