DiRT 2 - recenzja
Gra DIRT był niesamowitą grą o terenowych wyścigach. Codemasters bardzo dokładnie przemyślało strategię i już wtedy ostatecznie zrezygnowało z robienia gry skoncentrowanej na WRC. I Bogu dzięki, bo o ile jest to pasjonujące dla dość wąskiego grona odbiorców (do którego, żeby nie było, także się zaliczam) to większość graczy woli wyścigi w których mamy bezpośredni kontakt z konkurentami.DIRT 2 rozwija tą konwencję idąc jeszcze dalej i będąc znacznie bardziej skoncentrowanym na wyścigach z przeciwnikami fizycznie obecnymi na torze. Spora część imprez to klasyczne Rally Crossy, albo bardziej egzotyczne (dla nas Europejczyków) Landrushe, w których prócz walki o utrzymanie się na drodze, trzeba jeszcze liczyć się z innymi kierowcami. Ale nawet w wyścigach rally, tak jak w rzeczywistości, na trasie oprócz nas znajdują się pozostali zawodnicy, którzy w równych interwałach czasowych ruszają w kierunku mety.
07.09.2009 | aktual.: 30.12.2015 14:13
W grze wcielamy się w rolę kierowcy wyścigowego, który podróżuje po świecie, odwiedzając osiem różnych krajów i biorąc udział w rozlicznych rajdowych imprezach. Za wygrane otrzymuje doświadczenie, które odblokowuje nowe zawody, oraz pieniądze potrzebne do kupowania nowych samochodów i ulepszania tych posiadanych. Dzięki wprowadzeniu kolejnych poziomów postaci usunięto konieczność zaliczania wszystkich imprez dla początkujących- teraz rozwój jest znacznie płynniejszy i urozmaicony, dając dostęp do większej ilości różnorodnych zawodów już od początku gry.
Gracz DIRT 2 choć ma mocno zręcznościowe zacięcie, jest jednocześnie grą bardzo skoncentrowaną na wyścigach. Nie ma tu rozbudowanych opcji pimpowania_swojej_bryki, nie ma dziesiątek samochodów do wyboru, ba, nie ma nawet możliwości przemalowania karoserii wedle własnego uznania. Zamiast tego nakłada się po prostu jedną z przygotowanych skórek. Te skórki, oraz kiwające się maskotki hula-girls, czaszki przewracające oczami, oraz pluszowe kostki (i xboksowe awatary) dyndające pod sufitem, są najbardziej wymiernymi nagrodami za nasze starania. Reszta to tak naprawdę satysfakcja ze ścigania się. DIRT 2 to gra dla ludzi lubiących się ścigać. Ale spodoba się także bardziej niedzielnym graczom, bo jest niesamowicie efektowna, a na niższych poziomach trudności niezbyt wymagająca. Dzięki systemowi cofania czasu, który zadebiutował w GRIDzie zawsze można naprawić błędy i dotelepać się do mety na pierwszym miejscu. A fakt, że w większości zawodów nie ścigamy się tylko z czasem, ale także z innymi, czyni DIRT 2 grą bardziej interesującą - tu widać z kim toczymy walkę, a wygrana jest przez to znacznie bardziej namacalna.
Rozgrywka W stosunku do poprzedniej części poprawiono model jazdy. Oczywiście tym, którym nie podobał się on w DIRT nie spodoba się i teraz bo to nie jest symulator w stylu Richarda Burnsa, czy nawet starszych części serii. Tu chodzi o zabawę i przyjemność z jazdy, choć z drugiej strony nie oznacza to, że jeździ się całkowicie bez wysiłku. Samochody przechodzą z poślizgu w poślizg i większość czasu spędzamy w driftach.
Łatwiej teraz kontrolować samochód, nie „pływa” tak po sypkich nawierzchniach, jak działo się to w poprzedniej części. Oczywiście nie ma tu takiej przyczepności jak w GRIDzie i nawet na nielicznych fragmentach asfaltowych samochód trudno utrzymać w ryzach, ale zmiany czuć. Czuć także różnice pomiędzy różnymi samochodami jeżdżącymi po różnego rodzaju nawierzchniach. Ciężkie Mitsubishi Evo X dostojnie bierze kolejne zakręty, wykorzystując moc do błyskawicznego przyspieszania. Z kolei lekutkie Subaru Impreza szaleje po drodze, zawijając się przy każdym mocniejszym ruchu kierownicy, co bardzo ułatwia pokonywanie bardziej krętych tras.
DIRT 2 nie poraża rozmiarami garażu. Zwykle na każdej imprezie możemy wybierać pomiędzy mniej niż dziesiątką samochodów. Różnice pomiędzy nimi nie są na pierwszy rzut oka oczywiste, bo wskaźniki opisujące poszczególne parametry są bardzo uproszczone i trudno z nich cokolwiek wywnioskować. Dopiero w trasie zauważamy jak zachowuje się auto, więc tylko po zakupie można tak naprawdę sprawdzić które nam leży.
