Diablo III: Eternal Collection – recenzja. Fajność nad fajnościami
Tak to powinno być grane.
07.11.2018 19:06
Wersja na Switcha nie wnosi żadnych istotnych różnic w zawartości gry – nie ma ani dodatkowych misji, ani umiejętności czy przedmiotów. Dodatki mają charakter czysto kosmetyczny, a są to: zwierzątko – kura Koko, nowa ramka do portretu, nowe skrzydła oraz zestaw do transmogryfikacji, który daje możliwość noszenia pancerza Ganondorfa (głównego przeciwnika w większości Zeld). Ale nie na tym polega urok pstryczkowej odsłony Diablo III, że za moją nekromantką drepcze jakiś drób.Jest to wersja ostateczna - Eternal Collection zawiera wszystkie dotychczasowe dodatki: Reaper of Souls i Przebudzenie Nekromantów oraz zmiany wprowadzone już wcześniej do wersji konsolowej. Dla osoby, która jakimś cudem nie miała do czynienia z grą, jest to doskonała okazja do nadrobienia tej zaległości. Dostajemy w jednym pakiecie: podstawkę, piąty akt, Nekromantę i Krzyżowca, limit doświadczenia podciągnięty do poziomu 70, Szczeliny Nefalemów, zmodyfikowany system łupów, a w obozie czeka na nas nowy rzemieślnik – mistyczka, która daje możliwość zmiany wyglądu ekwipunku.Główna różnica w stosunku do wersji na komputery osobiste zawiera się w systemie sterowania i pokrywa się z tym, czego można było doświadczyć podczas grania na PS4 czy Xboksie, a o czym szczegółowo pisał swego czasu Tomasz Kutera (jego recenzję wersji konsolowej możecie przeczytać tutaj). Więc znowuż – nic nowego.Cały urok polega na mobilności i kompaktowości Switcha. Kocham tę konsolę za to, jak jest wygodna i poręczna, a Diablo dodatkowo te zalety podkreśla.
Switch, jak przystało na konsolkę, która lubi zmieniać swoje oblicze, daje nie jedną, a kilka możliwości sterowania. Albo gramy z Joy-Conami (lub Pro Controllerem) przymocowanymi do konsoli, albo sobie je umieszczamy na uchwycie (Charging Grip), a konsolkę podłączamy do monitora. Opcja grania mobilnego to oczywista oczywistość, jedna osoba może sobie doświadczać Diablo nawet zawieszona głową w dół. Na tym zresztą polega największa zaleta tej wersji gry. W gruncie rzeczy Diablo nie jest tytułem przesadnie angażującym, więc pyknięcie kilku poziomów podczas jazdy autobusem czy w podróży to czysta przyjemność. Myślałam, że jazda metrem do redakcji Polygamii będzie mi się dłużyć, ale z Diablo nawet się nie obejrzałam, jak nastała Racławicka. Ta gra jest stworzona do grania mobilnego – grafika jest wyrazista, dźwięki nienachalne, tempo całkiem szybkie, a i znalezienie wolnej od walki chwili na to, by przesiąść się z autobusu do tramwaju, też się znajdzie.Ale równie przyjemna jest rozgrywka w kilka osób. I tutaj też mamy szereg opcji.
Gra wieloosobowa daje możliwość – podobnie jak w wersji na duże konsole – grania z maksymalnie trójką znajomych. Albo gramy po sieci, lokalnie, albo na wspólnym ekranie. Co jest wielkim plusem, to nie jest konieczne posiadanie abonamentu w Nintendo Switch Online, żeby grać lokalnie.
