Dobra kreska #13: Szczypta science fiction, nieciekawe "Odrodzenie" i fantastyczne "Obiecanki"

Plus: odwołujemy "Akirę", witamy "Battle Angel Alita".

Dobra kreska #13: Szczypta science fiction, nieciekawe "Odrodzenie" i fantastyczne "Obiecanki"
Bartosz Stodolny

06.03.2018 | aktual.: 06.03.2018 16:21

Zacznijmy od cyberpunku, bo zawsze dobrze jest zaczynać od cyberpunku. A w tym miesiącu jest świetna wymówka - wydawnictwo Mag wydało zbiór opowiadań Williama Gibsona "Wypalić Chrom" (tłum. Piotr W. Cholewa), w którym znalazły się trzy teksty założycielskie tego gatunku - obok tytułowego, także "New Rose Hotel" i "Johnny Mnemonic" (oba skrzywdzone przez Hollywood). Bardzo gorąco polecam. Nie tylko dla wspomnianych tekstów, bo każde z opublikowanych w tej książce opowiadań to perełka.Jeżeli zaś idzie o cyberpunk w komiksie, to wydawnictwo Timof Comics wypuściło "Man:Plus" autorstwa publikującego w USA Portugalczyka André Limy Araújo (tłum. B. Czartoryski). To sprawnie zrealizowany i przyzwoicie narysowany akcyjniak, w którym co rusz padają nawiązania do twórczości takich gwiazd komiksu science fiction, jak Masamune Shirow ("Ghost in the Shell", "Appleseed"), Naoki Urasawa ("Pluto") czy Moebius ("Incal", "Arzach").Trochę szkoda, że Araújo nie ma większych ambicji, bo jego komiks ledwie prześlizguje się po zagadnieniach filozoficznych, opowiadając prostą i dość krótką historię o samoświadomej SI, ściganej zarówno przez policję, jak i korporacyjnych siepaczy. Kończy się to w momencie, w którym większość ambitnego SF dopiero startuje, pozostawiając czytelnika z poczuciem niedosytu. Niemniej jednak "Man:Plus" ma serce we właściwym miejscu. Album czyta się szybko i z zainteresowaniem, a giwery, cyberwszczepy i inne rekwizyty, wyglądają dokładnie tak, jak powinny wyglądać.Jeżeli zaś wolicie klasyczną fantastykę naukową, może was zainteresować seria "Descender". Jej pierwszy tom ukazał się właśnie nakładem Mucha Comics (tłum. J. Drewnowski). Za "Descenderem" stoją Jeff Lemire (możecie go pamiętać, jako autora "Czarnego młota", polecanego miesiąc temu) i Dustin Nguyen. Akcja rozgrywa się w zamieszkałej przez dziewięć ras galaktyce, która omal nie zostaje zniszczona przez pojawiające się znikąd, gigantyczne roboty - Żniwiarzy. Po wojnie z nimi (i ich niespodziewanym zniknięciu) ludzie zwracają się przeciwko użytkowym robotom i androidom, organizując cybernetyczne ludobójstwo. Jednym z ocalałych jest Tim-21. W jego DNA może skrywać się odpowiedź na pytanie, dlaczego właściwie Żniwiarze zaatakowali.Póki co, nie jest to niestety wybitne science fiction i na pewno daleko "Descenderowi" do najlepszych osiągnięć Lemire'a. Problemy poruszane w fabule traktowane są zdawkowo, a główni bohaterowie (Tim-21 i jego towarzysze) wydają się być stereotypowymi typkami z opowieści sf. Niemniej jednak seria przykuwa wizją świata przedstawionego i doskonałymi rysunkami Nguyena. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach fabuła doczeka się zniuansowania.W kąciku superbohaterskim polecę zaś "Jupiter's Legacy. Dziedzictwo Jowisza" Marka Millara i Franka Quitely'ego (wyd. Mucha Comics, tłum. M. Starosta). Już patrząc na nazwiska autorów wypada być zaintrygowanym. Millar to jeden z najlepszych amerykańskich scenarzystów, autor takich hitów, jak "Kick-Ass", "Kingsman. Tajne służby" czy "Wojna domowa" Marvela. Quitely z kolei to piekielnie utalentowany rysownik, pracujący wcześniej przy "The Authority", "We3" i "All-Star Superman" (mój najukochańszy komiks o Supermanie). Autorska seria superbohaterska tych dwojga musiała być wyjątkowa i rzeczywiście jest. Millar i Quitely stworzyli cały szereg oryginalnych bohaterów, którzy w czasach Wielkiego Kryzysu zostali obdarzeni supermocami i od tamtej pory starają się pomagać ludzkości.Problemy zaczynają się, gdy część z nich uznaje, że pomaganie nie wystarcza i warto zacząć tej ludzkości przewodzić. Dzięki rozpisaniu akcji na dziesięciolecia i trzy pokolenia, twórcom udało się zderzyć ze sobą kilka epok komiksu superbohaterskiego. Górnolotny idealizm Złotej Ery zmaga się na kartach "Jupiter's Legacy" z wtrętami politycznymi typowymi dla Mrocznej Ery, a bohaterowie nie do końca wiedzą, czy powinni poświęcać się dla dobra ogółu, czy może - jak w Srebrnej Erze - skupić na życiu prywatnym. Miller ma talent do tworzenia bardzo przekonujących, "życiowych" superbohaterów, zaś Quitely przedstawia ich dokładnie tak, jak powinni być przedstawiani. Jako posągowi półbogowie o delikatnej urodzie (podkreślanej kolorami kładzionymi przez Petera Doherty'ego).

