Dlaczego jest tyle gier o Spider-Manie, a nie ma żadnej o Peterze Parkerze?
Kilka dni temu zrecenzowałem na łamach Polygamii najnowszą grę o Spider-Manie, wczoraj obejrzałem też w kinie nowy film z jego udziałem. To dobry film. Nawet bardzo dobry, jeśli jest się fanem. Dlaczego gry o tym bohaterze nie mogłyby stać na takim poziomie?
07.07.2012 | aktual.: 15.01.2016 15:42
Co mi się najbardziej podobało w filmie? Pater Parker. Nie, nie Spider-Man. Peter Parker właśnie. Grający go Andrew Garfield odwalił kawał dobrej roboty, ale zasługa z pewnością stoi także po stronie reżysera i scenarzystów. Widać, że ktoś tu odrobił lekcje. O ile w filmach Sama Raimiego główny bohater przypominał najbardziej swój oryginał z komiksowej serii "The Amazing Spider-Man" (czyli sprzed 40-50 lat), o tyle w filmowym "The Amazing Spider-Man" (tak, to skomplikowane) najbliżej mu do odpowiednika z komiksów spod znaku "Ultimate Spider-Man" (skomplikowane, jak mówiłem).
Mówiąc po ludzku, Parker nie jest już skończoną ofermą-kujonem, ale zwykłym nastolatkiem, który jest co najwyżej trochę lepszy od innych w naukach ścisłych i nieco zamknięty w sobie. Jak każdy w jego wieku bywa nieodpowiedzialny, roztargniony, zbyt pewny siebie - także w kostiumie superbohatera. Wciela się w niego zresztą początkowo tylko po części z powodu obowiązkowej gadki o mocy i odpowiedzialności. Widać, że sprawia mu to też po prostu frajdę, na zasadzie "kurde żeż, łapię przestępców i śmigam na pajęczynie po Manhattanie". Jednocześnie zbyt rzadko myśli o konsekwencji swoich czynów, co jasno udowadnia mu podczas jednej ze scen kapitan Stacy.
Parker w najnowszym film jest ludzki, wiarygodny. Nie jest też postacią kryształową, jak w filmach Raimiego, ma swoje słabości, czasami postępuje nieodpowiedzialnie - jak każdy normalny nastolatek.
Przechodząc do gier: nie mogę zrozumieć, dlaczego chyba w żadnej (no, w absolutnie wszystkie nie grałem, ale stawiam orzechy przeciw łupinom, że w ogóle w żadnej) grze o Spider-Manie nie dane nam było wcielić się w... Petera Parkera. Takiego, wiecie, "w cywilu". Zawsze tylko dostajemy garść mniej lub bardziej znanych przeciwników do pokonania, trochę zamkniętych etapów, czasami otwarty świat, po którym można przemieszczać się na pajęczynie... A co z normalnym życiem?
Zaznaczałem to już w swojej recenzji ostatniej gry, ale powtórzę jeszcze raz - kluczem do zrozumienia postaci Spider-Mana jest fakt, że historie z nim bardzo rzadko kręcą się wokół "ratowania świata". To osobiste problemy bohatera stanowią tu główny punkt zainteresowania. I jakoś żaden twórca gier nie może tego zrozumieć (najnowszy film popełnia, swoją drogą, podobny błąd). Wśród nich, choć było ich dużo, w ogóle nie pamiętam produkcji, która byłaby prawdziwą soap operą, jak wymyślił to kiedyś Stan Lee. Najbliżej był "Ultimate Spider-Man", ale to też jeszcze nie było "to".
Marzę o grze, w której poszczególne etapy byłyby po prostu kolejnymi dniami z życia Petera Parkera. Wyobraźcie to sobie: oglądacie krótką scenkę z normalnego życia w szkole, gdy nagle atakuje ją Venom/Green Goblin/Octavius/ktokolwiek. Nieinteraktywna scenka się kończy. Pierwsze zadanie gracza - dobrnąć do miejsca, gdzie spokojnie będzie można założyć kostium. Potem bitwa z bad guyem, zakończona chociażby jakimś efektownym pościgiem i powrót do domu, na końcu obowiązkowo z pretensjami cioci May ("gdzie żeś się włóczył po nocy?!").
I tak przez kilka/kilkanaście godzin. Nie potrzebowałbym nawet specjalnie otwartego świata (choć pewnie też można by go jakoś rozwiązać). Wystarczyłaby mi wciągająca, wierna duchowi komiksów historia o bohaterze, którego kocham miłością czystą już od kilkunastu lat. Niech ktoś wreszcie zrozumie, że Spider-Man to nie tylko dowcipy rzucane podczas walk, bujanie się na pajęczynach i przeciwnicy w kolorowych trykotach. To też Peter Parker, koleś pod kostiumem, ze zwyczajnymi, ludzkimi problemami. Naprawdę gdzieś mam ratowanie USA/świata po raz 3468. Wolałbym wreszcie móc wcielić się w nastolatka, którego tak podziwiałem będąc dzieciakiem.
Nie w gościa w czerwono-niebieskiej pidżamie. W nastolatka, który się pod tą pidżamą skrywa.
Niech to wreszcie ktoś zrozumie. Ten bohater naprawdę zasługuje na dobrą grę ze sobą w roli głównej.
Tomasz Kutera
Autor jest oddanym fanem Spider-Mana od co najmniej 18 lat. Przeczytał setki komiksów z jego udziałem, widział wszystkie filmy i prawie wszystkie filmy animowane, które o nim stworzono. Swoją relację z idolem zwykle określa mianem "platonicznej miłości". Jego znajomi czasami mówią o "obsesji".