Długimi susami po księżycu. Graliśmy w Borderlands: The Pre‑Sequel
Jak nakazuje logika branży gier, po Borderlands 2 (i tonie dodatków do tegoż) powinno pojawić się Borderlands 3. A tymczasem studio Gearbox zdecydowało się wydać Borderlands: The Pre-Sequel. Już nie dodatek, ale i nie pełnoprawną część kolejną, nad którą pracuje inne studio - 2K Australia.
Jak sam tytuł wskazuje, akcja dzieje się przed częścią drugą i jest z nią fabularnie powiązana. Dla tych, którzy dwójkę skończyli będzie to sytuacja dziwna i zabawna zarazem. W The Pre-Sequel pojawia się bowiem Handsome Jack - główny zły i zarazem najbardziej charyzmatyczna postać z Borderlands 2. Tylko, że tutaj jest pracodawcą głównych bohaterów. Jeśli pokochaliście jego dziwaczne poczucie humoru i cięte riposty, to dowiecie się jak doszedł do władzy. Jack chce przejąć dobrze znaną stację, zbudować armię robotów i korporację Hyperion, wydobywać Eridium i doprowadzić do zamieszania, które działo się w dwójce.
Starzy nieznajomi Do dyspozycji gracza zostaje oddana zupełnie nowa drużyna bohaterów, którzy pracują jako spece od mokrej roboty dla Jacka: Athena the Gladiator, Wilhelm the Enforcer, Nisha the Lawbringer i Fragtrap. Są to postacie niby nowe, a jednak znane - Athena pojawiła się jako zleceniodawca w dodatku The Secret Armory of General Knoxx, Wilhelm i Nisha byli bossami w Borderlands 2 a Fragtrap to bojowa wersja Claptrapa, pociesznego gadatliwego i dobrze znanego wszystkim robota.
Fot. 2K Australia
Quake w kosmooooooosie Zmieniło się też miejsce akcji. Jeśli biegając po Pandorze patrzyliście czasem w górę, to mogliście dostrzec wiszącą pod księżycem stację kosmiczna. Właśnie na ten księżyc, Elpis, zabierze bohaterów nowa część gry. Zamiast pustyń i kanionów więcej tu zimnych skał i wnętrz kosmicznych baz i magazynów. No i oczywiście niebo gwiaździste nade mną. Czy muszę wspominać, że to jednak księżyc, nie kurort, w związku z czym nie ma grawitacji ani atmosfery, co pociąga za sobą zmiany w rozgrywce.
Fragment, w który grałem był bardzo krótki, przejście zajęło może 10 minut. Dał jednak poczuć, jak zmieni się rozrywka w Pre-Sequel. Nie przypomina mi już Diablo, gdzie głównie biega się z kąta w kąt i strzela, a Quake 3 Arena. Osadzenie akcji na księżycu pozwoliło twórcom na wykorzystanie niskiej grawitacji. Postacie skaczą dalej, powoli przesuwając się w powietrzu jakby płynęły pod wodą. Na początku trudno się przyzwyczaić, łatwo skończyć na dnie kanionu albo w rzece lawy. Dobrze, że upadki w wysokości nadal nie szkodzą. Do tego bohaterowie mają też opcję podwójnego skoku oraz jetpack, który faktycznie pozwala szybować przez chwilę. Plansze częściej wymagają wspinania się w górę, przeskakiwania przez rozpadliny i spadania. Jeśli więc nie lubicie elementów platformowych w waszej strzelance, to Pre-Sequel może irytować. Ja bawiłem się super, bowiem rozgrywka zrobiła się jeszcze bardziej zręcznościowa - destrukcję siać można z powietrza, jednym susem wskoczyć na dach, a celną rakietą zrzucić wroga w przepaść.
Fot. 2K Australia
Oddychaj i machaj mieczem Inna nowa mechanika, to konieczność uważania na zapas tlenu, który pozwala przeżyć na księżycu, ale też zasila jetpack. Warto rozglądać się za urządzeniami, które pozwolą go odzyskać, bo inaczej można się zwyczajnie udusić (choć chwilę to potrwa). Z drugiej strony, wystarczy przeciwnikowi rozwalić szybkę hełmu w skafandrze, by po chwili środowisko nienaturalne wykończyło go na dobre.
