Dlaczego Ken Levine zrezygnował z BioShocków i autorskiej gry na kształt Zeldy
W końcu człowiek wybiera. Tylko niewolnik słucha.
Od BioShock Infinite minęły już trzy lata. Sporo czasu (przez "sporo" rozumiem "wystarczająco, aby już chwalić się nowym tytułem"). Osobiście Columbię pokochałem za fantastyczny scenariusz, odważną filozofię i psychologiczną głębię, a nie ponad pół tysiąca trupów, które musiałem zostawić po drodze. Dlatego wieść o tym, że Ken Levine ucieka z Irrational Games i skupia na mniejszym, stricte fabularnym tytule (projekt Narrative Legos), przyjąłem bardzo dobrze.
Ken chyba również pogodził się z BioPrzeszłością, bo w wywiadzie dla Glixel, który możecie przeczytać na Rolling Stone, nie ukrywa ani powodów swojej decyzji, ani odrobiny zmęczenia, gdy jest pytany o Rapture lub Columbię. Po Infinite poczuł wypalenie. Wiedział, że jeśli zostanie w Take-Two jako członek Irrational Games, wydawca wymusi na nim kolejnego BioShocka (przygoda Bookera finalnie sprzedała się w dziesięciu milionach egzemplarzy, nic dziwnego zatem). Dlatego jeszcze przed premierą powiedział szefom o tym, że później odejdzie i skupi się na mniejszej produkcji, o której ówcześnie marzył. Marzy do dzisiaj nawet. Zabawne jest to, że Take-Two ostatecznie zamknęło Irrational Games, jednocześnie zatrudniając nową, dużo mniejszą ekipę Kena.
Bioshock: The Collection Graphics Comparison (PS3 vs. PS4)
BioShock Infinite (PC) Intro/City in the Sky (30 FPS Original)
Dlatego chyba nie ma za złe wydawcy, że nie zaprosił go do prac nad dobrze odgrzanym BioShock: The Collection. Ken próbuje się otrzepać z popiołów swoich dwóch antyutopii, ale robi to w dziwny sposób. Zamiast poprowadzić rozmowę tropem tej nowej produkcji (o której wiemy tyle, że ma rozgrywać się w małym, otwartym świecie i pozwalać na wielokrotne, odmienne przejścia fabuły), wspomina o tytule, jaki Irrational zrobił po SystemShock 2, a przed BioShockiem.
Zanim sprawdzicie w Internecie, dlaczego o tym nie słyszeliście, uspokajam - gra nie została wydana. Nazywała się The Lost i była kalką z trójwymiarowych odsłon The Legend of Zelda przygotowaną na PS2 i pierwszego Xboksa. Nie wyszła, bo "nie spełniała oczekiwań", po prostu. Niemniej nauczony doświadczeniem wiem, że takich rzeczy nie wyciąga się z przeszłości ot tak, bez powodu. Może zamierzają kiedyś pokazać The Lost? Chętnie obejrzałbym dokumencik na wzór tego o konsolowym Daredevilu. Fajnie również przeczytać, że Levine kocha się w Zeldach.
Adam Piechota