Dlaczego zawiodłem się na E3 2011?
Tegoroczna odsłona targów E3 zakończyła się przed kilkoma dniami, najwyższa więc pora podsumować, z różnych perspektyw, co w Los Angeles się działo. Ja wcielę się w zrzędę i pozwolę sobie trochę ponarzekać oraz wytłumaczyć Wam, czego mi w tym roku na amerykańskiej imprezie zabrakło. Dobre strony E3 2011 schowajmy na razie do szafy i skupmy się na tym, co na targach nie wypaliło.
Zagubieni w akcji Każdy, kto choć trochę interesuje się targami, czy to E3, czy to Gamescomem, czy Tokyo Game Show, z pewnością ma w swojej głowie jeden albo kilka tytułów, na których prezentacje szczególnie czeka. I choć zjawisko absencji gier, które, wydawać by się mogło, pojawią się niemal na pewno, towarzyszy wszystkim imprezom tego typu (nie każdy developer jest wstanie wyrobić się z prezentacją swojego dzieła), podczas E3 2011 uwidoczniło się moim zdaniem wyjątkowo mocno.
Jasne, zobaczyliśmy fragment rozgrywki z trzeciej części Far Cry'a, zapowiedziano oficjalnie nową grę studia Insomniac, pokazano Hitman: Absoltion, na konferencji Nintendo przewinęło się Aliens: Colonial Marines, a pierwszy fragment rozgrywki z odświeżonego Tomb Raidera dostarczył nam wspaniałych wrażeń, ale gdzie podziała się chociażby nowa odsłona Syndicate, o której tak intensywnie plotkowano przed E3? Co stało się z dwoma tytułami na wyłączność PlayStation 3 - dedykowane PS Move Sorcery i The Last Guardian - ujawnionych przecież już dość dawno? Dlaczego Ubisoft zrezygnował z prezentacji I am Alive, tak, żeby udowodnić, że gra jednak wciąż powstaje czy kolejnych przygód Sama Fishera?
Podobne pytania stawiają sobie też zapewne fani Rockstara i Valve - bo mimo że obu firm oficjalnie na targach nie było, co stało na przeszkodzie, by, tak jak w przeszłości, zjawić się na konferencji wybranego producenta konsol? W przypadku pierwszej z nich wystarczy wspomnieć zapowiedź Agenta przed dwoma laty na briefingu Sony czy ujawnienie w trakcie konferencji Microsoftu na E3 2006, za sprawą tatuażu Petera Moore'a, czwartej części Grand Theft Auto. To pewnie marzenie ściętej głowy, ale szkoda, że, nawiązując do zabiegu sprzed 5 lat, Reggie albo Satoru Iwata nie wytatułowali sobie na ramieniu logotypu GTA V, potwierdzając tym samym niedawne plotki i przy okazji szokując cały świat. Szkoda, że na konferencji Sony, tak jak przed rokiem, zabrakło Agenta. Szkoda też, że nie zobaczyliśmy w akcji nowego Maksa Payne'a - miałem nadzieję, że ostatnie informacje o grze to przedsmak tego, co w Los Angeles zobaczymy. Jeśli idzie o Valve, można cofnąć się pamięcią o rok i zobaczyć prezentację Portala 2 podczas konferencji Sony - jestem przekonany, że oficjalne zaanonsowanie kontynuacji Half-Life'a, niezależnie od tego, na jakiej konferencji, zrobiłoby furorę.
GTA IV Announcement at E3 2006
Niespodzianka niespodziance nierówna Kolejna rzecz, jakiej zabrakło mi na tegorocznych E3, to niespodzianki. O braku świeżości przekonamy się najdobitniej, gdy zerkniemy na gry prezentowane w trakcie poszczególnych konferencji. Nie wiem jak Wy, ale ja wśród pięciu briefingów, które mogliśmy obejrzeć, znalazłem JEDNO zaskakujące ogłoszenie - zapowiedź Halo 4 i informacja, że to początek nowej trylogii. Prawda jest taka, że niemal wszystko, co zaprezentowały Microsoft, Sony, Nintendo, Ubisoft i Electronic Arts dało się przewidzieć. Okej, przyznaję, zapowiedzi Disneyland Adventures na Kinecta czy Medieval Moves: Deadmund's Quest na PS Move się nie spodziewałem, ale, nie oszukujmy się, to nie są gry, które budzą specjalne emocje i na mój gust równie dobrze mogłoby ich nie być. Ktoś zarzuci mi, że przecież pierwszy raz publicznie pokazano Far Cry 3, pojawił się genialny zwiastun nowej części Brothers in Arms, doszło do oficjalnej zapowiedzi czwartej części Sly'a, a Peter Molyneux zaprezentował Fable na Kinecta. Faktycznie, byłyby to dla mnie zaskoczenia, gdyby tylko nie fakt, że przed rozpoczęciem imprezy pojawiła się tona informacji sugerujących, co na E3 może być pokazane. Zajrzyjcie w odnośniki przy wymienionych tytułach i zobaczcie, jak plotki oraz informacje ujawniane przez twórców zepsuły nam niespodzianki. Można tu wspomnieć również o zapowiedzi nowej konsoli Nintendo - przecież zamiast potwierdzać kwietniową informację o prezentacji sprzętu na targach, gigant z Kioto mógł wytrzymać jeszcze półtora miesiąca i, ni stąd ni zowąd, zaatakować publiczność Wii U. Idę o zakład, że gdyby włodarze Nintendo potrafili trzymać buzie na kłódkę, ujawnienie konsoli byłoby naprawdę wielkim wydarzeniem. A tak, choć nie wiedzieliśmy, czym Wii U będzie, nikt szoku nie doświadczył. Choć wcale nie neguję, że konsola sama w sobie odkrywcza nie będzie.
