Die!Die!Die! - recenzja. Symulator strzykawki

Die!Die!Die! - recenzja. Symulator strzykawki

Die!Die!Die! - recenzja. Symulator strzykawki
marcindmjqtx
12.08.2013 14:05, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Kolejna polska produkcja na PlayStation Vita i znów pod szyldem Bloober Media. Może i A-men było słabe, ale Die! Die! Die! pokazuje, że na Vitę można zrobić jeszcze gorszą, brzydszą i nudniejszą pozycję.

Gra wyskoczyła trochę jak Filip z konopi. Nie było reklam, jedynie krótka zajawka filmowa, która na dobrą sprawę nie wyjaśniła czym będzie ten tytuł. Wspomagamy w niej układ immunologiczny ludzkiego organizmu, by skutecznie rozprawić się z nacierającymi zarazkami, wirusami i bakteriami. W założeniu ma to być coś na kształt popularnego gatunku tower defense. Finalnie gracz kończy jednak jako mała strzykawka strzelająca zielonymi glutami. Ale po kolei.

Die!Die!Die! oferuje 3 kampanie (różne części ciała - żyły, jelito, mózg), dając łącznie 84 poziomy. Mapą plansz jest brzydko narysowany model rudawego mężczyzny z małym penisem. Szczypiąc ekran, zbliżamy poszczególne części ciała, udając się do kolejnych fragmentów żył, tętnic lub mózgu naszego gołego przystojniaka. Zasady rozgrywki są dość proste. Nie możemy dopuścić drobnoustrojów do lewej części ekranu. Do tego celu używać będziemy wspomnianej wyżej strzykawki i ładując ją płynem zamieniać w działo. Wystarczy przyłożyć palec do ekranu w miejscu gdzie są lub pojawią się za chwilę nacierający przeciwnicy, naładować strzał, a następnie wypuścić płyn.

Die!Die!Die!

Monotonny organizm Wspomniałem o trzech kampaniach. Naiwnie liczyłem, że będą się one od siebie choć trochę różnić. Nic z tych rzeczy - czy to odpieranie ataków w żyłach, jelitach, czy mózgu, wszystko wygląda praktycznie identycznie. Jedyną różnicą są wrogowie, kolor płynu w strzykawce i tło. Zasada jest wciąż ta sama, trzeba celować w przeciwników kolorowymi płynami. Nie muszę chyba pisać, że po 20 minutach z Die!Die!Die! będziecie zwyczajnie znudzeni? Wrogowie różnią się wyglądem i prędkością, na dobrą sprawę niczym więcej. Nie poczułem, aby któreś grupy przeciwników były mniej lub bardziej podatne na moje ataki.

Poziomy natomiast różnią się przede wszystkim ilością nacierających zarazków. Czasem będzie to kilka grupek, innym razem całe zastępy tałatajstwa. W przypadku większego ataku poziom trudności nie wzrasta jednak drastycznie, ponieważ zwiększa się znacząco liczba wrogów, których możemy bezkarnie przepuścić na lewą część ekranu. Raz celem będzie wyeliminowanie określonej ilości jednostek, innym wytrwanie na posterunku przez określony czas. Poza kampanią gra oferuje jeszcze tryb przetrwania i rozgrywki wieloosobowe do 4 graczy. Przetrwanie to nic innego jak trzymanie się limitu przeciwników, których można przepuścić, sieciowa zabawa zawiesza się natomiast już przy próbach połączenia z innymi graczami. rozgrywki wieloosobowe hot seat, które potrafiły się zawiesić podczas prób zabawy. Podobnie jak i sama gra, która kilkukrotnie postanowiła uniemożliwić mi strzelanie, zatrzymać liczniki pozwalając patrzeć jak drobnoustroje płyną sobie beztrosko w lewo. Pomagało dopiero ponowne uruchomienie gry.

Die!Die!Die!

Leki z niepotrzebnej apteki Co jakiś czas pojawiają się na planszach „power-upy”. Raz będą to wybuchające tabletki, innym razem ikona zmniejszająca szybkość poruszania się przeciwników, innym razem chwilowe doładowanie strzykawki. Przydatność powyższych jest jednak mała - takich chociażby tabletek trzeba użyć (stukając w ich ikony) w miejscu, w którym akurat się pojawiły. Często niszczyłem je jednak przypadkiem własnymi strzałami, podobnie jak inne ułatwienia, które ginęły gdzieś pomiędzy grupami wrogów. Co jakiś czas moja strzykawka odmawiała posłuszeństwa, co oczywiście nie było w grze wcześniej wyjaśnione, podobnie jak sposób jej naprawy. Nagle magicznym sposobem znów zaczynała działać - szkoda tylko, że najczęściej miałem już po lewej stronie ekranu całkiem konkretną grupę, której nie byłem w stanie wyeliminować.

Mechanizm rozgrywki jest prosty, ale niedopracowany i przede wszystkim nie dający frajdy z zabawy. Sprawia, że w Die!Die!Die! nie ma ma ani krzty strategii, co przecież jest istotnym elementem większości gier z gatunku tower defense. W zamian dostajemy bezmyślne stukanie w ekran. Jakby tego było mało, gra wygląda okropnie. Poskąpiono nie tylko na stole kreślarskim, ale i w pudełeczku z farbami, w dodatku nie zadbano o ciekawe animacje, dokładając do tego namalowane na kolanie tła. Ze ścieżką dźwiękową nie da się natomiast wytrzymać dłużej niż 10 minut, muzyka jest strasznie irytująca. Jeszcze gorzej wypada menu - paskudny model-mapa organizmu, okropnie narysowane narządy wewnętrzne i okropne ikony poziomów. To zdecydowanie najmniej urodziwa produkcja w cyfrowej dystrybucji PlayStation Vita. Niejedna gra z serii Minis bije ją oprawą na głowę.

Die!Die!Die!

Werdykt 23 złote - tyle kosztuje na PSN-ie Die!Die!Die! Jest ponad dwukrotnie droższe od recenzowanego przeze mnie nie tak dawno, również polskiego, Draw Slashera. Tego nie jestem w stanie zrozumieć - ten tytuł nie  powinien przejść przez sito Sony, nie powinien pojawić się nawet jako produkcja darmowa. Gra jest brzydka, wtórna i zwyczajnie nieciekawa. Nie ma w niej nic, co przykułoby do ekranu jakiejkolwiek konsoli. Widziałem już lepsze gry na przeglądarkę, robione przez nastolatków uczących się programowania. Omijajcie szerokim łukiem.

Paweł Winiarski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)