Don't Starve - rzeczy, które robisz w ciemnym lesie aby przetrwać
W dzieciństwie, rodzice często zabierali mnie do lasu, bo wiadomo, powietrze, grzyby i moja piękna kolekcja szyszek. Wychodzi na to, że powinienem być wdzięczny, że mnie tam nie zostawili.
14.01.2013 | aktual.: 15.01.2016 15:41
Co prawda w dzieciństwie, gdy wolałem siedzieć w domu i grać, rodzice wyciągający mnie dwór byli odbierani jako utrapienie, ale mimo wszystko, daleko im do demona, który porwał Wilsona, głównego bohatera Don't Starve i zostawił go gdzieś w leśnych ostępach. Skoro piszę do Was te słowa, to wiecie, że nie zostałem nigdzie zostawiony. Albo po prostu bardzo dobrze orientowałem się w terenie i wiedziałem, jak wrócić. Hmmmm....
Tak czy siak! Niczym w Minecrafcie, Wilson w kieszeniach ma kompletnie nic, a jedyne co go może uratować, to fakt, że w głowie ma zapamiętane szereg przepisów i instrukcji, które mogą przydać się w dziczy. Główny problem Wilsona polega na tym, że po pierwsze, został porwany, po drugie, jeśli nie zje, to umrze.
Zadaniem gracza jest pomóc Wilsonowi w przetrwaniu.
Don't Starve znajduje się obecnie w fazie beta, do której można uzyskać dostęp, jeśli zapłaci się już teraz twórcom za skończoną wersję. Muszę przyznać, że moje pierwsze zetknięcie z produkcją Klei Entertainment (to ci sami, którzy odpowiadają za Shanka czy Mark of the Ninja) nie wypadło zbyt pomyślnie. Pozbierałem jagódki, rozpaliłem ognisko, zatłukłem jakiegoś pająka i pomyślałem sobie: "zaraz, to już wszystko?".
Na początku gra generuje losowo świat. To rozległy las, w którego początkowych obszarach bardzo trudno jest zgłodnieć. Jedzenie jest praktycznie wszędzie. A to jakieś jagódki, a to marchewka, a to nasiona. Z krzemienia i gałęzi robi się siekierę, którą ścina się drzewo potrzebne do rozpalenia ogniska i podtrzymywania jego blasku przez całą noc (która trwa mniej więcej 1/5 dnia).
No i to było w sumie tyle mojej pierwszej przygody w Don't Starve. Mało przepisów, mało zagrożenia, nuda panie.
Następnym razem zorientowałem się, że aby móc robić bardziej zaawansowane rzeczy, trzeba zbudować specjalną maszynę. Tylko, że do jej konstrukcji potrzebne są kamienie. A ja nigdzie nie widziałem kamieni... no to trzeba ruszyć w głąb lasu. I nagle zaczyna robić się jakoś tak straszniej, gniazda pająków pojawiają się coraz częściej...
I nagle dookoła mnie zaczynają się rozgrywać różne historie.
Na przykład znalazłem w środku lasu dwóch świnioludzi. Jeśli ich nie zaczepiamy, to są nieszkodliwi. Pochrząkując przyglądają się jak kilofem rozbijam pierwszą napotkaną skałę w poszukiwaniu niezbędnego do zbudowania maszyny złota. Gdy nagle jedno z drzew ożywa i atakuje świnki. I je zabija. Ent, bo chyba tak mogę go nazwać, ignoruje mnie, więc jedyne co przychodzi mi do głowy, to capnięcie mięsa, które "wypadło" ze świnioludzi i ucieczka gdzie pieprz rośnie.
Może to obleśne, bo świnioludzie nie zrobili mi nic złego, ale byłem naprawdę głodny, to znaczy Wilson był, a ich mięso dosłownie leżało na ziemi. I po upieczeniu na ogniu było naprawdę pyszne (to znaczy, przywróciło mi dużo punktów życia i "głodu"). Osobną kwestią jest to, że po piątym noclegu w lesie, stałem się posiadaczem zarostu:
Wkrótce udało mi się znaleźć wystarczająco dużo kamieni aby zbudować maszynę, postanowiłem więc postawić ją w napotkanej wiosce świnioludzi. Byli całkiem zainteresowani. I słusznie, bo nagle otworzyły się przede mną zupełnie nowe perspektywy. Kilkadziesiąt nowych przepisów (między innymi na namiot!) czekały na zebranie dostatecznej liczby "punktów badań" i odblokowanie, nie mogłem się doczekać i zacząłem wrzucać do machiny co tylko miałem w ekwipunku.
Niestety, w świecie Don't Starve są dwie nieuchronne rzeczy: głód i noc. Myślałem, że będę bezpieczny w wiosce świnioludzi, w końcu widziałem wcześniej, jak walczyli z pająkami, a ich chatki wyglądały na solidne i na dodatek z ich okien wychodziło światło. Pojawił się jednak niespodziewany problem: wraz z przyjściem nocy, świnki pochowały się w domach, a ja zostałem sam na pustym placu razem ze swoją maszyną. A dookoła był las z naprawdę dużą liczbą pajęczych gniazd. Rozpaliłem ognisko, jednakże było ich tak dużo, ze musiałem uciekać.
Zadałem sobie jedno pytanie: a co się stanie, jeśli nie rozpalę ogniska na noc? Może rozpalałem wcześniej ognisko tylko dlatego, że uznałem to za naturalne?
Szybko zapadła noc i stało się ciemno. Bardzo ciemno. O tak ciemno:
I to było ostatnie zdanie, jakie wypowiedział Wilson. Coś nagle zawarczało złowieszczo, chapnęło paszczą i pojawił się ekran Game Over.
No ale przynajmniej nie umarłem z głodu.
Konrad Hildebrand