Dla singli: Dead Rising 2

Dla singli: Dead Rising 2

Dla singli: Dead Rising 2
marcindmjqtx
24.09.2010 10:05, aktualizacja: 30.12.2015 14:05

Keiji Inafune, producent obu części Dead Rising, wszem i wobec głosi ostatnimi czasy kryzys japońskiej branży gier. Woła, iż tamtejsi deweloperzy nie dotrzymują kroku zachodniej konkurencji. W tej samokrytyce idzie tak daleko, że stworzenie drugiej części swojej gry powierza kanadyjskiemu studiu, które na koncie ma głównie gry sportowe, zadowalając się jedynie nadzorem nad postępem prac. Wszystko to w imię wyeliminowania błędów, za które niektórzy znienawidzili oryginał.

Czy to się udało? Zupełnie nie. Owszem, postarano się uczynić grę nieco łatwiejszą, dodając choćby trzy sloty na zapisanie postępów, lecz mechanika gry i jej główne rozwiązania pozostały niezmienione. Dead Rising 2 pozostał tym samym co pierwowzór, ma jego zalety i jego wady, a jedyne czym tak naprawdę się różni to gabaryty. Większy jest teren po jakim przyjdzie nam się poruszać, więcej jest zombie do eksterminacji, więcej jest też sposobów ich unieszkodliwiania.

Chodź, opowiem Ci o gnijącym mięsie

Historia w drugiej części jest powiązana z pierwszym epizodem i czasem przechodząc tryb opowieści można natknąć się na odniesienia do tamtych wydarzeń. One to właśnie spowodowały, że zombie stały się w Ameryce codziennością, jednak duch kapitalizmu i z tym potrafi sobie poradzić. Na nieumarłych też można zarabiać wykorzystując ich jako mięso armatnie w telewizyjnym show Terror is Reality, w którym zombie likwiduje się na skalę masową ku uciesze gawiedzi. W programie bierze udział także nasz bohater, Chuck Greene. Były mistrz motocrossu potrzebuje pieniędzy na lekarstwa dla córki. Zombrex, specyfik, który musi przyjmować dziecko, podaje się co 24 godziny w celu zapobiegnięcia przeistoczeniu się w żywego trupa. Krótko po programie w Fortune City dochodzi do zdarzenia, na wskutek którego zombie wydostają się na wolność i kąsając ludzi przeistaczają ich w podobne sobie monstra. Chuckowi wraz z córką udaje się na szczęście dotrzeć do bezpiecznego schronu, ale szybko okazuje się, że ktoś postanowił wrobić go jako głównego sprawcę całego zamieszania. Ma on 72 godziny na oczyszczenie swojego imienia, zanim do miasta przybędzie wojsko. Chuck ma naprawdę przechlapane. Po pierwsze musi martwić się o lekarstwa dla córki. Oczywiście w opanowanym przez Zombie kompleksie (mimo wszystko trudno kilka kasyn i centrów handlowych nazywać miastem) Zombrex nie jest towarem łatwo dostępnym. Po drugie musi martwić się o przeprowadzenie śledztwa na temat całej afery, które zwykle polega na starciu z kolejnymi złymi gośćmi. Po trzecie w całym tym bałaganie kręci się mnóstwo psychopatów szukających okazji by bezkarnie skrzywdzić bliźnich. Zombie to naprawdę najmniejsze zmartwienie, choć i one potrafią czasem uprzykrzyć życie.

Są takie gry, które wywołują agresję Chuck w całym tym bałaganie ma też sojuszniczkę, która z centrum monitoringu informuje go o kolejnych zadaniach, osobach do uratowania i konieczności zdobycia dla Katey kolejnej porcji Zombrexu (niestety nie można zostawić specyfiku na zapas, mimo, że w pomieszczeniu z dzieckiem zawsze jest dorosła osoba, lek może podać tylko Chuck, co jest denerwującą głupotą). Zadań jest mnóstwo, a czas nieustannie ucieka, dlatego też nie ma fizycznej możliwości ukończenia ich wszystkich. Co więcej jeśli chcemy skupić się na przejściu ścieżki fabularnej większość z nich musimy programowo odrzucić, bo nie zdążymy ich wykonać. Określone wątki rozpoczynają się o danej porze danego dnia i musimy się z nimi uwinąć na czas, albo gra powiadomi nas, że zawiedliśmy. To w połączeniu z nieprzemyślaną mechaniką sprawia, że Dead Rising 2 potrafi być potwornie frustrująca. Ja poległem i w połowie historii zwyczajnie się poddałem.

