Dlaczego tak długo trzeba było czekać na cross-play z PlayStation?
Wydaje mi się, że włodarze Sony cierpią na rozdwojenie jaźni, gdy słucham ich wyjaśnień. Ale przynajmniej teraz wiemy, że Fortnite nie będzie wyjątkiem.
Ale tak przecież musi być. Gdy największy gigant konsolowego świata (który swoją pozycję osiągnął przez początkowe sympatyzowanie z publicznością, przeczuwając potencjał takiej postawy w obliczu bardzo… „trudnego” startu Xboksa One) rozumie, że popełnił błąd, musi odrobinę pościemniać. „Słodko pierdzieć”, jak kiedyś mówiliśmy ze znajomymi na takie przesadnie ugrzecznione wypowiedzi. W każdym razie w ostatnim odcinku PlayStation Podcast wystąpił Shawn Layden, szef SIE Worldwide Studios, by wytłumaczyć, skąd to mocne opóźnienie.
Wytykam hipokryzję Sony, ponieważ trudno zapomnieć, z jakimi emocjami o podejściu firmy przez wiele miesięcy opowiadali pozostali deweloperzy. Psyonix, Epic, Bethesda - wszyscy podkreślali, że to Japończycy stanowią źródło problemu. Autorzy Rocket League zapewniali nawet, że przygotowali całą usługę sami, że wszystko jest tak naprawdę gotowe, wystarczyłaby zaledwie zgoda Sony. Nie można od razu wybaczać. Chociaż jasne, że ta zmiana ideologii jest czymś dobrym. Pierwszym sygnałem nowych czasów, być może z rzadszymi przepychankami pomiędzy wszystkimi obozami.
Skoro „następne gry”, to Rocket League chyba pierwszy przychodzi na myśl. Na razie trzeba wziąć głęboki oddech i przygotować na… święta z Fortnitem. Trzy bundle z tytułem Epic na półkach supermarketów. I realne konsolowe wojny. Pięćdziesięciu nintendofili na pięćdziesięciu soniarzy lub xziomków. Wow.