DiRT 3 - recenzja
Kolejna odsłona popularnej wyścigowej serii. Czy DiRT 3 sprostał oczekiwaniom graczy? W końcu poprzednie dwie odsłony wielu uważa za jedne z najlepszych wyścigówek ostatnich lat. Poprzeczka była w tym przypadku zawieszona naprawdę wysoko.
Żeby nie przedłużać, przejdźmy do konkretów - czyli pierwszego, co rzuca się w oczy po uruchomieniu gry. Jednym się to spodoba, inni zarzucą zbyt odważne podejście do tematu. Chodzi o zupełnie nowe menu, które w trybie DiRT Tour składa się z animowanych, rozkładających się brył. Potocznie mówiłem na to „trójkąty” - tych dużych, symbolizujących sezony, jest cztery. W każdym z nich znajduje się kilka imprez, podzielonych na wyścigi. Do tego dochodzi dodatkowa bryła z możliwością swobodnego jeżdżenia po miejscówkach przystosowanych do wykonywania trików oraz mniejsze "trójkąciki", zawierające kolejne wyścigi. Sporo tego i nie macie co liczyć na szybki koniec trybu DiRT.
Co więc czeka na nas w wyścigowej kwestii? Nowością jest sygnowana przez Kena Blocka Gymkhana, czyli odbywająca się na miejskim torze konkurencja, której celem jest efektowne zaliczanie kolejnych sztuczek. Pokręcimy bączki w miejscu, wokół pachołków, podriftujemy w specjalnych bramkach, wykonując przy okazji kilka spektakularnych skoków. Samochody są przystosowane do tego typu wyczynów, dlatego ślizgają się jak na lodowisku, oferując jednocześnie fajną, dającą masę frajdy podróż po torze. Im ciekawsze i bardziej urozmaicone kombinacje trików, tym więcej punktów. Zabawnie wygląda konkurencja, gdzie trzeba zlikwidować rozstawionych na placu kolorowych kosmitów.
Polygamia.pl: Wojtek Kubarek walczy z kosmitami w DiRT 3
Znalazło się tu sporo klasycznych rajdów WRC, dlatego skojarzenia ze świetną serią Colin McRae są jak najbardziej na miejscu. Momentami czułem się jak przy drugiej części tej świetnej samochodówki sygnowanej nazwiskiem nieżyjącego już rajdowca. Jeśli liczyliście na ten element zabawy, to nie ma miejsca na rozczarowanie. Pokonywanie tej samej trasy dziesiątki razy tylko po to, żeby wyciągnąć jak najlepszy czas? O to właśnie chodzi. Fajnie prezentują się zawody w drifcie, choć do ślizgów samochodem z wielkim spojlerem trzeba się przyzwyczaić. Gorzej niestety wypadają etapy z ciężarówkami, którymi jeździ się po torze dość pokracznie. W trybie „kariery” wyścigi są odpowiednio wymieszane, więc raczej nie znudzą Was rzeczone ciężarówki lub równie średnie wyścigi po piaskowych torze. Zapewne znajdą się amatorzy tych przejazdów, jednak ja najchętniej wyrzuciłbym je z gry.
Jest czym pojeździć Samochodów w DiRT 3 jest około pięćdziesięciu i podzielono je na konkretne klasy. W takim Gymkhana Class pojeździmy na przykład specjalnie przygotowanym Mitsubishi Lancer Evo X, w Rallycross Class Fordem RS200E2, by w WRC Rally Class zasiąść za kierownicą Forda Focusa RS WRC 2010. Sporo samochodów, w tym na przykład Lancer Evo, przewija się przez kilka klas, może Wam się więc wydawać, że aut jest zwyczajnie mniej. Mamy tu również kilka klas samochodów z przeszłości - z lat 60. na przykład Lancię Fulvia, z 70. Opla Kadette, a z 80. Forda Sierrę RS Cosworth. Nie wszystkie samochody są od razu odblokowane, więc DiRT Tour należy przechodzić cierpliwie. Co więcej, po zdobyciu odpowiedniej liczby punktów doświadczenia (czy raczej reputacji), zainteresują się nami firmy oferujące bądź nowe samochody, bądź ich konkretne ustawienia. Skoro o autach mowa, trzeba nadmienić, że poza podstawowymi ustawieniami niewiele możemy w nich zmienić.