Było to tak: czekał mnie pojedynek z wyjątkowo ciężkim duetem bossów, dlatego postanowiłem się przygotować. Zgromadziłem broń, zapasy jedzenia (tak właśnie leczy się Chuck), wyrżnąłem w pień ogromne stado zombie blokujące mi drogę do lokacji, w której toczy się walka i pobiegłem zapisać stan gry do łazienki - saveuje się nadal w toaletach, których jest zdecydowanie za mało. Tak przygotowany pobiegłem stawić czoła zagrożeniu, po czym zostałem zabity niemal w jednej chwili. Nic to, mam przecież zapisany stan gry, w którym wszystko przygotowane, wystarczy tylko pobiec i walczyć z bossami do skutku, w końcu się uda - myślałem sobie. Niestety nic z tego bo blokujące mi drogę Zombie się odrodziły i znów musiałem się przez nie przedzierać, po czym bohater był na tyle zmaltretowany, że konieczne było zmarnowanie uszykowanego na główne starcie jedzenia. Większość bossów pokonywałem tak, że kiedy było naprawdę źle uciekałem z miejsca potyczki i szukałem jedzenia, a posiliwszy się i nabrawszy zdrowia znów wracałem do walki. Tu się nie dało, bo lokacja okazała się zamknięta. Do tego na miejscu nie było nic czym można podreperować sobie zdrowie poza alkoholem. Tyle tylko, że po napojach wyskokowych Chuck zwykle puszcza pawia w najmniej odpowiednim momencie i jest wtedy bezbronny jak dziecko. Mimo wszystkich tych przeciwności za którymś razem, po długiej i wyczerpującej walce byłem już krok od sukcesu - wystarczyło zadać jeszcze ze dwa, trzy ciosy. Niestety wtedy właśnie gra poinformowała mnie, że czas przeznaczony na to zadanie minął. Zawrzało we mnie, bo było to totalną głupotą. Miałem uratować zakładnika przed zgładzeniem z rąk bossów i to właśnie robiłem tocząc z nimi pojedynek, a zatem co z tego, że czas niby minął, skoro zakładnikowi włos w tym okresie nie spadł z głowy?

Zawrzało we mnie i myślałem, że na tym moja przygoda z Dead Rising 2 się skończy. Nie lubię się w grach frustrować, nie lubię kiedy goni mnie czas. Nie cierpię, kiedy nikt nie wpadnie na to, że przed upierdliwą walką potrzebne są save pointy. Tryb opowieści to wyzwanie dla naprawdę zapalonych graczy. Nie da się zmniejszyć stopnia trudności, trzeba planować sobie zadania i zawsze pamiętać o upływie czasu. Trzeba poznać poziomy tak, by zawsze zdążyć wrócić do bunkra na czas. Trzeba się przyzwyczaić, że jeśli się zginie, będzie się powtarzać całą sekwencję przygotowań do pojedynku. Ja tak grać nie lubię, ale na pewno są zapaleńcy takich wyzwań i oni pewnie docenią trudność wynikającą ze stosowania archaicznych rozwiązań.