W akcji miałem okazję przetestować dwie postaci - wojowniczkę Athenę i cyborga Wilhelma. Ta pierwsza posługuje się tarczą i mieczem, duże znaczenie mają ataki wręcz, ale może też pełnić rolę tanka w drużynie przyjmując obrażenia na tarczę. Osłanianie siebie i towarzyszy to jedno - skumulowaną energię można potem wykorzystać i cisnąć tarczą we wroga. Rozwijaniu tego oręża poświęcone jest całe jedno drzewko rozwoju. Inne skupia się na atakami mieczem i krwawieniu. Wybierając to dobrze sobie dobrać jakiegoś shotguna i mocny generator osłony, bo często będzie się blisko przeciwnika. I muszę przyznać, że Atheną grało mi się dużo fajniej. Zbieranie obrażeń na tarczę, by potem oddać nią wrogowi prosto w twarz było zaskakująco miodne.
Fot. 2K Australia
Dużo mniej zabawnie grało mi się Wilhelmem, cyborgiem o wyglądzie podstarzałego faceta. Jego dwa drony, zwane Saints, które latają dookoła nie wytrzymywały porównania z wieżyczką strażniczą, którą można było posługiwać się w dwójce. Z jednej strony były do niej bardzo podobne, a z drugiej bardzo nijakie. Mało efektywne i efektowne, a efektowność umiejętności cenię sobie w Borderlands najbardziej.
Spawarą po wrogach Borderlands nie byłoby sobą, gdyby nie miało wielkiego wyboru broni. Z racji, że Handsome Jack właśnie buduje swoje imperium, jej produkcja będzie szła pełną parą i trafią się nowe jej typy: zamrażająca oraz świetne lasery strzelające np. długą wiązką niczym spawara z Quake'a. Najfajniejszy moment, jaki zapamiętałem z prezentacji to wyskoczenie nad grupę wrogów z podniesioną tarczą szybowanie na jetpacku kosząc ich jaskrawozielonym promieniem lasera. Zastanawiam się tylko, czemu ta znakomita broń nie przetrwała do wydarzeń z dwójki?
Fot. 2K Australia
Borderlands: The Pre-Sequel ma sporo z pełnoprawnej kontynuacji. Nowe lokacje, nowe postaci, kilka nowych mechanik i tony nowego sprzętu. Jednak to tylko przedłużenie tego, co już dobrze znane jest z Borderlands 2. Lekka modyfikacja zasad zmienia rozgrywkę, ale The Pre-Sequel to nadal stare Borderlandsy - co widać zwłaszcza po powoli, ale jednak starzejącej się grafice z efektem cel-shadingu. W czasach gdy wszyscy zachwycają się możliwościami nowych konsol, 2K wypuszcza grę, która na milę śmierdzi starą generacją i tylko na nią wychodzi. I przez to ciężko pozbyć się wrażenia, że ktoś tam na górze powiedział coś w stylu: "Panowie, mamy silnik, mamy zasoby, to teraz zaróbmy na tym więcej kasy. Battleborn nie wiadomo jak się przyjmie, a do trójki jeszcze trochę czasu". Oddanie tego innej firmie jeszcze potwierdza tę teorię.
Fot. 2K Australia
Choć należy oddać sprawiedliwość: to stare dobre Borderlandsy i podczas prezentacji bawiłem się całkiem nieźle. Na pewno sprawdzą się w kooperacji i powinny zadowolić fanów serii. Jeśli jednak chcecie zacząć przygodę z Borderlands, to spokojnie możecie sięgnąć po dwójkę, dostępną zapewne taniej i z kompletem dodatków.
A cały fragment można obejrzeć w sieci. Bardzo żałuję, że nie mogłem powalczyć z bossem, którego widać na końcu.
Borderlands: The Pre-Sequel -- E3 2014 Narrated Gameplay Walkthrough
Paweł Kamiński
Borderlands The Pre-Sequel (PC)
- Gatunek: strzelanina
- Kategoria wiekowa: od 18 lat