Wii U - Unveiling [HD] E3 2011
Niewątpliwie do tego stanu rzeczy przyczyniły się także, w mojej opinii kompletnie niepotrzebne, zapowiedzi gier na krótko przed startem imprezy. Rozumiem, gdyby wydawcy przygotowali tak dużą liczbę niespodzianek, że nie mieliby co z nimi zrobić, ale patrząc na przykład Sony - naprawdę uważam, że lepiej byłoby zapowiedzieć Starhawka i Star Treka na swojej konferencji, a nie ujawniać je na miesiąc albo na kilka dni przed E3. Podobnie odnoszę się do Electronic Arts, które na swoim briefingu nie pokazało ani jednej nieznanej wcześniej gry, choć miało do tego okazję - wystarczyło poczekać miesiąc dłużej z ujawnianiem NFS: The Run.
Spektakularność, a raczej jej brak W tym roku na E3 zabrakło mi również czegoś, co powaliłoby mnie na kolana i przemieliło moje zwoje mózgowe. Prócz trzecich części Uncharted, Battlefielda i Far Cry'a oraz nowego Tomb Raidera nie było gry, która zrobiłaby na mnie prawdziwe, nadzwyczajne wrażenie i która pokazałaby mi, że bez wahania warta jest swych pieniędzy. Zobaczyliśmy sporo gier słabych (tu przeważają tytuły na Kinecta), dużo ze średniej półki i chociaż naprawdę dobrze czy nawet świetnie rokujących pozycji nie zabrakło, liczba gier, po których ujrzeniu po plecach przeszły mi dreszcze, była dla mnie zdecydowanie za mała. Istotnie koreluje to z faktem, że, jak już wspomniałem, na targach zabrakło świeżości - większość obecnych na nich gier to w wielu przypadkach podobne do siebie kontynuacje, remaki albo spin-offy, które powielają utarte schematy i którym trudno wywrzeć na odbiorcy efekt "wow". Zdaję sobie sprawę, że rzesze ludzi zachwyciły się Skyrimem, nowym Batmanem, czwartą odsłoną Forzy, przygodami Ezio czy kolejnym Mass Effectem, jednak przy moich osobistych preferencjach growych, czuję niedosyt.
Xbox E3 2009: Project Natal
Być może niepotrzebnie sarkam, ale w tym roku targami poczułem się zwyczajnie zmęczony i trudno było mnie czymś zachwycić. Wynika to jednak nie z mojej złej kondycji psychofizycznej czy innych osobistych powodów, a z faktu, że już kilkanaście dni przed startem targów zaczęliśmy być zalewani materiałami na nie przyszykowanymi. Bodaj pierwszy filmik związany z imprezą pojawił się (uwaga, uwaga!) 20 maja, czyli 18 dni przed faktycznym rozpoczęciem E3, po nim zaś nastąpiła fala kilkudziesięciu różnych materiałów, które mogłyby być zachowane na targi. Rozumiem, że wydawcy pragną uniknąć tłoku na samych targach i próbować wcześniej, w spokojniejszych warunkach promować swój produkt, rozumiem też, że trzeba w jakiś sposób zbudować atmosferę, ale apeluję o umiar. W ten sposób 3-dniowa impreza trwa de facto dni dwadzieścia i magia targów oraz nerwowe ich wyczekiwanie zauważalnie się zacierają. Zresztą, nawet gdyby przed targami żadne materiały nie trafiały do Sieci, twierdzę, że na E3 zjawia się po prostu za dużo tytułów, przez co często śledzi się tylko najgłośniejsze, najlepiej wypromowane produkcje, pomijając, najczęściej nieświadomie, wiele oryginalnych i nietuzinkowych pozycji z mniejszą pompą marketingową. Bo nawet jeśli chciałoby się poszukać czegoś, nazwijmy to niszowego, nie sposób zobaczyć wszystkiego - uczucie przytłoczenia chmarą gier nie należy do najprzyjemniejszych.
Nadzieja umiera ostatnia Nie odbierzcie tego tekstu źle - w żadnym razie nie chcę zrzucać na E3 infamii, bo nadal uważam, że impreza dostarcza wspaniałych emocji, stanowi dla każdego gracza pełne wrażeń święto, w trakcie którego można zobaczyć masę świetnych tytułów i nie wyobrażam sobie bez niej czerwca. Po prostu twierdzę, z perspektywy jednego z Was, drodzy Czytelnicy, czyli osoby, która w Los Angeles nie była i wszystkie wydarzenia śledziła z domowego zacisza, że w tym roku targi mocno obniżyły loty i sporo rzeczy dało się zrobić na nich lepiej. Mam nadzieję, że tradycja E3 będzie trwała jeszcze bardzo długo, a ten rok to po prostu lekki kryzys, który narodził się w wyniku dwóch poprzednich, znakomitych odsłon imprezy. A za rok, gdy przyjdzie czas podsumowań E3 2012, zamiast o zawodzie, będziemy mówić o wspaniałym rozkwicie, nawiązującym do najlepszych momentów targów i prześledzimy je z zapartym tchem. Bo ja w tym roku tego tchu nieco straciłem.
Adrian Palma