Disney na Tronie

Disney na Tronie

marcindmjqtx
26.12.2010 11:33, aktualizacja: 15.01.2016 15:46

33 miliony dolarów przy 17-milionowym budżecie - tyle w samych Stanach Zjednoczonych zarobił pierwszy "Tron". Choć kwota nie była powalająca, film zyskał status kultowego, a wytwórnia Walt Disney Pictures od dwudziestu lat starała się zrealizować kontynuację. W 2010 spełniła swoje zamiary, przy okazji zalewając nas falą tronowych gadżetów. Wśród nich znalazły się gry wideo.

To już drugi frontalny atak tej marki na konsumentów. Pierwszy odbył się podczas premiery pierwszego z filmów. Na rynku pojawiły się wówczas oparte na "Tronie" gry komputerowe, gry planszowe oraz książki. Cyberpunkowe uniwersum mogłoby jednak nie powstać, gdyby nie kilka szczęśliwych zbiegów okoliczności.

Lisberger, Gwiezdne wojny i MAGI W roku 1974 grafik Steven Lisberger założył Libserger Studios - firmę zajmującą się tworzeniem tradycyjnych animacji na potrzeby telewizji. W ramach promocji stworzył trwający pół minuty spot reklamowy, którego bohaterem był świetlisty wojownik o imieniu Tron, pochodzącym od słowa "electronic". Reklama zyskała dużą popularność, zawdzięczając ją efektownemu wyglądowi. Uzyskano go za pomocą tzw. backlit animation, czyli animacji wykorzystującej kolorowo podświetlone rysunki o białych konturach.

"The Original TRON" Lisberger Studio Inc. Promo

To niejedyny sprzyjający "Tronowi" zbieg okoliczności. Lisberger nie mógłby rozpocząć prac, gdyby nie Mathematical Applications Group, Inc. (MAGI) - jedyna w swoim rodzaju firma informatyczna, założona jeszcze w latach sześćdziesiątych. Jej największym osiągnięciem był program Synthavision, pozwalający tworzyć niezwykle zaawansowaną, jak na owe czasy, grafikę 3D. Popularne w branży telewizyjnej przedsiębiorstwo jako jedyne potrafiło zagwarantować zrealizowanie ambitnej wizji. Gdyby nie ono, "Tron" nie miałby szans na realizację.

Połączone siły Lisberger Studios, Walt Disney Productions i MAGI, wspomagane talentem projektanta Syda Meada, rozpoczęły prace nad filmem na początku roku 1981. Datę premiery wyznaczono na 9 lipca 1982.

Jak dobre wino Opowieść o informatyku wessanym do wirtualnego świata jako pierwsza w historii pozwoliła kinomanom zakosztować specyfiki cyberpunku. Film był prosty, lecz wizjonerski; efektowny, ale niełatwy w odbiorze. Na swoje nieszczęście reprezentował gatunek będący dopiero w powijakach. Choć zwrócił się z nawiązką, nie stał się oczekiwanym przebojem. W efekcie rozczarowani producenci uniemożliwili Lisbergerowi kontynuowanie kariery w Hollywood. Pomimo przełomowych efektów specjalnych - w filmie znalazło się prawie dwadzieścia minut cyfrowej animacji! - ekipa nie została nominowana do Oskara. Według członków Akademii Filmowej twórcy "Trona" oszukiwali. Jak? Korzystając z komputerów!

"Tron" długo pracował na swoją obecną reputację, starzejąc się niczym dobre wino. Pod koniec lat osiemdziesiątych dorobił się grona oddanych fanów, co zmusiło szefów Disneya do zastanowienia się nad możliwością realizacji sequela. Plotki o jego powstawaniu krążyły już na początku lat dziewięćdziesiątych, ale nigdy nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Pod koniec dekady za kontynuację rzekomo zabierało się studio Pixar, znane m.in. z "Toy Story", "Ratatuj" i innych przebojowych animacji. Pogłoski ponownie okazały się nieprawdziwe. Wydawało się, że seria umarła. O Tronie przez kilka lat przypominała tylko średnio popularna atrakcja w Disneylandzie. Na szczęście był on również...

