Dla Mortal Kombat wreszcie kupię arcade sticka
O zakupie arcade sticka myślę już od dawna. Wiadomo - warto taki sprzęt mieć. Problem w tym, że jest dosyć drogi, a wykorzystuje się go jedynie w paru produkcjach. Ostatnio miałem jednak okazję przedpremierowo pograć w dziewiątą odsłonę serii Mortal Kombat i dla niej chyba się wreszcie na taką inwestycję zdecyduję.
14.03.2011 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Demo Mortal Kombat od paru dni dostępne jest dla użytkowników usługi PlayStation Plus. W środę zaś pobrać je będą już mogli wszyscy posiadacze PS3. Koniecznie to zróbcie: warto. Ja w piątek miałem okazję przez parę godzin grać w wersję bardziej rozbudowaną, choć wciąż nie była to pełna gra (16 wojowników, 9 plansz, kilka podstawowych trybów).
Nowy Mortal Kombat to powrót do korzeni serii - o tym już na pewno zresztą wiecie, jeśli śledzicie choć trochę informacje na jej temat. To oznacza między innymi, że gra będzie prawdziwą plejadą mortalowych gwiazd - będzie i Liu Kang, i Baraka, i Sub-Zero, i Scorpion, i Noob Saibot, i Cyrax, i wiele, wiele innych kultowych bohaterów. Gra ma też to, czym lata temu zasłynęły jej pierwsze odsłony: porażającą brutalność. Mocno przerysowaną, czasami obrzydliwą, czasami śmieszną (albo i jedno, i drugie naraz), ale przede wszystkim potwornie satysfakcjonującą. O żadnych kompromisach nie ma mowy. Wyrywanie serc, odcinanie głów, wgniatanie w ziemię, przecinanie na pół - to wszystko tu jest.
Również mechanika gry przywodzi na myśl pierwsze odsłony serii. Choć tła i postacie są trójwymiarowe, to walki toczą się już w wymiarach dwóch. Ciosy wyprowadza się zwykle dokładnie tak samo, jak kiedyś. Ci, którzy dawno temu w Mortale grali, poczują się jak w domu.
Nie jest to system skomplikowany. Wszelkie komba i ataki specjalne robi się bardzo łatwo, obrona to również sama przyjemność. Mi takie podejście bardzo odpowiada. Dzięki temu nie potrzeba małpiej zręczności, by się dobrze bawić. Liczy się za to taktyka, czas reakcji i zdolność przewidywania. Tempo rozgrywki nie jest zabójcze, co też sprzyja rozsądnej, przemyślanej grze, a nie waleniu we wszystkie przyciski naraz. Jeśli Marvel vs. Capcom 3 jest dla Was zbyt chaotyczny, koniecznie czekajcie na Mortal Kombat. On taki nie jest.
Przez te kilka godzin, które grze poświęciłem, nie zauważyłem jakichkolwiek większych przejawów braku zbalansowania postaci. Różnice między nimi zresztą w ogóle nie są wielkie (co nie znaczy, że ich nie ma), ciosy wyprowadza się zbliżonymi kombinacjami przycisków. Mogłoby być trochę bardziej różnorodnie, ale, z drugiej strony, to chyba nigdy nie była specjalnie mocna strona Mortala.
W grze nie zabrakło jednak nowości. Pierwszą z nich są ciosy X-Ray, czyli niezwykle brutalne (patrzenie na nie czasami aż boli) ataki specjalne, które wyprowadzić można, gdy naładuje się specjalny pasek u dołu ekranu. To dzieje się przede wszystkim wtedy, gdy dostaje się od przeciwnika mocno po twarzy. Jest to więc sposób na wyrównanie szans. Miałem parę wątpliwości, co do tego czy nie zniszczy to trochę balansu - ataki są baaardzo mocne, a wyprowadza się je banalnie prosto - ale tak na szczęście nie jest. Po pierwsze wcale nietrudno je zablokować, po drugie w ciągu jednej walki możliwość ich wykonania nie pojawia się zbyt często. Oczywiście dopiero po premierze dowiemy się, jak to się sprawdza na przykład na turniejach, ale myślę, że będzie zaletą, a nie wadą.
Drugą nowością, którą miałem okazję wypróbować, były walki dwóch na dwóch. Zrobiono je dość standardowo. Wojowników w dowolnym momencie można zmienić, także w czasie wykonywania kombosa. I wiecie co? Gra staje się dzięki temu jeszcze fajniejsza. Pojedynki są dłuższe, bardziej taktyczne, a przy okazji też bardziej urozmaicone. Gdy podczas testów zacząłem w ten sposób grać, potem nie miałem już nawet ochoty na powrót do trybu jeden na jeden: ten dwóch na dwóch jest po prostu dwa razy fajniejszy.
Nie ukrywam, że najnowszy Mortal Kombat mnie oczarował. Tak mięsistej, satysfakcjonującej bijatyki nie widziałem od dawna. Od piątku nie myślę praktycznie o żadnej innej grze i nerwowo czekam na premierę. Dlaczego to jeszcze aż miesiąc?...
Tomasz Kutera