W przypadku gry na jednej konsoli możemy zdecydować się na kilka opcji sterowania. Mamy dwa Joy Cony albo wybieramy program minimum. To ostatnie jest rozwiązaniem nieco karkołomnym, zwłaszcza jak ktoś ma duże dłonie albo długie palce – ogarnięcie tych wszystkich przycisków na naprawdę niewielkiej powierzchni jest nieco problematyczne. Często zdarza się, że niechcący wciśniemy klawisz odpowiedzialny za mapę, albo niepotrzebnie odpalimy jakąś umiejętność. Nie jest też wygodne robienie uników za pomocą ruchu pada – jednak oddzielny joystick zapewnia większą precyzję.Ale z drugiej strony, widzę w tym wielki potencjał na imprezy ze znajomymi. Szkoda tylko, że konto na Switchu nie jest w żaden sposób połączone z Battlenetem, ale polityka Nintendo w zakresie crossplatformingu jest wszystkim dobrze znana. Na szczęście, Diablo 3 na Switcha daje możliwość już na starcie całkowitego pominięcia kampanii - nazywa się to Adventure Mode.
Do grania lokalnego nie jest też konieczne noszenie ze sobą konsolki. Jeśli zapiszemy postęp w Chmurze, możemy załadować swój profil wraz ze wszystkimi postaciami na Switchu znajomego. Połączenie internetowe musi być jednak odpalone jeśli ważne są dla was sezony.
A jak to wygląda pod kątem grafiki? Wiadomo, ograniczony obszar ekranu Switcha niweluje wszelką pikselozę. Nie odnotowałam żadnego spadku płynności, ani podczas gry lokalnej, ani offline. Żeby jednak w pełni docenić, ile Switch potrafi wyciągnąć, odpaliłam obraz na ekranie o przekątnej 2,5 metra i... nie miałam do czego się przyczepić. Zauważalne jest lekkie rozmycie konturów – wersja na PC jest bardziej ostra. Jednak wiele się jeszcze demonów w Sanktuarium narodzi, nim ta gra będzie wymagała remastera. Minęło 7 lat od premiery i nadal efekty robią wrażenie (czasami aż za duże, zwłaszcza jak się gra w kilka osób i z powodu rozbłysków magii niewiele widać), a płynność animacji jest w porządku. Switch spokojnie udźwignął 60 fps w rozdzielczości natywnej 960p. A przerywniki filmowe są po prostu na poziomie Blizzarda, czyli nieodścignione.I żałuję tylko, że podczas Blizzconu nie został zapowiedziany żaden dodatek, ponieważ obecnie przeżywam renesans Diablo. Spodziewam się też, że Switch tchnie w ten tytuł nowe życie. Samo Amiibo w postaci Goblina to trochę mało.Niby żadna nowość, bo Diablo III na konsolach jest od dawna, ale przyznam szczerze, że pierwszy raz mam z nim do czynienia. Po prostu wcześniej nie mogłem sobie wyobrazić grania w hack & slasha od Blizzarda padem i... jak wiele traciłem! Bodaj pierwszy raz ja, pecetowy beton, mówię wprost, że gra się lepiej niż myszą i klawiaturą. Wszystko jest bardziej naturalne, dostęp do umiejętności jest szybszy i ogólnie całość wydaje się bardziej precyzyjna, niż klikanie jak wariat po całym ekranie.
Ale jak pisałem, to żadna nowość. Najwięcej dobrego robi tutaj magia Switcha, bo to idealna konsola dla tego typu gry. Mam akurat luźne pół godziny? W sam raz, by rozwalić się na kanapie czy w fotelu i ubić trochę bestii. O dziwo, bo tego bardzo się obawiałem, nie przeszkadza tutaj niewielka przekątna ekranu konsoli w trybie przenośnym. Wszystko jest czytelne i w sumie to nie uruchamiałem gry w trybie stacjonarnym.
No i sam coop jest czadowy na Switchu. Niby znowu nic nowego, ale zabawa w trybie lokalnym, gdzie siedzieliśmy z Asią obok siebie przy biurkach, każde ze swoim Pstryczkiem, to coś zupełnie innego od grania online. Tutaj kontakt jest bardziej bezpośredni, przez co dużo lepiej wypada komunikacja.
A najlepsze, że ja fanem Diablo nigdy nie byłem. Jasne, swoje zagrałem, bawiłem się nawet dobrze, choć akurat trójka podobała mi się najmniej, i tyle. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz odpalałem tę grę na pececie. Nie należy jednak zapominać, że to wszystko jest tylko opisem portu, bo sama gra to dalej po prostu Diablo III z wszystkimi naleciałościami. Tymi dobrymi i złymi.