Trzy poziomy trudności zapewnią dobrą zabawę zarówno amatorom, jak i osobom, które na wyścigówkach zjadły zęby. Przy najłatwiejszych ustawieniach samochód jedzie praktycznie sam - delikatnie obierając kąt skrętu, automatycznie przyhamowując. Normalny wymaga już pewnej wiedzy o prowadzeniu pojazdu, bezmyślne wciskanie gazu na nic się zda. Najwyższy, z wyłączonymi praktycznie wszystkimi asystami, to wyższa szkoła jazdy, na którą raczej nie pozwoli sobie szary, przypadkowy gracz. Skoro o poziomie trudności mowa, to kiepsko zbalansowano konsolowych przeciwników. Czasami wygrywa się z nimi bardzo łatwo, by innym razem przegrać na ostatnim okrążeniu różnicą kilku sekund, lądując tym samym w połowie stawki. Jedni powiedzą, że wprowadza to do gry element zaskoczenia, mi pachnie raczej niedopracowaną SI wirtualnych kierowców.
Model jazdy nie przeszedł drastycznych zmian, dostaliśmy więc podobne podejście do tematu, jak w dwóch poprzednich odsłonach. Samochody trochę pływają, zachowując się z lekka inaczej na różnych powierzchniach. Nie są to jednak różnice aż tak drastyczne, aby trzeba było diametralnie zmieniać styl jazdy. Trochę szkoda - jednak z drugiej strony DiRT 3 to nie symulator.
Piękno niejedno ma imię Widać to na obrazkach i filmikach z gry, warto jednak powtórzyć. DiRT 3 wygląda świetnie, niezależnie od wybranego samochodu, trasy czy wyścigu. Najbardziej przypadła mi do gustu Kenia, szczególnie przy zachodzącym słońcu. Równie pięknie prezentują się smutne, ponure, leśne trasy Finlandii. Nie widziałem słabych tekstur i niedopracowanych obiektów. Smaczki takie jak przebiegający przez trasę widz to miłe urozmaicenie - podobnie jak podniebne fajerwerki rozbłyskujące nocą na jednym z torów. Świetnie wygląda również pokonywanie ciasnych tras nocą, kiedy drogę oświetlają jedynie światła samochodu. Trochę słabo wypadają natomiast kałuże, ale to detal, na który można przymknąć oko.
Polygamia.pl: Nocne wojaże Pawła Winiarskiego w DiRT 3
Przy całym kunszcie graficznym, DiRT 3 jest niezwykle szybki i płynny. Nie ma tu chrupnięć ani spadków animacji - i to niezależnie od wybranego wyścigu. Innymi słowy, tak samo dynamicznie jedzie się solo na ciasnej trasie między drzewami, jak i w kilka pojazdów na kenijskich bezdrożach, gdzie w tle rozpościerają się spore przestrzenie. Grafika wydaje się trochę słabsza przy zabawie na podzielonym ekranie, ale w trybie tym gra w ogóle nie traci płynności.
Wielu osobom nie przypadnie go gustu muzyka, która przygrywa w DiRT 3. Raz usłyszymy ostre, gitarowe granie, innym razem (menu) radosne, elektroniczne plumkanie, przypominające stare konsolowe tytuły. Mnie jak najbardziej się to podobało, szczególnie motyw przygrywający podczas przemierzania „trójkątów” trybu DiRT Tour. Wielka szkoda, że podczas wyścigów nic nie leci w tle, byłaby to miła odmiana w stosunku do gadającego podczas niektórych wyścigów pilota.
