Dobre zombie to rozjechane zombie - Zombie Driver HD [recenzja]
Szalone Zombie Driver zadebiutowało na PC w 2009 roku. Po trzech latach dojechało wreszcie na konsole, stając się jedną z propozycji cyfrowych sklepów Microsoft i Sony. Warto było czekać?
„Zombie Driver HD” na pierwszy rzut oka przypomina pierwsze dwie odsłony serii Grand Theft Auto. Głównie za sprawą widoku z lotu ptaka oraz sposobu, w jaki traktujemy pojawiających się na ulicach i chodnikach pieszych. Różnica jest jednak zasadnicza i dotyczy ofiar naszych czterech kółek - świat opanowały zombie, które szwendają się po zniszczonym mieście. Nie jest wesoło, no chyba że akurat wykręcamy combo, wjeżdżając na ręcznym w tłum nieumarłych.
Zawód: kierowca Nie jesteśmy superbohaterem, nie mamy zbawić świata ani wynaleźć lekarstwa na apokalipsę. Podobno dobrze czujemy się za kółkiem, umiemy to i owo siedząc w fotelu kierowcy. Dlatego też zostają nam zlecone misje, w których nie opuścimy kabiny pojazdu, nawet na chwilę. Tak, „Zombie Driver HD” ma kampanię, w którą niestety nie wczujecie się ani przez chwilę. Opowieści praktycznie nie ma, są za to kolejne misje. Powtarzające się niestety misje. Ciekawsze smaczki, takie jak jazda czołgiem, zdarzają się raczej sporadycznie i większość fabularnych zadań sprowadza się do zniszczenia siedliska zombie (najczęściej samochód/przyczepa), wyczyszczeniu okolicy z nieumarłych, zabraniu ocalałych i odwiezieniu ich do bazy. Urozmaiceń jest tu niewiele, przez co do rozgrywki wkrada się monotonia - po kilku takich zadaniach będziecie chcieli zrobić sobie przerwę. To główny mankament „Zombie Driver HD” - kampania nie potrafi zatrzymać przy konsoli na dłużej.
We znaki może dać się też nierówny poziom trudności. Początkowe misje to spacerek po parku, w pewnym momencie okazuje się jednak, że można zginąć podczas próby dojazdu do wyznaczonego celu. Spora w tym zasługa dziwnej fizyki gry. Nigdy nie wjeżdżałem samochodem w tłum, czy to ludzi, czy zombiaków, ale wydaje mi się, że rozpędzona, kilkutonowa limuzyna nie powinna zatrzymywać się na grupie dwudziestu nieumarłych, prawda? Na szczęście pod jednym z klawiszy jest dopalacz, który trochę rozwiązuje ten problem. Oczywiście to nie jedyny pomocny gadżet - samochód można uzbroić, zbierając porozrzucane po mieście ikony broni. Jeśli miałbym wybrać najbardziej skuteczną z nich, byłby to bez wątpienia siejący totalny pogrom karabin maszynowy, zaraz po nim zabójczy, choć trudny w celowaniu railgun. I to tyle - rakiety blokują się na pierwszych rzędach zombiaków, a miotacz ognia okazuje się średnio skuteczny. Zarówno bronie, jak i poszczególne pojazdy można ulepszać za gotówkę zdobytą za zaliczone misje - ta leży też porozrzucana po mieście, także miejcie oczy szeroko otwarte.
Najczęściej będziecie spotykać niezbyt groźne zombiaki, które próbują pięściami zniszczyć pojazd. Inne rzucają w niego kamieniami. Są też wydzielające zielony dymek grubasy, które cudownie rozsmarowują się na masce samochodu. Co jakiś czas przyjdzie nam się zmierzyć z niekreślonego kształtu organizmem blokującym skrzyżowanie, a także bossami, jak chociażby niezbyt przyjemną, zmutowaną rośliną.
Kto pierwszy na mecie Oprócz trybu kampanii „Zombie Driver HD” oferuje również klasyczne wyścigi z użyciem broni. Na pierwszy rzut oka przypomina to trochę Micro Machines. Jest bardzo dynamicznie, zarówno w temacie samej jazdy jak i eksterminacji współtowarzyszy wyścigu. Wirtualni rywale to duże wyzwanie nawet przy pierwszych wyścigach - cisną niemiłosiernie do przodu, wykorzystują każdą złapaną na trasie broń, nie znają litości.
Rzeźnia To trzeci tryb dostępny w „Zombie Driver HD”. Rzeźnia może się kojarzyć z hordą - zasady są bowiem proste jak budowa cepa. Zombiaki atakują nas falami, a my musimy przeżyć. Co jakiś czas odnawiają się zarówno ikonki uzupełniające wytrzymałość pojazdu, jak i bronie. Kluczowe jest nauczenie się ich rozmieszczenia na mapie, a następnie niepozostawanie w miejscu. Dociskajcie pedał gazu do oporu, używajcie dopalacza, zbierajcie broń i strzelajcie na oślep. Lepszej strategii nie ma. Liczy się, by przeżyć jak najdłużej, a co za tym idzie - dostać jak najlepszy medal. Masa frajdy gwarantowana. Boli niestety brak wieloosobowej rozgrywki, pozostaje nam jedynie porównywać swoje wyniki z listą znajomych i ogólnymi rankingami. Ach, gdyby tak dodać chociaż dwuosobowy tryb współpracy.
Podobają mi się pieczołowicie przygotowane modele postaci i fajnie zaprojektowane miasto. Sporo tu małych uliczek, ciasnych zaułków, w których można się zaklinować. Ładnie wyglądają wybuchy, krew sika dość obficie, co wzmaga apetyt na eksterminację umarlaków. Gra kilka razy chrupnęła, choć nie jest to powtarzający się mankament. Irytują natomiast małe litery przy wypowiedziach ocalałych, celach misji i opisach ulepszeń pojazdów. Musiałem podchodzić do telewizora, żeby doczytać, co twórcy napisali drobnym maczkiem (gra ma polską werskę językową). Zupełnie nie zwróciłem uwagi na muzykę - zdecydowanie bardziej wolałem włożyć w uszy słuchawki i puścić sobie coś mocniejszego - przy „Zombie Driver HD” znakomicie sprawdza się na przykład nowa płyta zespołu Anaal Nathrakh.
Werdykt „Zombie Driver HD” niczym nie zachwyca. Ot, poprawna produkcja z niewykorzystanym potencjałem drzemiącym w kampanii - można to było zdecydowanie lepiej poprowadzić. Bardzo podobała mi się Rzeźnia, fajnie jeździ się też w wyścigach. Nie rzucajcie się na „Zombie Driver HD” w dniu premiery, ale jeśli trafi się jakaś promocja i nie przestraszycie się setek umarlaków pod kołami samochodu, sprawdźcie. Paweł Winiarski
Gra dostępna jest w cyfrowej dystrybucji. Możecie ją kupić na Xbox Live Marketplace (800 MSP), na Steamie (8,99 euro). Dziś powinna pojawić się również na Androidzie, a w niedalekiej przyszłości na PlayStation Store.