Dishonored 2 oraz Death of the Outsider - darmowe dodatki już dostępne
Czy ktoś w ogóle pamięta, że Bethesda to nie tylko Fallout 76? (tak, wiem, że producent to Arkane Studios)
Dodatki to tak naprawdę inne tryby gry, które dotyczą produkcji na wszystkie platformy. Wystarczy zalogować się na swoje konto na Bethesda.net, by je uruchomić. Pierwszy z nich umożliwia cofnięcie się w czasie do dowolnej misji i przejście jej z wszystkimi dostępnymi mocami oraz bronią.
Z kolei drugi dodatek ma charakter estetyczny i wprowadza odmienną kolorystykę - taką, jak na załączonym screenie. Muszę przyznać, że wygląda to pociągająco.
Ponadto posiadacze Dishonored 2 otrzymają pakiet cesarskiego zabójcy, który pierwotnie wchodził w skład wersji gry w przedsprzedaży. Są to, jak się oczywiście można domyślić, przedmioty i pakiety: dwa kościane amulety, stara serkonoska gitara, księga pt. "Do widzenia, Karnaco - Pożegnanie muzyka" oraz dodatkowe 500 monet do wydania na fatałaszki. Wszystkie przedmioty dostępne będą w kajucie.
I ponieważ ostatnio bierze mnie na nostalgię, to i tym razem sobie pofolguję, w końcu piątek.
Pierwszy Dishonored był dla mnie jak idealnie skrojona rękawiczka, że się tak posłużę staromodnym porównaniem. Dostałam piękny materiał, podbicie z miękkiego futerka i idealną długość, w sam raz do zimowego płaszcza (nie lubię ciągnących się ponad miarę gier!). Viktor Antonov stworzył dekoracje wyjątkowe, tam, gdzie trzeba, pełne brudu i rdzy, tam, gdzie się tego spodziewałam, eleganckie, ale z takim lekkim rozpasaniem. Duch dekadentyzmu i plugawego okultyzmu był wszechobecny, ale nie narzucał się. Mechanika postaci idealnie skrojona pode mnie, fabuła zgrabna i zwięzła. Zaś mnogość dróg, którymi mogłam się poruszać po świecie, dodam, nieotwartym, była zadziwiająca. Postawiłam sobie za punkt honoru przejść całość na pełnej niewidzialności, bez wszczynania nawet jednego alarmu - i prawie mi się udało. W pełni zgadzam się z recenzją Pawła Kamińskiego, chociaż ja na moment premiery pewnie dałabym temu tytułowi maksymalną notę. No ale to jestem ja.
Z kolei opisywana tutaj druga część była dla mnie... zbyt barwna, słoneczna i, wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jakaś taka zbyt optymistyczna. I, niestety, nie wciągnęła mnie, bo po 10 godzinach zostawiłam przygodę z Emily. Dla porównania możecie przeczytać tekst Patryka Fijałkowskiego, który dał jej 5/5.
Sam dodatek: Death of the Outsider Paweł Olszewski ocenia już zdecydowanie słabiej - 2/5. Może jednak darmowy dodatek tchnie w ten tytuł trochę życia?