Żywy dzięki grom Pierwsze oparte na "Tronie" gry wideo pojawiły się w roku jego premiery. Prym wiodła wersja arcade'owa, składająca się z kilku etapów, takich jak strzelanina czy jazda czołgiem. Najpopularniejsze okazały się jednak wyścigi światłocykli - maszyn występujących w jednej z najefektowniejszych scen filmu. Zasady gry były proste: każdy obecny na planszy pojazd pozostawiał za sobą kolorową barierę. Celem gracza było sprawienie, by przeciwnicy rozbili się o nią, przy jednoczesnym unikaniu pojawiających się ścian. Banalny pomysł okazał się tak dobry, że do dziś powstała cała masa kopiujących go gier, m.in. RevoTron, NaniTron czy Cycles 3D. Również kilka oficjalnych adaptacji filmu opierało się wyłącznie na pojedynkach świetlnych motocykli. Należała do nich wersja na Commodore 64.

Do wczesnych gier osadzonych w świecie "Trona" należała "Discs of Tron", czyli znane z salonów gier, C64 i ZX Spectrum odzwierciedlenie pojedynków na świetlne dyski. "Tron: Deadly Discs", wydane na konsole Intellivision oraz Atari 2600, opierało się na podobnych założeniach. Posiadacze Atari mogli również cieszyć się platformówką "Adventures of Tron", zaś Intellivision otrzymało dziwaczną strzelaninę "Tron: Solar Sailer" i zręcznościówkę "Tron: Maze-a-Tron". Choć wspomniane gry nie zawsze prezentowały wysoki poziom, nawet najlepsza z nich była skazana na zapomnienie. Wydano je bowiem tuż przed branżowym kryzysem roku 1983, który sprawił że zainteresowanie grami drastycznie spadło, a ówcześni giganci elektronicznej rozrywki stanęli na krawędzi bankructwa.

Inwazja gier z królewskim fotelem w tytule została zakończona, jednak nawiązania do filmu przez lata pojawiały się w innych produkcjach. Zaczerpnięte z niego elementy można znaleźć w takich grach, jak "Kingdom Hearts II" czy "Virtual Magic Kingdom", a nawet dopiero co wydany "Epic Mickey". Z "Trona" otwarcie żartował jaszczur Gex w "Gex: Enter the Gecko", a nieco subtelniej nawiązywali do niego bohaterowie przygodówek z serii "Sam & Max". W roku 2009 ukazała się darmowa strzelanina "Space Paranoids", oparta na grze pokazanej w filmie, stworzonej przez głównego bohatera.

W roku 2003 na PC i Macach pojawił się "Tron 2.0", czyli tytuł stanowiący fabularną kontynuację filmu. Gracz wcielał się w syna jednego ze znanych z pierwowzoru bohaterów, a jego zadaniem było powstrzymanie groźnego wirusa. Produkcja została ciepło przyjęta przez krytyków, choć nieco chłodniej przez graczy; nie stała się bestsellerem mimo dobrego pomysłu i zadowalającego wykonania. Jej konsolowa wersja "Tron 2.0: Killer App" została wydana na Xbox i Game Boy Advance.

Powrót na Tron Pięć lat później fani cyberpunku spod znaku Disneya wstrzymali oddech. W roku 2008, na odbywających się w San Diego targach Comic-Con, zaprezentowano klip przedstawiający Jeffa Bridgesa biorącego udział w pojedynku światłocykli. Była to tylko krótka, nakręcona na próbę scena, która miała pomóc producentom podjąć decyzję co do realizacji sequela, ale udało jej się wzbudzić w widzach entuzjazm. Wkrótce zaczęły wyciekać kolejne związane z filmem materiały. Kampania marketingowa ruszyła na dobre, a jej zwieńczenia jesteśmy właśnie świadkami.

Zgodnie z obowiązującym trendem, wysokobudżetowemu filmowi towarzyszy cała armia produktów pokrewnych. Niedawno premierę miała gra "Tron: Evolution" na Xbox 360 i PS3, zrecenzowana już na łamach Polygamii, a także "Tron: Evolution - Battle Grids" na Wii. W sklepach można zaopatrzyć się w ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez duet Daft Punk. To jednak marne atrakcje w porównaniu z takimi gadżetami, jak trono-kurtka, trono-zegarek, trono-deskorolka, a nawet trono-motocykl. O książkach, komiksach, koszulkach czy zeszytach nawet nie warto wspominać.

Tron Skatecycle On the Streets of NYC! My Tron Ride.

Michał Puczyński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)