W sieci i na kanapie Kiedy już zjeździcie wszystkie możliwe wyścigi w trybie Dirt Tour albo zwyczajnie najdzie Was ochota na pojedynek z żywym przeciwnikiem, wystarczy wybrać opcję sieciowej zabawy wieloosobowej. Możemy wziąć udział zarówno w klasycznych wyścigach, jak również specjalnych konkurencjach, które nie mają zbyt wiele wspólnego z typowymi wyścigami. Po przejechaniu kilkudziesięciu pojedynków z sieciowymi przeciwnikami, mogę śmiało powiedzieć, że multi sprawdza się nieźle. Lobby jest przejrzyste, nie trzeba spędzać w nim wieczności - wyścigi ładują się sprawnie, nie zauważyłem również, aby wyrzucało kogokolwiek ze spotkania. Nie uświadczyłem lagów, i to zarówno w wyścigach, gdzie mogłem ocierać się o pozostałą siódemkę przeciwników, jak również w pojedynkach, w których konkurenci jawią się jako duchy swoich pojazdów - a miejsca przyznawane są wtedy na podstawie osiągniętych czasów. Nie miałem problemów ze znalezieniem chętnych do gry, zapomnicie więc o długich poszukiwaniach, znanych z wielu innych konsolowych tytułów.
Niezwykle przyjemnie prezentuje się tryb zabawy na podzielonym ekranie. Jak wspomniałem wyżej, gra w ogóle nie zwalnia, co gwarantuje komfortową zabawę dla obu stron. Możemy wybrać różne konfiguracje wyścigów, opcje są przejrzyste. Wiele tytułów odchodzi od tego pomysłu, kierując swoją uwagę wyłącznie na pojedynki sieciowe. Świetnie, że Codemasters postanowiło wspomóc w tym temacie miłośników zabawy na jednej konsoli.
Ręka sama w tubie dłubie Obawialiście się Kena Blocka, który zniszczy DiRT 3, wprowadzając wyluzowany klimat, zupełnie niezwiązany z prawdziwym WRC? W tym temacie trudno wydać jednoznaczną opinię, bo czasami gra prezentuje się jak rasowe wyścigi, innym razem trąci MTV na kilometr. Przede wszystkim irytują komentarze namawiające (dość nachalnie) do wrzucania filmików na YouTube'a. To w ogóle ciekawe i niezbyt często spotykane rozwiązanie. Na filmowy serwis można wrzucać trwające maksymalnie 30 sekund materiały bezpośrednio z gry. Trwa to chwilę, szczególnie przy kolejkowaniu wysyłki, działa jednak dobrze. Niektórym może nie pasować jednak 480p, czyli maksymalna rozdzielczość, jaką osiągają wrzucone tak na YT filmiki. Duchowo Ken obecny jest praktycznie zawsze podczas wyścigów polegających na wykręcaniu efektownych sztuczek, przygotujcie się więc w tych momentach na sporo młodzieżowego luzu. Komentator mówi zresztą, że Block wprowadził do tego sportu sporo innowacji. Powiedzmy, że ma rację.
Polygamia.pl: Wojtek Kubarek popisuje się w DiRT 3
Werdykt DiRT 3 nie jest doskonały i nie stanie się tytułem, w który będziecie grać latami. To nie Gran Turismo ani Forza, gdzie można ingerować w praktycznie wszystkie ustawienia samochodu, ciesząc się każdym detalem - cykać zdjęcia posiadanych w garażu pojazdów. DiRT 3 to kolejna bardzo dobra odsłona fajnej serii, która nie próbuje zmieniać gatunku, serwuje jednak masę najwyższej klasy samochodowych doznań. Na plus przemawia wiele elementów kojarzących się z serią Colin McRae, znalazło się jednak kilka pomysłów, które zostały wykonane niedbale, niejako na kolanie. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłem się przy DiRT 3 lepiej niż przy recenzowanym niedawno Shift 2: Unleashed. Fani serii będą zadowoleni, pozostali również powinni dać grze szansę. Tytuł serwuje masę świetnej zabawy zarówno dla amatorów, jak i miłośników bicia własnych rekordów czy trenowania w nieskończoność przejazdu po jednej trasie. Mocna rzecz, Codemasters sprostało oczekiwaniom. Solidna, zasłużona czwórka, z takim nawet, rzekłbym, nieśmiałym plusem.
Ocena: 4/5 - Warto (ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów)
Data premiery: 27.05.2011 Deweloper: Codemasters Software Wydawca: Codemasters Software Dystrybutor: LEM PEGI: 12
Paweł Winiarski
Egzemplarz gry do recenzji dostarczyła firma Licomp Empik Multimedia.