Niewielki garaż ma swoje zalety. Szybko znajdujemy nasze ulubione bryki, które będą nam potrzebne w różnych zawodach, a potem raczej ulepszamy te które mamy, niż szukamy kolejnych. Z czasem zaczynamy brać udział w typach imprez wymagających specjalnego wykończenia samochodu, albo większej mocy. Wtedy za sporą sumkę dokupujemy pakiety ulepszeń dostosowujące wozy do zawodów. Może być to nowy body kit doczepiający z tyłu gigantyczny wieszak, albo zestaw ulepszeń mechanicznych, które nie zmieniają samochodu od strony wizualnej, ale za to dość dokumentnie zmieniają sposób w jaki zachowuje się na trasie.
Oprócz klasycznych imprez w stylu rally crossów i rajdów w grze mamy także kilka nowości. Po pierwsze znany tryb eliminacji teraz działa tak jak w Burnoucie - zamiast wywalać ostatniego gracza po przejechaniu okrążenia, teraz wywala w 20 sekundowych odstępach. Bardzo fajny jest Dominator, w którym na końcu wyścigu liczy się nie pozycja na której dojechaliśmy, ale suma punktów zebranych za jak najszybsze pokonywanie kolejnych odcinków trasy. Brzmi to skomplikowanie, ale w praktyce jest całkiem proste.
Ciekawostką jest natomiast tryb gate crusher, w którym naszym zadaniem jest jak najszybsze zaliczanie kolejnych piankowych bramek. Przy okazji możemy podziwiać fantastyczny model zniszczeń otoczenia - każda bramka rozpada się na drobniutkie kawałeczki, które efektownie rozsypują się wkoło. Zaliczenie niektórych z nich wymaga perfekcyjnego opanowania samochodu - często trzeba zbijać je jadąc w poślizgu, jednocześnie walcząc o to by odpowiednio ustawić się na wyjściu z zakrętu.
Oprawa DIRT 2 jest piękny. Widziałem w akcji i mogłem porównać go z nowym NFSem i gra Codemasters w tym zestawieniu wygrywa (choć nie miażdży przeciwnika, ale o tym, mam nadzieję, będę mógł napisać w oddzielnej recenzji). Tu nie chodzi tylko o przepięknie odwzorowane modele samochodów, idealne oświetlenie, perfekcyjnie odwzorowane odbicia na masce i niezrównany model zniszczeń. Największe wrażenie robiła na mnie okolica w której jeździłem. Czy w błocie Malezji, czy w piachu Ameryki, cały czas pozostawałem w niemym zachwycie, podziwiając wielkie pole widzenia, masę detali i dziesiątki zniszczalnych elementów otoczenia. Gdy przypadkiem walnąłem w murek otaczający drogę, ten realistycznie rozsypał się na kawałki. Tak jakbym grał w strzelaninę (i to dobrą, bo mało która ma takie patenty), a nie w wyścigi samochodowe. Engine EGO (dawniej zwany NEON) sprawdza się świetnie i bardzo bym chciał zobaczyć go także w innych tytułach, niż tylko te Codemasters.
Dźwięk, tradycyjnie, jest równie dobry co oprawa graficzna. Nie wiem czemu, ale na mnie nieodłącznie największe wrażenie robią odgłosy kamieni uderzających od spodu w podłogę, gdy zjedziemy na szutrową nawierzchnie. Dzięki temu czuje się jakbym naprawdę siedział w kabinie. A jeśli już przy siedzeniu w środku jesteśmy, dwa słowa o tym ujęciu kamery - wygląda przepięknie. Niestety jest też pewne ale. Z pięknem nie idzie bowiem w parze funkcjonalność. Widok jest wąski, nie widać drogi, a jeśli cokolwiek stanie się z przednią szybą, to zwykle tracimy szansę na wygraną. A przeważnie staje się coś zaraz na początku wyścigu. Owszem, patrzenie jak woda z kałuży rewelacyjnie spływa po szybie jest przyjemne, ale niestety kierować się tak nie da. Komputerowi przeciwnicy ograniczeń nie mają, więc efekt jest taki, że 90% czasu spędzałem korzystając z kamery zamontowanej na masce. Zdradzę, że pod tym względem Shift bije DIRTa 2 na głowę.
Werdykt DIRT 2 jest lepszy od swojego poprzednika. Jest ładniejszy, ma lepiej skonstruowaną rozgrywkę (na przykład fajny patent z widokiem FPP zamiast bezosobowego drzewka) i bardziej dopracowany model jazdy. Do tego ma niewiele konkurencji, bo Shift, Forza i GT5 to inna kategoria wyścigów. Wszyscy wielbiciele zręcznościówek o simracingowym zacięciu powinni być nim zachwyceni, bo dostarcza dokładnie tego co trzeba - świetnej jazdy w przepięknych okolicznościach przyrody.
Tadeusz Zieliński
Colin McRae: DIRT 2 (PS3)
- Gatunek: wyścigi
- Kategoria wiekowa: od 12 lat