Z kolei miłośników dziwności spod znaku mitologii Cthulhu, zachwyconych Oskarami dla "Kształtu wody", zachwyci "B.B.P.O. 1946-1948" autorstwa Mike'a Mingoli i całego zastępu jego współpracowników (wyd. Egmont, tłum. J. Drewnowski). Litery z tytułu oznaczają Biuro Badań Paranormalnych i Obrony - tajną agendę rządu Stanów Zjednoczonych, w której służyć będą między innymi Hellboy i Abe Sapiens (wygląd tego ostatniego Guillermo Del Toro pożyczył na potrzeby swojego filmu)."1946-1948" opowiada o pierwszych latach istnienia B.B.P.O., gdy Czerwony był jeszcze dzieciakiem. Na album, liczący sobie grubo ponad 400 stron, składają się dwa krótsze i trzy dłuższe opowiadania. Pierwsze mówią o czasach sprzed powstania Biura, kolejne opowiadają o pierwszych jego akcjach. Jeżeli znacie wyobraźnię Mignoli to wiecie czego możecie się spodziewać - nazistowskie wampiry, robo-goryle, żyjące głowy i ich złowrogie plany ataku na USA, kilkuletnie radzieckie dziewczynki, w których skrywają się przedwieczne demony… to tylko kilka postaci z roku "1946".Osobiście "B.B.P.O." zawsze podobało mi się bardziej niż "Hellboy". O ile w głównej serii Mignolę wiąże tytułowy bohater i tajemnica jego pochodzenia, o tyle pisząc o Biurze nie musiał się niczym krępować i po prostu puszczał wodze fantazji. Dzięki temu stworzył idealny komiks środka. Niby to płytka, unurzana w popkulturze przygodówka, ale zaskakująco często udaje się jej zadać niełatwe pytanie czy zaserwować trochę ciekawostek na temat najróżniejszych wierzeń i przesądów.Ponad 400 stron liczy sobie także pierwszy tom "100 naboi" scenarzysty Briana Azzarello i rysownika Eduardo Risso (wyd. Egmont, tłum. K. Uliszewski). To już drugie podejście polskich wydawnictw do tej legendarnej serii. Wiele lat temu zmierzyła się z nią nieodżałowana Mandragora i poległa nie wydawszy nawet połowy. Egmont jest znacznie większym graczem, można więc się spodziewać, że wszystkie 5 tomów, zbierających oryginalne 100 zeszytów, zostanie wypuszczonych. Trzymam kciuki, bo "100 naboi" to - obok "Sandmana", "Kaznodziei" i "Hellblazera" - jedno z najwybitniejszych osiągnięć imprintu Vertigo.Azzarello wspina się tu na wyżyny scenopisarstwa, snując opowieść o wielkich spiskach, mrocznej historii Stanów Zjednoczonych i osobistych wendetach. Punktem wyjścia są proste fabuły na temat tajemniczego człowieka, wręczającego różnym ludziom dokumenty wskazujące winnych, ich krzywdy, pistolet i tytułowe 100 naboi. I zapewniającego, że ich wykorzystanie wiąże się z całkowitą bezkarnością. To jednak tylko warstwa wierzchnia. Pod nią kryje się skomplikowana, świetnie napisana intryga, w której stawką jest władza nad Stanami Zjednoczonymi. Bardzo gorąco polecam!Odradzam za to "Odrodzenie" Tima Seeleya (scenariusz i kolory), narysowane przez Mike'a Nortona (wyd. Non Stop Comics, tłum. R. Ziębiński, B. Musiał). Seria, nazywana przez wydawcę "prowincjonalnym noir", reklamowana jest zachwytami Stephena Kinga i Jeffa Lemire. Chwalona jest także przez wielu rodzimych krytyków. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego. Seeley i Norton opowiadają o małej społeczności w mroźnym stanie Wisconsin, która musi zmierzyć się z kilkudziesięcioma zmarłymi, powracającymi nagle do życia. Lokalne władze są z tym problemem same, bo rząd federalny, nie wiedząc, jak zareagować, postanawia objąć obszar kwarantanną i odciąć go od kraju. A, jak to bywa z małymi, zamkniętymi społecznościami obrazowanymi przez popkulturę, każdy jej członek kryje tuzin mrocznych sekretów.