Na szczęście można inaczej

Po mojej przygodzie ze wspomnianym pojedynkiem już miałem cisnąć grę w kąt, ale wtedy odkryłem, że można sobie zupełnie na główny wątek bimbać. Chuck zostanie niesłusznie oskarżony po przybyciu wojska? Jego córka zamieni się w bezmózgie zombie? Trudno, ale za to ma trzy dni zabawy w centrach handlowych pełnych niespodzianek, 72 godziny na sprawdzanie na ile sposobów można "zabić zombie na śmierć". A można na wiele np. nadziewając wiadro wiertarkami, następnie zakładając takie urządzenie na głowę nieumarłego i odpalając wiertarki obserwować lejącą się spod wiadra posokę. Z radością patrzy się, jak  znaleziona słuchawka od prysznica wbija się w głowę żywego truposza i jak ten pociesznie z nią paraduje. Nie ma też jak wpaść w skupisko zombie z klasyczną piłą tarczową. Sposobów na pokonanie truposzy są pewnie setki i ich odkrywanie cieszy. Goniąc za zadaniami w trybie fabularnym nie można sobie pozwolić na taką zabawę - zwyczajnie nie ma na nią czasu. Podobnie jak na zwiedzanie centrów handlowych, w których Chuck może np. założyć na siebie bambosze w króliczki, skórzany strój sado-maso, sportowe okulary słoneczne i jeszcze czapkę z szopa. Bo dlaczego by nie walczyć z inwazją zombie w takim właśnie stroju. Wolicie smoking na tą okazję? Proszę bardzo. Strój elvisa, maska dinozaura i kozaki dla tancerki go-go? Nie ma problemu. Chuck zalewający się krwią zombiaków w takich okolicznościach wygląda po prostu komicznie.

A gdyby jednak kogoś uratować? Nawet jeśli zrazicie się w połowie gry do wypełniania zadań tak jak ja, to nadal jest szansa na skończenie trybu fabularnego. Gra oferuje rozpoczęcie go od nowa w dowolnym momencie, ale z nabytymi już przez Chucka umiejętnościami jak szybsze ruchy, większe zdrowie, czy większa ilość noszonych przedmiotów (co jest ważne, bo broń szybko się zużywa). Bohater nabywa nowych umiejętności trochę jak w grach RPG (może nawet rozwijać się przez czytanie magazynów) awansując na kolejne poziomy dzięki tzw. Prestige Points. Otrzymujemy je za zabijanie zombie na wymyślne sposoby, ratowanie ocalałych czy zabijanie psychopatów. Z odpowiednio rozwiniętym bohaterem pewnie i zadania fabularne nie będą straszne. Osobiście nie lubię powtarzać tych samych fragmentów gier kilka razy, ale w DR2 chyba się na to zdecyduję. Po pierwsze dlatego, że zakończeń jest kilka, a to które obejrzałem ja, przekreśliło cały sens moich dotychczasowych działań. Po drugie, zadań pobocznych jest tyle, że można wybrać ratowanie innych osób a nie zawsze sprowadza się to jedynie do wyrzynania zombie. Po trzecie kiedy znudzi mi się już masakra zombiaków kombinowanie z czasem może okazać się ciekawym wyzwaniem. Szkoda jedynie, że sama historia nie trzyma w napięciu i gracz jest wobec niej obojętny.

Do zobaczenia w Fortune City

Oprawa w Dead Rising 2 jest poprawna. Nic szczególnie nie pieści naszych oczu, ale nie ma też niczego, co kazałoby się krzywić. Na początku wydaje się, że Chuck rusza się jak mucha w smole, lecz wraz z rozwojem umiejętności zyskuje nieco werwy. Na ekranie jest mnóstwo przedmiotów, zalew przeciwników i bogactwo detali. Czasem można przez to wszystko doświadczyć zwolnienia animacji, ale nie jest to szczególnie częste. Urzekła mnie natomiast oprawa dźwiękowa - w centrach handlowych mamy do czynienia z sielską muzyką zachęcającą do zakupów co wspaniale kontrastuje z rozgrywającą się masakrą. Tworzy to niepowtarzalny klimat.

Mimo frustracji jaką wywołała u mnie gra, mogę ją Wam polecić. To długa, rozbudowana i wymagająca produkcja, której na pewno nie odłożycie na półkę po kilku godzinach grania. A kiedy zadania fabularne zajdą Wam za skórę na tyle, że będzie ciskać padem o podłogę, możecie je po prostu zostawić. Dobrym lekarstwem na frustrację jest bowiem wejście do sklepu z antykami, pożyczenie sobie ogromnego dwuręcznego miecza i rzucenie się w rój zombie.

Marcin Lewandowski

PS Pełną recenzję wraz z trybami sieciowymi i oceną końcową znajdziecie na naszych łamach w przyszłym tygodniu.

Dead Rising 2 (PC)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)