Zawiązanie akcji brzmi intrygująco - jak połączenie "Miasteczka Twin Peaks" z "Żywymi trupami" - lecz Seeley w ogóle nie potrafi go wykorzystać. Fabuła "Odrodzenia" bezsensownie gna do przodu, przez co w ogóle nie czuć grozy towarzyszącej powracaniu zmarłych do życia. Co gorsza, autorzy uwielbiają makabrę, więc niemal do każdego rozdziału wepchnęli jakąś krwawą jatkę, spalone zwłoki czy inne obrzydlistwo. Pierwsza taka scena być może robi wrażenie, ale za piątym razem byłem już po prostu znudzony.A w polskim kąciku debiut Agnieszki Świętek, czyli wydany przez Kulturę Gniewu krótki album "Obiecanki", będący dyplomem licencjackim obronionym na katowickim ASP. Bardzo udany debiut, żeby było jasne. Świętek narysowała kameralną opowieść o rozbitej rodzinie. Jej główną bohaterką jest nastolatka, próbująca pogodzić się z odejściem ojca, depresją matki i koniecznością wzięcia odpowiedzialności za młodszą siostrę. To prosta, chwytająca za serce historia, która mogłaby grzęznąć w banałach, ale sprawnie unika łatwych emocji i oczywistych rozwiązań.Spora w tym zasługa delikatnego, bajkowego stylu, na jaki zdecydowała się Świętek i rozbrajającego łzawe emo faktu, iż bohaterki przedstawione zostały jako szopy. Jednak to, co najbardziej imponuje w "Obiecankach" to rozważne wykorzystanie koloru. Cały komiks utrzymany jest w czerni i bieli, a obecna na okładce żółć pojawia się tylko, kiedy mowa o ojcu. I właśnie dzięki kolorowi - a właściwie jego brakowi - pozornie szczęśliwe zakończenie okazuje się być zaskakująco gorzkie.PS. W zeszły miesiącu spekulowałem na temat "Akiry" od JPF. Niestety plotki się nie potwierdziły. Klasyczną mangą science fiction, zapowiadaną przez wydawnictwo okazała się seria "Battle Angel Alita" autorstwa Yukito Kishiro. Najwidoczniej JPF chce wykorzystać ekranizację Roberta Rodrigueza, wchodzącą do kin w grudniu. W tym roku zaczną się ukazywać 4 tomy podstawowej serii. Wydawane będą w powiększonym formacie (B5), w miękkiej i twardej oprawie. Tak, jak ukończony niedawno "Blame!". W dalszych planach jest też 6-tomowa seria "Last Order" i 2-tomowa "Mars Chronicles".

Igor Trout

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.